Nie masz konta? Zarejestruj się

Cabaństwa już nie ma!

12.04.2006 00:00
Duma współczesnych, kreująca mit mądrego i zaradnego cabana, zajęła miejsce dawnych pól uprawnych, oblepionych łajnem krów i obtarganych furmanów na ul. Oświęcimskiej.
Duma współczesnych, kreująca mit mądrego i zaradnego cabana, zajęła miejsce dawnych pól uprawnych, oblepionych łajnem krów i obtarganych furmanów na ul. Oświęcimskiej.
Po historycznym cabaństwie – jak po jajku wielkanocnym, dzielonym w Wielką Sobotę – zostały co najwyżej skorupki.
Jacy naprawdę byli rodowici mieszkańcy Chrzanowa; jaki był świat ich wartości, co z niego faktycznie przetrwało do dzisiaj, a co jest tylko barwną gloryfikacją przedwojennego miasta i okresu przedgierkowskiego?

Cabańska religijność
- W bocznej kaplicy kościoła świętego Mikołaja stał przepiękny grób w kształcie Golgoty – dar rodziny Otrębskich. Jako mały ministrant, też go trochę budowałem. Skały były wytłoczone w blasze, wsparte na konstrukcji drewnianej. Na górze świeciły się krzyże na trzy metry wysokie. Grób przepadł, nie wiadomo gdzie, w latach sześćdziesiątych – opowiada 76-letni Piotr Rusek, którego przodkowie od XVII w. mieszkali w Chrzanowie.
Twierdzi, że cabani byli nadzwyczaj religijni. Masarz Starzycki co najmniej dwa razy w roku organizował pielgrzymki do Kalwarii Zebrzydowskiej, m.in. w Wielki Tydzień. Do dzisiaj czuje zapach wędzonych świńskich ryjów, wiszących w sklepach Palki, Siary i Starzyckiego na ówczesnym Małym Rynku (obecnie ul. Sienkiewicza).
- My, cabani, lubimy tylko szynkę z kością. Parzyło się ją w Wielki Piątek – po pięć, sześć godzin. Receptura, przekazywana z pokolenia na pokolenie, była taka, że kilo szynki musi się parzyć jedną godzinę. Potem ten tłuszczyk, co został, wybornie smakował do jajka. Samą zaś szyneczkę kroiło się cieniutko – pan Piotr pokazuje metrowy nóż sprzed wojny.
Do święcenia cabani szli z potężnymi koszami. Po powrocie, ojciec - jako głowa rodziny, dzielił jajko na tyle części, ilu było domowników. Do każdego podchodził i składał mu życzenia. Skorupek ze święconych jajek nie wolno było wyrzucać. Zbierało się je, by po Wielkanocy, przy sadzeniu ziemniaków, posypać nimi ziemię.
- Dzwony kościelne, za wyjątkiem tych w Kościelcu, Niemcy przetopili na armaty. Pamiętam tę ciszę, jaka wtedy zapanowała w mieście w czas rezurekcji, i ten smutek wśród cabanów – wspomina Piotr Rusek.

Cabański pastuch
Nazwa caban, zarezerwowana dla rodowitych mieszkańców Chrzanowa, jest z reguły łączona z obecnością na naszych ziemiach „bestyji prosto z piekła”, czyli Tatarów. Historia mówi, że Mongołowie podczas pierwszego najazdu w 1241 r. spustoszyli prawie całą Małopolskę, zapędzając się aż pod Legnicę, ale nie wspomina o osiedlaniu się plemion tatarskich – ani wtedy, ani potem – na terenach dzisiejszych Żarek. Dla większości badaczy jest to tylko legenda. Ta nierzadko stanowi jednak bardziej kaloryczną pożywkę dla ludzkich umysłów, niż suche fakty. W książce Wiesława Konecznego „Libiąskie opowieści” urasta niemal do rangi historycznej prawdy. „Po drugim najeździe Tatarów na nasze ziemie (...) spora ich ilość w bitwie z polskim rycerstwem w okolicach Krakowa dostała się do niewoli – pisze autor. Potem tych tatarskich więźniów zatrudniono do ciężkiej pracy w kamieniołomie na Bukowicy i przy budowie murowanego zamku Lipowiec. Tatarom w niewoli lata powoli upływały, aż wreszcie nadeszła ich upragniona wolność, którą swą ciężką pracą odkupili sobie. Teraz dano im możliwość opuszczenia naszego kraju. Jednak oni nie chcieli stąd wyjechać do swej dalekiej Mongolii”.
Polski władca miał im pozwolić wypalić część lasu obok Chechła pod założenie osady i pól uprawnych.
- Niebawem Tatarzy, którzy osiedlili się na terenie dzisiejszych Żarek, sprowadzili z Węgier konie i pasterzy. Prawdopodobnie wybieg dla tych zwierząt rozciągał się wzdłuż rzeki Chechło aż po obecny Chrzanów. Pastuchom, których pogardliwie nazywano czabanami, nakazano zamieszkać w bezimiennej wówczas osadzie – późniejszym Chrzanowie. Od tych właśnie czabanów pochodzi nazwa caban – uważa Wiesław Koneczny.
Legenda opowiadająca o cabańskich korzeniach ma też inne oblicze. Niektórzy wywodzą cabanów bezpośrednio od trzech plemion tatarskich, zamieszkałych w Żarkach, Chrzanowie i Balinie. Tatarzy, po osiedleniu się na tych terenach, mieli prowadzić pasterski żywot. Wszak czaban znaczy w języku osmańsko-tureckim właśnie pasterz. Mianem cabanów należałoby zatem określać nie tylko rodowitych mieszkańców Chrzanowa, ale również Żarek i Balina.
Są tacy, dla których metamorfoza wojowników tatarskich w pasterzy jest zbyt podejrzana. Spekulują, że po nagłej śmierci chana, jego wnukowie powrócili do stolicy, wycofując wojska i pozostawiając po sobie zaplecze gospodarcze armii – stada bydła pod opieką pastuchów. W jednej chwili status tych ludzi się zmienił. Cabani – bo tak zostali nazwani, a może sami się tak nazwali – wrośli w miasto, tworząc jego elitę.
Eugeniusz Kępiński, chrzanowski kolekcjoner:
- Bardziej prawdopodobne jest wołoskie pochodzenie cabanów. Niektóre plemiona, idąc północnym łukiem Karpat, zboczyły, zakładając między innymi Suchą Beskidzką i Zawoję. Trzy z nich trafiły do Żarek, Chrzanowa i Balina. Chyba nieprzypadkowo te miejscowości zawsze się kłócą ze sobą.

