Nie masz konta? Zarejestruj się

Fachowiec ceniony

31.10.2006 00:00
Czasy, gdy do przetargów na roboty budowlane zlecane przez samorządy ustawiała się kolejka potencjalnych wykonawców, minęły chyba bezpowrotnie. By się o tym przekonać, wystarczy poczytać ogłoszenia informujące o ich wynikach. Wiele nie zostaje rozstrzygniętych w pierwszym terminie.
Czasy, gdy do przetargów na roboty budowlane zlecane przez samorządy ustawiała się kolejka potencjalnych wykonawców, minęły chyba bezpowrotnie. By się o tym przekonać, wystarczy poczytać ogłoszenia informujące o ich wynikach. Wiele nie zostaje rozstrzygniętych w pierwszym terminie.
Na przykład, chrzanowskie starostwo powiatowe przez dłuższy czas szukało wykonawcy remontu hali sportowej w Libiążu.
Wartość robót to prawie 200 tysięcy złotych, ale na pierwszym przetargu nie pojawił się żaden oferent. Podobne problemy
były z wyborem firmy chcącej podjąć się remontu ulicy Siennej w Chrzanowie, czy modernizacji sali gimnastycznej w SP nr
10 w Chrzanowie.
W firmach budowlanych już nie można przebierać jak w przysłowiowych ulęgałkach. Wszystko przez to, że wiele z nich
upadło w czasach dekoniunktury, a te, które przetrwały, mają dziś problemy ze skompletowaniem załogi. Bo mając do wyboru
wyjazd na budowę do jednego z krajów Unii i niepewny byt w Polsce, wielu fachowców nie zastanawia się ani przez chwilę nad
wyborem pierwszego rozwiązania.
Jest też kolejne nowe zjawisko w branży budowlanej. Fachowcy, którzy zostali w kraju, zaczynają się cenić.
- Jeszcze dwa lata temu można było znaleźć ludzi chętnych do pracy za 7 złotych na godzinę. Teraz fachowiec raczej za
takie wynagrodzenie nie podejmuje rozmowy. Żąda minimum 12 złotych. Ale tak naprawdę, trudno takich znaleźć. Jesteśmy
dużą, znaną firmą, i ciągle jeszcze udaje nam się zatrzymywać pracowników. Jednak pracujący u nas podwykonawcy, czyli
małe firmy budowlane, mają z tym duży kłopot – zauważa Piotr Morawiec z Chemobudowy SA, nadzorujący prace przy
budowie hali sportowej obok Zespołu Szkół Mechaniczno-Elektrycznych w Trzebini.
Roboty trwają tam już prawie cztery miesiące, a na placu budowy nie pojawił się do tej pory żaden lokalny budowlaniec, by
zapytać o możliwość pracy. W tej sytuacji inwestycje będą droższe, ale być może wykonane porządnie. Bo przykładów
fuszerek z ostatnich lat, na które wydano publiczne pieniądze, wykonanych po cenach dumpingowych (i pewnie przez
pracowników wziętych spod budki z piwem) w naszym powiecie nie brakuje.
Marek Oratowski

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 44 (758)
  • Data wydania: 31.10.06

Kup e-gazetę!