Scenariusz „Włamywacza” – bo film taki ma tytuł, cały czas jest dopracowywany. Potrzebni będą statyści, więc również mieszkańcy Chrzanowa zapewne mogą liczyć na to, że znajdą się w kadrze – mówi aktor Andrzej Grabowski.

Ewa Solak: Ostatnio sporo się słyszy o pana planach nakręcenia w Chrzanowie komedii kryminalnej. Czyżby brał pan pod uwagę tutejsze wskaźniki przestępczości?
Andrzej Grabowski: - A skąd! Akcja po prostu ma się rozgrywać w podkrakowskim miasteczku. Takim właśnie, jak Chrzanów. Ładnym, a zarazem w świecie jeszcze nierozpoznawalnym. Część filmu mogłaby być kręcona również w młoszowskim pałacu. W najbliższych dniach reżyser Tomasz Szafrański, zresztą bardzo utalentowany człowiek, odwiedzi miasto razem z producentem, by zorientować się, czy faktycznie nadaje się na miejsce akcji filmu. Łącznikiem między władzami miasta a twórcami filmu ma być Antek Liszka.

O czym będzie film?
- To różne perypetie bohatera. Scenariusz „Włamywacza” – bo taki ma tytuł, cały czas jest dopracowywany.

Pan, oczywiście, w nim zagra?
- Nawet dwie role, bo zarówno tytułowego włamywacza, jak i kamerdynera.

Co na tym filmie może zyskać Chrzanów?
- Będzie to spora promocja dla miasta. Liczę na pozytywne nastawienie władz, bo jeśli faktycznie film będzie kręcony w Chrzanowie, to wiąże się to z organizacją całego przedsięwzięcia. Na przykład, z czasowym zamknięciem dla ruchu jakiejś ulicy. Potrzebni też będą statyści, więc również mieszkańcy mogą liczyć na to, że znajdą się w kadrze.
To nie będzie wysokobudżetowy film, bo jego koszt to około trzy miliony złotych. Część pieniędzy już jest. Mam nadzieję, że wśród okolicznych firm znajdą się sponsorzy, chcący takie działania wesprzeć.
Rozmawiała Ewa Solak