Nie masz konta? Zarejestruj się

Trzebinia musi się wyróżnić

21.03.2007 00:00
Debata w redakcji „Przełomu” o przyszłym wyglądzie centrum Trzebini. Do dyskusji zaprosiliśmy trzebińskich przedsiębiorców Jacka Gniewka i Jerzego Mioduszewskiego, uczennice I Liceum Ogólnokształcącego w Trzebini – Magdalenę Ociepkę i Justynę Dźwigał, z Zespołu Szkół Ekonomiczno-Chemicznych – Karolinę Głuch i Karolinę Gędoś, a także przedstawiciela urzędu miasta Małgorzatę Matysiak, główną specjalistkę ds. europejskich funduszy strukturalnych.
Rynek powinien wreszcie ożyć i być oryginalną wizytówką całej gminy. Na lepsze czasy centrum czekają przedsiębiorcy i młodzież. Liczą, że estetyczne miasto przyciągnie inwestorów i klientów. Da pracę, będzie powodem do dumy i radości wszystkich mieszkańców.
Uczestnicy debaty o przyszłym wyglądzie centrum Trzebini w tej kwestii mówili jednym głosem. Zgodnie też uznali, że przed konsultacjami społecznymi gmina powinna była zadbać o komputerową wizualizację rewitalizowanego terenu. Bo trudno dyskutować o czymś, co widzi się na płaskiej mapce.
Do dyskusji o przyszłym wyglądzie Rynku zaprosiliśmy trzebińskich przedsiębiorców Jacka Gniewka i Jerzego Mioduszewskiego, uczennice I Liceum Ogólnokształcącego w Trzebini – Magdalenę Ociepkę i Justynę Dźwigał, z Zespołu Szkół Ekonomiczno-Chemicznych – Karolinę Głuch i Karolinę Gędoś, a także przedstawiciela urzędu miasta Małgorzatę Matysiak, główną specjalistkę ds. europejskich funduszy strukturalnych.

Trzebinia na razie straszy
Dziś Rynek ma niewiele do zaoferowania – kilka sklepów, niszczejący dom handlowy, parę barów, gdzie w weekendy trudno o miejsca siedzące.
Karolina Głuch: Poza Tarniówką i Rudisem młodzież nie ma gdzie wyjść. A i tam nie jest za wspaniale, bo wystarczy, że kilka osób się zejdzie, a już w całym pomieszczeniu śmierdzi papierosami. Przydałby się zatem fajny lokal, gdzie można usiąść, napić się czegoś, a nawet potańczyć.
Magda Ociepka: Bary i sklepy są wszędzie. W Trzebini przydałoby się coś, czego nie ma gdzie indziej, na przykład kręgielnia, jakieś większe centrum rozrywkowe z kinem, barami, sklepami.
Jerzy Mioduszewski: Powinniśmy mieć coś, co wyróżniałoby nas w regionie. Fajnym, oryginalnym pomysłem jest budowa łącznika nad ul. Krakowską, proponowana przez Krzysztofa Michalika.
Jacek Gniewek: Do Trzebini przyjeżdża mało ludzi, bo miasto nie ma nic do zaoferowania. W sobotę o godzinie dwunastej pustoszeje. Tymczasem w sąsiednim Chrzanowie o tej samej porze jest pełno ludzi. Może faktycznie osoba, która przejeżdżałby przez Trzebinię pierwszy raz, i zobaczyła efektowny element architektury, pomyślałaby „O fajnie, może warto się tu zatrzymać. Może warto zainwestować tu pieniądze”. To taka ważna socjotechnika.

Odtworzyć kawałek historii
W centralnej części Rynku (naprzeciw dzisiejszego Orionu) w okresie międzywojennym stały sukiennice. Był to murowany, parterowy budynek, początkowo stacja dyliżansów obsługujących pocztę, następnie siedziba wagi trzebińskiej, służącej dystrybucji galmanu. Nieco później pełnił funkcje handlowe.
Małgorzata Matysiak: Rozważamy odbudowę trzebińskich sukiennic, co zasugerowało kilku mieszkańców. Mogłyby się w nich mieścić sklepy, stoiska multimedialne z dostępem do internetu, a także punkt informacji turystycznej. Nie można rewitalizować bez nawiązania do historii miasta. Poza tym sukiennice wyróżniałyby Trzebinię na tle innych miast.
Jacek Gniewek: To świetny pomysł. Ale ja uruchomiłbym tam jeszcze stylowy ogródek kawiarniany.
Jerzy Mioduszewski: Sukiennice powinny być miejscem, gdzie można by usiąść, napić się kawy, pogadać ze znajomymi. Żadnego centrum handlowego bym tam nie tworzył, bo to za mały budynek na sklepy.
Małgorzata Matysiak: Mamy czas na dyskusje o zagospodarowaniu sukiennic, to sprawa otwarta. Poza tym wokół Rynku są jeszcze miejsca, gdzie można by postawić nowe budynki. I tam mogą się mieścić kawiarnie, restauracje, sklepy. W programie rewitalizacji zostało to uwzględnione.

