Nie masz konta? Zarejestruj się

Skowronek zawisł w próżni

09.07.2008 00:00
Nad zalewem Skowronek w Alwerni wciąż można się poopalać, zjeść karczek, wypić piwo bezalkoholowe. Wciąż..., bo trudno przewidzieć, jak skończy się spór pomiędzy właścicielem ośrodka, a jego dotychczasowym dzierżawcą.

Nad zalewem Skowronek w Alwerni wciąż można się poopalać, zjeść karczek, wypić piwo bezalkoholowe. Wciąż..., bo trudno przewidzieć, jak skończy się spór pomiędzy właścicielem ośrodka, a jego dotychczasowym dzierżawcą.

Jedno jest pewne – Skowronek potrzebuje stałego gospodarza, który zmodernizuje obiekty rekreacyjne i zadba o ich promocję. W efekcie on sam zarobi, ale przysporzy też korzyści gminie, dając jej atrakcję turystyczną z prawdziwego zdarzenia.

Czy to możliwe?
Dzierżawca Mirosław Kaletka (wcześniej prowadził kawiarnię Impuls w Chrzanowie) twierdzi, że Skowronek ma biznesowy potencjał.

- Pomimo braku rzeczywistej reklamy, na przykład w mediach, w słoneczne weekendy przewija się przez ośrodek kilkaset osób. Sporo z Krakowa i Wadowic – mówi. – To miejsce zacznie przynosić konkretne zyski, jeśli będzie otwarte przez cały rok – dodaje.

Kaletka i jego wspólniczka mieli ambitne plany rozbudowy Skowronka, wycenione na ok. 8-10 mln zł. Myśleli m.in. o restauracji i hotelu na wysokim poziomie. Plany zawisły w próżni.

Tutaj była pustynia
Kaletka wydzierżawił ośrodek nad zalewem Skowronek (akwen należy do gminy) od spółki Soc-Al w 2003 r. W spółce tej ponad 95 proc. udziałów mają Zakłady Chemiczne Alwernia, więc w rzeczywistości one decydują o losie obiektu.

- W ostatnich latach nie poczyniliśmy większych inwestycji. Musiałyby być konsultowane z właścicielem i współfinansowane przez niego – tłumaczy Mirosław Kaletka. – Z własnej kieszeni zapłaciliśmy za uporządkowanie około dwudziestoarowej działki po domu Mazgajów, przygotowaliśmy zaplecze socjalne między innymi dla ratowników, przywieźliśmy nowy piasek na plażę, posadziliśmy sporo krzewów i drzewek. Gdy tutaj przyszedłem, nie było nic. Po prostu pustynia – stwierdza.

W tym roku widnieje napis „Zakaz kąpieli”. Kąpielisko jest niestrzeżone. Kaletka zapowiada jednak, że w słoneczne weekendy postara się o ratowników.

Nie mogą się dogadać
W marcu 2006 r. Mirosław Kaletka podpisał ze spółką Soc-Al umowę przedwstępną na kupno ośrodka za 230 tys. zł. Zapłacił 10 proc. tej kwoty, resztę miał przelać do 30 września 2007 r. Na tę chwilę jedno nie podlega dyskusji – transakcji nie sfinalizowano w terminie.

óźniej strony nie mogły się już dogadać. 16 lipca spotkają się z powództwa Kaletki w Sądzie Okręgowym w Krakowie.

Ani Mirosław Kaletka, ani Zbigniew Klatka, prezes spółki Soc-Al (obaj dobrze się znają), na razie nie zdradzają kulisów, które skomplikowały sprawę. Jak nam się udało ustalić, na przełomie września i października 2007 r. Klatka przebywał w sanatorium. Kaletka twierdzi, że chciał w terminie podpisać akt notarialny i do kilku dni wpłacić ok. 200 tys. zł (wcześniejsze ustalenia zakładały następującą kolejność: najpierw przelew, potem akt notarialny), ale – jak utrzymuje – nie było wtedy z kim rozmawiać. Ponoć uzyskał słowne zapewnienie Klatki, że gdy ten wróci z urlopu, choć będzie po czasie, to wszystko załatwią. Umówili się u notariusza 11 października. Tego samego dnia Klatka odwołał to spotkanie.

Teraz sąd rozstrzygnie, czy w tamtych okolicznościach niezapłacenie przez Kaletkę w terminie ok. 200 tys. zł za ośrodek skutkuje zerwaniem umowy sprzed 2 lat.

Za lepsze pieniądze
Zbigniew Klatka, prezes spółki Soc-Al:
- Niewywiązanie się z umowy w terminie pan Kaletka po prostu inaczej interpretuje niż my. Poczekajmy na decyzję sądu.
Zakłady Chemiczne Alwernia, większościowy udziałowiec spółki Soc-Al, zaproponowały Kaletce oddanie ośrodka i możliwość przystąpienia do publicznego nieograniczonego przetargu. Kaletka odmówił, bo obawiał się, że po aktualnej wycenie ośrodek będzie wart dużo więcej niż 230 tys. zł.

W kuluarach mówi się, że „ktoś” wykorzystał zamieszanie na przełomie września i października ubiegłego roku, związane z sanatoryjnym wyjazdem prezesa Soc-Alu, i próbuje teraz wziąć za ośrodek lepsze pieniądze.
(ŁD)

KOMENTARZ
Wydaje się, że cały interes podszywa strach i brak zaufania. Mirosław Kaletka twierdzi, że już wcześniej miał złe doświadczenia z zakupem od ZCh Alwernia działki przy zalewie Skowronek, której w efekcie nie nabył. Może dlatego bał się wpłacić w terminie ponad 200 tys. zł za ośrodek, a akt notarialny podpisać dopiero po przyjeździe z sanatorium prezesa spółki Soc-Al. Zbigniew Klatka mógł mieć podobnego stracha. Co będzie, jeśli pod jego nieobecność, w zastępstwie, ktoś sfinalizuje z Kaletką umowę, a ten w terminie, na przykład do 7 dni, nie przeleje pieniędzy? W tym miejscu warto przywołać panujący obyczaj: płatności są dokonywane zazwyczaj albo w dniu podpisania umowy, albo do 7 dni od jej zawarcia. Jest jeszcze wzajemne zaufanie.
Łukasz Dulowski

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 28 (844)
  • Data wydania: 09.07.08

Kup e-gazetę!