Nie masz konta? Zarejestruj się

Zastraszeni

05.07.2006 00:00
Wiszące na kolczastym drucie zwłoki kota, kilkumiesięczny szczeniak przywiązany do drzewa, pozrywane kable telefoniczne, zdewastowane przystanki autobusowe, kosze i płoty – to ostatnio przerażająca codzienność w Myślachowicach.
Wiszące na kolczastym drucie zwłoki kota, kilkumiesięczny szczeniak przywiązany do drzewa, pozrywane kable telefoniczne, zdewastowane przystanki autobusowe, kosze i płoty – to ostatnio przerażająca codzienność w Myślachowicach.
Pracownice myślachowickiego domu kultury wypowiedziały wojnę terroryzującym wieś młodocianym chuliganom. Niestety, na polu bitwy zostały niemal same.
Oprócz kilku mieszkańców, którzy, podobnie jak one, nie chcą dłużej patrzeć na bezkarność chuliganów, reszta, nawet gdy widzi, że wokół dzieje się coś złego, milczy. W obawie przed zemstą wyrostków woli nie wychylać głowy. Tymczasem bez konkretnych zgłoszeń policja ma związane ręce.

Pierwsze odważne
Małgorzata Wojtkowska, która w styczniu objęła stanowisko kierownika domu kultury, już wcześniej stawiała czoła łobuzom, gdy zaczęli traktować placówkę jak przytułek.
- Nie miałam nic przeciwko temu, żeby przychodzili do domu kultury, ale pod warunkiem, że będą się przyzwoicie zachowywać, a nie palić papierosy, pić alkohol i używać wulgarnych słów. Mimo moich próśb, robili swoje, dlatego zabroniłam im się tu pokazywać – opowiada Małgorzata Wojtkowska.
Młodzi zaczęli zatem robić jej na złość. Ustawili na jej samochodzie puste puszki po piwie, rysowali po karoserii. Raz udało im się wejść na organizowaną w placówce dyskotekę. Nie dość, że pobili się między sobą, to pozrywali otulinę z rur, porozbijali doniczki i lustro. Początkowo kierownictwo domu kultury nie chciało informować o tych incydentach policji, jednak gdy rozmowy z rodzicami młodocianych nie pomogły, zdecydowano się na pomoc stróżów prawa.

Odwet
- Policja poleciła nam, by zgłaszać im każdy przypadek chuligaństwa. Tak też zaczęłyśmy robić, bo gdyby komuś stała się krzywda, nas by obwiniano, że nie reagujemy – zaznacza Małgorzata Wojtkowska.
Młodzi najwidoczniej nie przestraszyli się policji, bo we wsi wciąż dochodziło do chuligańskich wybryków, i to w najbliższej okolicy domu kultury. Młodzież szczególnie upodobała sobie plac za budynkiem, gdzie do dziś pije alkohol i pali papierosy.
- Nie wiadomo czemu wyrwali nam metalowe drzwi od zsypu na popiół, spalili rozdzielnię prądu, zniszczyli klamki, porozbijali szyby, nie wspominając o osprayowaniu ścian czy regularnym zrywaniu kabli telefonicznych – podkreśla instruktor w domu kultury, Monika Kubczak, która również stała się obiektem zaczepek wandali.
Kilka tygodni temu wsią wstrząsnęła informacja o powieszonym na drucie martwym kocie, którego znalazły dzieci gości restauracji Arkady. Nie upłynęło kilka dni, gdy banda podpitych ludzi, wracając z jednego z barów, zdemolowała wszystko, co spotkała na drodze – przystanki autobusowe, znaki drogowe, kosze na śmieci, lampy. Mimo że do zdarzenia doszło w samym centrum wsi i z pewnością niejeden mieszkaniec widział, co się dzieje, nikt nie odważył się zeznawać. Kolejny przypadek to pobicie jednego z mieszkańców tuż pod jego domem. Mężczyzna, mimo że mocno oberwał, nie chciał zgłaszać tego na policję.
- Nie mamy do czynienia z groźnymi przestępcami, tylko z czterema chuliganami, bynajmniej nie anonimowymi, którzy wciąż są bezkarni, a co gorsza zachęcają młodszych, by się do nich przyłączyli. Swoim milczeniem mieszkańcy dają im na to społeczne przyzwolenie – rozkładają ręce pracownice domu kultury.

Zmowa milczenia
Radny z Myślachowic, Przemysław Rejdych, dziwi się, że społeczeństwo przymyka oczy na chuligańskie wybryki. Sporo zastrzeżeń ma także do efektywności pracy stróżów prawa:
- Z jednej strony, rozumiem mieszkańców, którzy w obawie przed zemstą boją się dzwonić na policję. Jednak powinni to zgłaszać, choćby anonimowo – uważa radny Rejdych. – Tym bardziej, że efektów pracy policji nie widać. Bo to, że częściej objadą radiowozem Myślachowice, nie pomaga. Do akcji powinny wkroczyć służby operacyjne. Gdy jeden czy drugi wyrostek zostanie ukarany, kolejni niczego złego już nie zrobią – dodaje.
Mł. asp. Grzegorz Sokolnicki, rzecznik prasowy chrzanowskiej komendy policji:
- Nie można mówić, że w sprawie poprawy bezpieczeństwa w Myślachowicach nic nie robimy, lub że jesteśmy bezradni. Patrole policji i dzielnicowi są tam codziennie. Ponadto, przeciwko tym młodym ludziom sekcja ds. wykroczeń prowadzi postępowanie, więc wcale nie są bezkarni – odpiera zarzuty Sokolnicki.
Przyznaje jednak, że największym problemem w walce z chuliganami jest bierność mieszkańców, którzy nawet anonimowo nie chcą informować policji. A bez pomocy ludzi funkcjonariusze mają ograniczone pole działania.
- To mała, lokalna społeczność, gdzie wszyscy się znają. Jeśli mieszkańcy chcą się pozbyć problemu, muszą z nami współpracować. Nie mogą dać się zastraszyć – dowodzi policjant.
- Gdy w minioną sobotę otrzymaliśmy zgłoszenie, że w okolicach domu kultury kilku młodych ludzi pije alkohol, od razu zareagowaliśmy. Efekt, to dwóch wylegitymowanych chłopców. Jeden w wieku siedemnastu lat, który od razu został ukarany mandatem, a drugi w wieku czternastu lat, przeciwko któremu sprawę skierujemy do sądu dla nieletnich. Dlatego warto po nas dzwonić – dodaje Sokolnicki.
Anna Jarguz

Na zdjęciu: Zaplecze myślachowickiego domu kultury to eldorado dla „grafficiarzy”, którzy zniszczyli elewację budynku

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 27 (741)
  • Data wydania: 05.07.06

Kup e-gazetę!