Rynek w Alwerni ma się w tym roku doczekać opracowania wstępnej koncepcji rewitalizacji. To niewiele, ale zawsze coś.
Burmistrz Jan Rychlik, pytany o swoją wizję Rynku, tradycyjnie odpowiada:
- Ten teren funkcjonuje jako zabytkowy park, miejsce spacerów. Przynajmniej w części jest nie do ruszenia.
Ale do ruszenia są na pewno wysokie żywopłoty i krzewy (właściwie chaszcze), zupełnie niepotrzebne; powodujące, że alwerniański Rynek wygląda po prostu na zaniedbany. Krzywe chodniki i taki sam asfalt obiegający zieloną „płytę” też wydają się do ruszenia. Tutaj burmistrz przyznaje, że nowe chodniki i drogi to konieczność.
- Po stronie wschodniej niewiele da się zrobić. Jest tam kaplica, jest Grób Nieznanego Żołnierza - zauważa. - Chciałbym, żeby w zachodniej części zbudować muszlę koncertową. Szkopuł w tym, że wciąż nie została uregulowana sprawa własności znajdującej się tam około dwuaarowej działki, na której stała kiedyś karczma.
Pozostaje jeszcze ewentualna odnowa otaczających Rynek obiektów. Obecnie w całości tylko budynek Samorządowego Ośrodka Kultury należy do gminy.
- Reszta domów to w większości własność mieszkańców Krakowa - mówi Rychlik.
Czy Rynek w Alwerni, po rewitalizacji, miałby szansę na nowo stać się centrum miasta?
- Nie sądzę, aby kiedykolwiek tak się stało. Życie już dawno przeniosło się z Rynku, czyli starej części miasta, w rejon osiedla Chemików - uważa Jan Racut, redaktor naczelny „Alchemika”.
(ŁD)

Na zdjęciu: Alwerniański Rynek ma wyładnieć. Niektórzy jednak uważają, że już nigdy nie przejmie funkcji centrum. Pozostanie raczej miejscem spacerów.