Nie masz konta? Zarejestruj się

Do lekarza swoje trzeba odstać

25.04.2007 00:00
Czwartek, godzina ósma rano. W przychodni zdrowia przy ul. 1 Maja w Libiążu tłoczno. Kilkunastoosobowa kolejka do rejestracji ciągnie się na pierwszym piętrze. Na drugim zniecierpliwieni pacjenci czekają na swoją kolej do lekarza.
Czwartek, godzina ósma rano. W przychodni zdrowia przy ul. 1 Maja w Libiążu tłoczno. Kilkunastoosobowa kolejka do rejestracji ciągnie się na pierwszym piętrze. Na drugim zniecierpliwieni pacjenci czekają na swoją kolej do lekarza.
- Pięć po szóstej zadzwoniłem do rejestracji, żeby nie czekać w kolejce. Dostałem numerek ósmy, więc kilka osób mnie ubiegło. Dawniej wstawałem o świcie i osobiście wyciągałem kartotekę. Dziś człowiek jest już starszy i nie ma siły, żeby chodzić tam i z powrotem – Franciszek Śmiałek z Libiąża siada na drewnianej ławeczce przed gabinetem lekarskim. Ma 80 lat.
- Przynajmniej raz w miesiącu zjawiam się w przychodni. W moim wieku zdrowie już kiepskie, serce słabe, nogi, oczy odmawiają posłuszeństwa. Szkoda gadać – człowiek pomału się sypie. Recepty trzeba zamówić, bo bez lekarstw ani rusz. Który ma pani numerek? – pan Franciszek przysiada się koło starszej pani, ławeczkę obok.
- Dziesiąta, ale szybko idzie. Nie powinnam długo czekać. W zeszłym miesiącu byłam dwudziesta pierwsza, a czekałam tylko dwie godziny. Ja tam nie narzekam, czas szybko leci, czasem wolę nawet przyjść wcześniej. Zawsze spotka się kogoś znajomego, pogada, pośmieje, ponarzeka. Co panu dolega, bo ja to mam problemy z nogą… – pani Helena uśmiecha się serdecznie do pana Franciszka.
Na ławeczce pod oknem kilka osób czeka na wizytę u okulisty.
- Dostać się do okulisty to nie lada wyczyn. Czasem dwa miesiące trzeba czekać na termin. Oczy to zawsze miałem słabe, ale po pięćdziesiątce wzrok zaczął się pogarszać. W grudniu chciałem się zarejestrować telefonicznie w przychodni, ale usłyszałem, że najbliższy wolny termin jest w marcu. Nie było na co czekać. Renta niewielka, ale trzeba było iść prywatnie i wyciągnąć z kieszeni pięć dych. Początkiem kwietnia konieczna była kolejna wizyta. Tym razem udało się szybko zarezerwować miejsce w przychodni – mówi 60-letni Stanisław.
- To dlatego, że niedawno przyjęli nową okulistkę. Teraz jest trzech lekarzy, więc kolejki mniejsze – wtrąca Krystyna, sąsiadka z prawej.
- Niestety, do neurologa dalej terminy odległe. Trzeba mieć sporo kasy i końskie zdrowie, żeby chorować. A tu nie dość, że człowiek chory, to groszem nie śmierdzi – Stanisław wyciąga z kieszeni wyniki ostatnich badań.
- Najgorsze, że recepty trzeba wykupić. Po ostatniej wizycie u lekarza, zostawiłem w aptece trzysta złotych. To prawie cała renta. Na życie niewiele zostaje. Muszę wstawać o świcie, odstać swoje w kolejce do lekarza, a potem zapłacić za leki. I tak co miesiąc. Marne to życie – pan Stanisław podnosi się z ławeczki. Lekarka wywołuje jego numerek.
Magda Balicka

Na zdjęciu: Nie powinnam długo czekać. W zeszłym miesiącu byłam dwudziesta pierwsza, a czekałam tylko dwie godziny. Ja tam nie narzekam, czas szybko leci, czasem wolę nawet przyjść wcześniej. Zawsze spotka się kogoś znajomego, pogada, pośmieje, ponarzeka - pani Helena z Libiąża czeka na swoją kolej.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 17 (482)
  • Data wydania: 25.04.07

Kup e-gazetę!