Nie masz konta? Zarejestruj się

Krajobraz żydowsko-cabański

19.04.2006 00:00
Chrzanów, widziany od strony szarych podwórek kamienic i walących się dzisiaj budynków przy ul. Niecałej, pokazuje część prawdziwego świata Żydów i cabanów.
Chrzanów, widziany od strony szarych podwórek kamienic i walących się dzisiaj budynków przy ul. Niecałej, pokazuje część prawdziwego świata Żydów i cabanów.
Centrum miasta przeszło gruntowny lifting. Gdyby je porównać z tym, które istniało jeszcze w II poł. lat 90., to różnica jest kolosalna. Wciąż jednak zachowało się co najmniej kilka miejsc, w swym kształcie i wyglądzie niezmienionych od czasów przedwojennych, a w niektórych przypadkach – od końca XIX w.
Zwiększony napływ Żydów nastąpił na przełomie XIX i XX w., co wiązało się z szybkim rozwojem ekonomicznym Chrzanowa.
W 1880 r. mieszkało w nim 4.410 wyznawców judaizmu (58,5 proc.), w 1890 r. – 3.519 (45,6 proc.), w 1900 r. – 5.504 (54,1 proc.), a w 1910 r. – 6.593 (57,2 proc.). Byli to w większości drobni kupcy i rzemieślnicy, skądinąd mający decydujący wpływ na życie gospodarcze miasta. W dwudziestoleciu międzywojennym starozakonni zdominowali m.in. handel końmi, wyszynk alkoholu, piekarnictwo, przemysł odzieżowy i poligraficzny, transport osób dorożkami. Żydzi tworzyli najliczniejszą grupę wśród adwokatów i lekarzy (dentystami byli wyłącznie wyznawcy mojżeszowi). Jednocześnie współczesnym mitem jest twierdzenie, że chrzanowscy Żydzi byli szczególnie bogaci. Wprost przeciwnie – w 1926 r. osoby niezamożne stanowiły aż 92,6 proc.
Żydowskie domy, zachowane do dzisiaj, wzniesiono w dużej części w II poł. XIX w. Dla starozakonnych była to najlepsza lokata kapitału, przynosząca realny dochód z wynajmu. Kamienice te z reguły nie posiadały jednak piwnic, co zapewne wiązało się z oszczędnościami budowlanymi (wówczas Żydzi dopiero się dorabiali). Stąd, zwiedzając podwórza kamienic przy ul. Kadłubek, 29 Listopada, Garncarskiej, Mickiewicza czy al. Henryka, można zobaczyć rzędy przylegających do ściany budynku lub wolno stojących komórek. Trzymano w nich głównie opał, czasem narzędzia gospodarskie.
Przed wojną katolicy na ogół nie mieszkali w ścisłym centrum miasta. W Rynku tylko jeden dom należał do cabańskiej rodziny. Była to parterowa chałupa – własność Oczkowskich, odstająca od całej reszty (dzisiaj stoi tam nowy budynek z kawiarnią Linda). Domy cabanów – często drewniane, zajmowały parcele przede wszystkim przy ul. Św. Krzyskiej, Krakowskiej, Balińskiej, Niecałej, Piaskowej, Sienkiewicza, Zielonej, jak również po drugiej stronie torów. W międzywojniu tylko nieliczni katolicy mieli okazałe kamienice – np. Konstanty Starzycki przy ul. Śląskiej 9 (od 1925 r.).
Tradycyjna cabańska zabudowa – zazwyczaj jednorodzinna, składała się z domu, obory i stajni. Zamożniejsi trzymali konie i krowy (żywy inwentarz uniemożliwiał zamieszkanie w centrum miasta). Na przełomie XIX i XX w. w świecie cabańskim panowała ogólna bieda. Większość była zmuszona wypożyczać np. konia i pług (tzw. sprzężaj), by zaorać pole.
Ten cabańsko-rolniczy świat przetrwał gdzieś do przełomu lat 60. i 70. Każdy, kto urodził się przynajmniej w roku 1950, pamięta obtarganych furmanów, stojących pod składem opałowym przy ul. Oświęcimskiej i zajeżdżających na wódkę do baru Krokodyl przy ul. Krakowskiej (miejsce postojowe znajdowało się obok bóżnicy żydowskiej). Być może właśnie ci furmani stanowili jeden z ostatnich przejawów historycznego cabaństwa, rozumianego jako kulturowo-społeczno-obyczajowa całość. Ta całość na pewno rozpadła się w II poł. XX w. – tak samo, jak umarła w Polsce kultura chłopska. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, tworzy po prostu mit.
Więcej informacji: Barbara Małecka, Żydzi w Chrzanowie 1918-1939, „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego”, wrzesień 1998, nr 3.

>>>Ze spisu płatników rocznych składek do żydowskiej gminy wyznaniowej, pochodzącego z 1926 r., wynika, że niezamożnych było aż 92,6 proc. chrzanowskich Żydów, średnio zamożnych – 7,2 proc., zamożnych – tylko 0,2 proc.
Bogusław Mąsior o cabanach:
- Nieżyjący profesor Mieczysław Mazaraki, wieloletni dyrektor Muzeum w Chrzanowie, przekonywał mnie, że cabaństwo to raczej legenda, ale wartościowa. Caban to dla mnie obywatel miasta Chrzanowa, emocjonalnie z nim związany i mający tu korzenie sięgające co najmniej dwóch pokoleń. Nie wiem, ile jest obecnie takich rodów. Sam nie dzielę jednak mieszkańców miasta na cabanów i niecabanów, bo byłoby to szkodliwe. Czasem się z tym spotykam, ale coraz rzadziej. Poza tym, współczesny caban nie wyróżnia się ani skośnymi oczami, ani kolorem skóry. Jestem natomiast przywiązany do cabańskich tradycji. Na przykład do pieczenia ziemniaków. W dawnym Chrzanowie był zwyczaj chodzenia z gotowym do pieczenia garnkiem do Łazienek (wtedy jeszcze można się było zamoczyć w Chechle) lub do lasu przy Oświęcimskiej. To były takie towarzyskie imprezy plenerowe. Do nazwisk cabanów dokładano kiedyś specyficzne przydomki określające np. posturę , profesję. O gałęzi Mąsiorów, z których się wywodzę, mówiono na przykład Dragany (od dragoni), bo byliśmy wysocy jak żołnierze lekkiej jazdy, zaś Mąsiorowie Dobijoki zajmowali się tkactwem.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 16 (730)
  • Data wydania: 19.04.06

Kup e-gazetę!