Szalety mogą zniknąć
Wyburzenie stojących w Rynku szaletów miejskich podzieliło lokalną społeczność. Niektórzy tak bardzo przyzwyczaili się do ich widoku, że nie wyobrażają sobie centrum bez toalet. Uczestnicy naszej debaty nie będą jednak za nimi tęsknić.
Małgorzata Matysiak: Toalety będą się mieścić przy planowanym za urzędem miasta dwupoziomowym parkingu.
Jacek Gniewek: To zupełnie wystarczy. Do parkingu z centrum nie będzie daleko. Zresztą, toalety będą też w kawiarniach, i myślę, że tam będzie można z nich skorzystać.

Byle nie jak w Chrzanowie
Kolejna drażliwa kwestia to ilość zieleni na płycie rynku. Mieszkańcy Trzebini nie chcą, żeby trzebiński Rynek wyglądem przypominał ten w Chrzanowie, gdzie drzew ani krzewów nie ma wcale.
Magda Ociepka: Rynek w Chrzanowie to taka betonowa pustynia. Ale przynajmniej jest gdzie tam usiąść, choćby na schodkach, gdzie zawsze jest pełno młodzieży. A u nas stoją może ze trzy ławeczki, z reguły zajęte przez meneli. To mało przyjemne towarzystwo.
Alicja Molenda: Tym chcielibyśmy się odróżniać od Chrzanowa, choć architekci zapewne by nam w tym momencie przypomnieli, że rynek to nie planty. Na widokówkach prezentujących trzebiński rynek z początku XX wieku zieleni nie ma wcale.
Małgorzata Matysiak: Zieleni na pewno nie zabraknie. Nasadzimy wysokie drzewa, iglaki, klomby kwiatowe i tzw. niską zieleń. Kolor zielony będzie obecny przez cały rok. Pewnym jest natomiast, że będziemy musieli wyciąć rosnącą w Rynku wierzbę. Jest też propozycja budowy trzech utwardzonych tarasów oraz schodków, gdzie będzie można usiąść. Również stolików i okazjonalnych kramów. Jest też miejsce na ławeczki. Gdzie konkretnie je ustawimy, za wcześnie mówić. Miejsc do spotkań nie zabraknie. Do zagospodarowania mamy całą płytę Rynku.

Na co komu scena?
Pomysł wybudowania na rynku stałej sceny nie zyskał jednak akceptacji rozmówców.
Jacek Gniewek: To pieniądze wyrzucone w błoto. Pewnie byłaby wykorzystywana raz, może dwa razy do roku. Przenośną scenę w razie potrzeby można ustawić w Rynku w każdej chwili.
Magda Ociepka: Scena to zły pomysł, bo zabrałaby za dużo miejsca.
Justyna Dźwigał: Jak ją ustawimy, to już w ogóle nie będzie gdzie usiąść.
Alicja Molenda: Scenę mamy w Młoszowej. Okazjonalnie na ul. Ochronkowej. To wystarczy.
Małgorzata Matysiak: Mają państwo rację. Rynek nie jest duży, więc nie warto go jeszcze bardziej zmniejszać.

Znak rozpoznawczy
Każdy z uczestników redakcyjnej dyskusji chciał usłyszeć, jakie gmina ma plany wobec wykupionej od firmy Ahold-Polska za 1,1 mln zł działki u zbiegu ulic Ochronkowej i Krakowskiej.
Magda Ociepka: Można by tam nasadzić dużo zieleni, i urządzić park.
Alicja Molenda: Niezależni architekci będący jednocześnie mieszkańcami Trzebini uważają, że na tej działce powinno stanąć coś, co będzie przykuwać wzrok przyjezdnych, nawiąże do górniczych tradycji gminy, coś co połączy funkcję użytkową z funkcją promocyjną.
Jacek Gniewek: Mnie ten pomysł bardzo się podoba. Połączenie funkcji handlowej Orionu z czymś, co powstałoby na tej działce i łącznik nad ul. Krakowską. To byłby wielki ciąg handlowo-usługowo-rozrywkowy, który przyciągnąłby ludzi do Trzebini.
Karolina Gędoś: To super pomysł. Trzebini taki znak rozpoznawczy by się przydał.
Jacek Gniewek: Gdyby powstał tu apartamentowiec (to jedna z koncepcji – przyp. aut.) z parterem pod działalność handlowo-usługową, być może ludzi w Rynku też byłoby więcej, bo przecież gdzieś musieliby robić zakupy, czy spędzać wolny czas. Ale to kropla w morzu. Bo tych mieszkań nie byłoby więcej, jak trzydzieści. Przedsiębiorcy liczą też na przypadkowych klientów. Przecież przez Trzebinie przebiega ruchliwa droga krajowa.

