Nie masz konta? Zarejestruj się

W pogoni za wilczurem

22.08.2007 00:00
Mieszkańcy Chrzanowa za wszelką cenę chcą ratować życie psa. - Od ubiegłego piątku gonimy za wilczurem. Dyżurujemy na zmianę i przez telefon informujemy się, gdzie biegnie. Trzeba go ratować, bo to istny kościotrup w skórze psa! – alarmuje Magdalena Jankowska z Chrzanowa.

Mieszkańcy Chrzanowa za wszelką cenę chcą ratować życie psa. - Od ubiegłego piątku gonimy za wilczurem. Dyżurujemy na zmianę i przez telefon informujemy się, gdzie biegnie. Trzeba go ratować, bo to istny kościotrup w skórze psa! – alarmuje Magdalena Jankowska z Chrzanowa.
Prawie dwudziestu mieszkańców miasta zebrało się w Caritasie, żeby uzgodnić plan pogoni za zagłodzonym i przestraszonym wilczurem. Próbują go złapać, bo chcą otoczyć opieką. W kilku punktach miasta rozstawili miski z pożywieniem.

Na siatkę z firanki
- Ktoś wyrzucił go prawdopodobnie z samochodu, bo suczka biega między autami, wchodzi na ulicę i obwąchuje wszystkie. Jest bardzo przestraszona. Nie daje do siebie podejść – podkreśla Helena Rawicka.
- Boi się. Chociaż nie jest agresywna, nie warczy nawet. Chyba ktoś nie traktował jej najlepiej – dodaje jej córka Diana.
- Dyżurujemy także nocą. Kilka osób śpi nawet w miejscach, gdzie pies najczęściej bywa. Suczka nie ma obroży, dlatego trudno ją schwytać. Mamy siatki zrobione z firanek, do których próbujemy ją złapać – a tylko w ten sposób, jak twierdzi Magdalena Jankowska, można uratować życie psu.
- Mamy już dla niej nowy dom. Z ogrodem. U dobrych ludzi – podkreśla.

Zatacza coraz większe kręgi
Razem ze znajomymi, z którymi chce kiedyś założyć stowarzyszenie miłośników zwierząt, w kilkudziesięciu punktach w mieście porozwieszała plakaty.
- Teraz, co 10-15 minut ktoś do mnie dzwoni, że ją widział. Ale nijak nie udaje się jej złapać – rozkłada ręce pani Magdalena.
Z mieszkania na 10 piętrze obserwuje teren. A nuż pies znowu pojawi się gdzieś w pobliżu.
- Niestety, zatacza coraz większe kręgi. Widziano ją nawet na Borowcu i Starej Hucie. Ona strasznie boi się ludzi – zaznacza Diana Rawicka.
- Najgorsze jest jednak to, że niektórzy właściciele psów pasą je jedzeniem przeznaczonym właśnie dla niej. Sypiemy suchą karmę – oburza się Helena Rawicka.
- Ludzie to najpierw kupują dzieciom małego pieska. Kiedy dorośnie, dzieci nudzą się nim, bo już nie jest takim ślicznym szczeniaczkiem. Nagle pojawia się problem, bo trzeba z nim wyjść na spacer, trzeba dać jeść, pobyć trochę. To wolą pozbyć się uciążliwego kłopotu. I wyrzucają – przedstawia swój punkt widzenia Barbara Matylda.

Pomóżmy jej!
- Byliśmy wszędzie. Nikt, oprócz właścicieli lecznicy na ul. Mydlanej, nie chce nam pomóc. Bo straż miejska, kiedyś zajmująca się łapaniem błąkających się psów, już nie istnieje. Przedstawiciele kół łowieckich nie chcą pomóc, bo to nie dzikie zwierzę, i po lesie nie goni. Nie ma nikogo, kto mógłby się takimi problemami zająć. Nie ma też do tego sprzętu. A zbłąkanych czworonogów jest w okolicy naprawdę dużo – zaznacza Helena Rawicka.
- Może znajdzie się osoba, posiadająca samochód z odkrytą paką, na którą można by psa załadować. Trzeba tu dużo dobrej woli, bo za suczką trzeba pojeździć. Ale liczymy, że ktoś, posiadający taki wóz, nam pomoże – dodaje Diana Rawicka.
- Sunia jest bardzo łagodna i nie stwarza zagrożenia. Ale co by było, gdyby pies był wściekły? Też pewnie mielibyśmy sami go łapać! – denerwuje się Magdalena Jankowska.
- Prosimy wszystkich, którzy widzieli zbłąkanego, krótkowłosego, rocznego wilczura, o ciemnej maści, lekko podpalanej na rudo, by dzwonili do nas (numery podajemy poniżej – przyp. aut.). Suczka ma około roku albo dwóch lat. Jest wystraszona, biega po całym mieście wygłodzona, z podwiniętym ogonem. Pomóżmy jej! – apeluje do sumień mieszkańców Helena Rawicka.
Ewa Solak

Na zdjęciu: Diana Rawicka ustawia miski dla błąkającego się psa

Numery, pod które mogą dzwonić ci, którzy widzieli zagubionego wilczura:
604 390 715, 502 471 895, 509 861 097



Dla Przełomu:

Halina Zielińska z chrzanowskiej lecznicy dla zwierząt:
Współpracujemy z gminą i policją w podobnych sytuacjach. Jeśli zwierzę jest zdrowe, trafia do schroniska lub do nowego właściciela, jeżeli taki się znajdzie. Gdy jest chore, to do czasu wyleczenia przebywa u nas. Sposób, w jaki te osoby próbują schwytać tego psa, według mnie jest niewłaściwy. Zwierzę jest wystraszone nagonką, i zdezorientowane - ucieka. Osaczane przez goniących za nim ludzi może w końcu gdzieś paść z wycieńczenia. Rozumiem, że te osoby może chcą dla niego dobrze, ale nie tędy droga. Jeśli taka sytuacja potrwa jeszcze trochę, zwierzę ze strachu może stać się agresywne. Oczywiście, gdy otrzymamy informację, że pies przebywa w jakimś konkretnym miejscu i nie ucieka, pojedziemy tam i zaopiekujemy się nim, bo zapewne już teraz wymaga leczenia.

Aneta Nowak z Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska UM w Chrzanowie:
Jeśli ktoś widzi bezdomnego psa, błąkającego się w okolicach domostw, może zadzwonić do nas. Jako urząd takiego psa nie będziemy gonić po całym mieście. Jeśli uda się go zagonić w miejsce, gdzie można go schwytać, wzywany jest weterynarz, a także pracownicy schroniska, z którym mamy podpisaną umowę. Nieraz zdarza się, że znajduje się właściciel czworonoga. Jeśli błąkający się pies jest agresywny, można wezwać policję. Weterynarz podaje mu zastrzyk uspokajający. W przypadku tego wilczura mieliśmy tylko jedno zgłoszenie. Ten pies zachowuje się jak widmo. Nie wiadomo, gdzie właściwie przebywa.
Gmina poszukuje obecnie firmy, która zajmowałaby się wyłapywaniem bezdomnych zwierząt, ale jest to trudne, gdyż na naszym terenie takie nie funkcjonują.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 34 (799)
  • Data wydania: 22.08.07

Kup e-gazetę!