Ożywić Sokoła
Jak gmina zamierza ożywić ul. Kościuszki, prowadzącą do Domu Kultury Sokół, to kolejna kwestia nurtująca uczestników debaty. Przyznali, że bardzo rzadko odwiedzają kino, bo to za daleko od przystanku, a po drugie, po seansie, nie mają gdzie pójść.
Jacek Gniewek: Gdyby ten dom kultury byłby bliżej Rynku, to by żył. Jak mówię żonie, byśmy poszli do kina, to ona wsiada w samochód i jedziemy do Chrzanowa. Bo to nasze kino w Trzebini ulokowane jest tak ni w pięć, ni w dziesięć. Tam nie ma otoczenia. Po filmie można pójść albo do domu, albo co najwyżej do Biedronki, a przecież nie o to chodzi.
Jerzy Mioduszewski: Ulica Kościuszki by żyła, gdyby jeszcze zadbano o zagospodarowanie terenów po hucie. Rewelacyjnym miejscem na kręgielnię, dyskotekę, czy inne atrakcje jest prywatna dziś hala produkcyjna za Lidlem.
Justyna Dźwigał: Przy Sokole przydałby się przystanek autobusowy. Od dworca PKP i od centrum jest za daleko.

Płaski rysunek niczego nie oddaje
Wszyscy byli zgodni, że dyskusja o przyszłym centrum miasta byłaby prostsza, gdyby gmina wcześniej przygotowała komputerową wizualizację przestrzeni wyznaczonej do rewitalizacji. Mało kto ma tak bujną wyobraźnię, by patrząc na płaski rysunek, wyobraził sobie, co gmina zamierza zmieniać w Rynku.
Alicja Molenda: Czy naprawdę urząd nie był w stanie przygotować komputerowej wizualizacji, zanim zaprosił mieszkańców na konsultacje? Dziś remontując łazienkę czy planując przebudowę kuchni, o budowie domu nie wspominając, możemy oglądać przestrzenne koncepcje i zmieniać je do woli. Kilkusetstronicowe opracowania urzędu sporządzone przez specjalistów są dla zwykłego mieszkańca niezrozumiałe. Widząc, byłoby nam łatwiej z państwem dyskutować. Tak jest na przykład w Zatorze, gdzie zanim powstanie program rewitalizacji, dogadane będą wszystkie szczegóły zagospodarowania rynku, tak jest w Jaworznie gdzie mieszkańcy oglądają koncepcje na specjalnie przygotowanych przez miasto bilbordach.
Małgorzata Matysiak: Na tym etapie prac, za wcześnie na wizualizację. Ona będzie, ale później.
Program rewitalizacji to dokument ogólny. Dopiero przy opracowywaniu projektów budowlano-wykonawczych, będzie można mówić o szczegółach.
Jacek Gniewek: Wyobraźnia pracuje inaczej, gdy widać, o czym mowa. Taką wizualizację można by umieścić na stronie internetowej urzędu. Wtedy dopiero ludzie zaczęliby dyskutować.
Jerzy Mioduszewski: Taki komputerowy obrazek powinien być wykonany dla każdej ściany Rynku. Teraz to przecież żaden problem techniczny i wcale to dużo nie kosztuje.

KOMENTARZ

Trzebinię spotkało wiele złego – restrukturyzacja przemysłu, likwidacja miejsc pracy, pogorszenie się życia jej mieszkańców. Miasto ma jednak wielkie szczęście – wciąż mieszkają w nim lokalni patrioci, którym jego przyszłość leży na sercu. Wiedzą, że decydując się na biznes, choćby w sąsiednim Chrzanowie, ich zyski byłyby większe, ale czekają cierpliwie, są wierni Trzebini. Liczą, że miasto się wreszcie obudzi.
Anna Jarguz


Na zdjęciu: Małgorzata Matysiak, główna specjalistka ds. europejskich funduszy strukturalnych w trzebińskim magistracie, tłumaczy, że jeszcze za wcześnie na wizualizację koncepcji rewitalizacji centrum

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 12 (777)
  • Data wydania: 21.03.07

Kup e-gazetę!