Cabańska identyfikacja
- Do najważniejszych rodów cabańskich należą: Starzyccy, Palkowie, Oczkowscy, Dereszowscy, Ruskowie, Wartalscy, Kurkowie, Sykulscy, Bytomscy, Strzemeccy, Liszkowie – wylicza Piotr Rusek.
Część z dumą przyznaje się do związków z ludźmi przybyłymi ze Wschodu. Na przykład Antoni Liszka uważa się za rasowego cabana. Zarówno jego ojciec był cabanem, jak i matka – pochodząca z rodu Palków.
- W źródłach historycznych jest zapisane, że te dwa rody mieszkały w Chrzanowie już w okresie Wiosny Ludów – mówi.
Czy jednak ponad 150 lat wystarczy, by identyfikować się z cabaństwem?
- Wystarczy mieć dwa, trzy pokolenia „za sobą” – uważa Piotr Rusek.
- Według najczęściej powtarzanej opinii, caban to ten, którego obecność w tym mieście liczy sobie siedemset lat – stwierdza Eugeniusz Kępiński.

Cabańskie ciało i dusza
Dzisiaj trudno dokładnie wskazywać cechy, które by odróżniały cabanów od mieszkańców np. Olkusza czy Oświęcimia. Nikt bowiem nigdy nie prowadził badań nad odrębnością chrzanowian. Pozostają jedynie skrawki pamięci i nieliczne fotografie. Typowi cabani – zdaniem Kępińskiego – antropologicznie różnili się od pozostałych Małopolan.
- Można było się u nich dopatrzyć wschodnich rysów twarzy. Mogę też powiedzieć z autopsji, że najpiękniejsze chrzanowianki wywodziły się z rodów cabańskich, w szczególności z rodziny Starzyckich. Cabanki miały również dziwne zamiłowanie do futer, zwłaszcza futer z tchórzy.
- Starsze cabanki przeważnie nosiły na głowach chusty. Cabani zaś byli na ogół brunetami – dopowiada Antoni Liszka.
Rzemiosło stanowiło główne zajęcie mieszkańców Chrzanowa. Zajmowali się oni m.in. szewstwem, masarstwem, ślusarstwem, wypiekiem chleba. Handel na ogół nie przynosił jednak dochodów, pozwalających utrzymać rodzinę. Większość cabanów parała się więc dodatkowo pracą na roli oraz hodowlą bydła i koni.
- Jest rzeczą ciekawą, że wszyscy furmani z Chrzanowa byli cabanami. Ten związek cabanów z końmi widać ponadto w „końskich” nazwiskach, np. Dereszowscy, Strzemeccy – zauważa Kępiński.
Cabani byli nierzadko postrzegani z jednej strony jako spryciarze, cwaniacy, kombinatorzy (byle mieć, ale dużo się nie narobić), z drugiej – jako ludzie honorowi, którzy nie dają sobie w kaszę dmuchać. Całe mnóstwo zachowanych pozwów sądowych pozwala ponadto stwierdzić, że mieli skłonność do nadużywania alkoholu, oraz byli porywczy w zachowaniu.
- I nie chcieli się uczyć. Dopiero powojenne pokolenie ruszyło na uniwersytety – dodaje Piotr Rusek.

Prawda
W pierwszej monografii Chrzanowa z 1934 r., pióra Jana Pęckowskiego, czytamy, że nie ma żadnych dowodów na społeczne funkcjonowanie nazwy caban. Rodowici cabani mówią zupełnie co innego i nie ma powodów, by im nie wierzyć.
- Jeśli wywodzić cabanów od Tatarów, to nazwa ta jest tak samo stara, jak sami cabani – mówi Eugeniusz Kępiński. – Kiedyś, słowo to miało znaczenie absolutnie pejoratywne. Jeszcze w latach 50. i 60. żaden z moich kolegów z I LO nie odważyłby się publicznie powiedzieć, że jest cabanem.
Twierdzi, że ówczesne cabaństwo stanowiło szczelnie zamknięty świat. Nie pamięta związków małżeńskich zawartych pomiędzy cabanką a kimś, kto przyjechał tutaj np. za pracą w Fabloku. Co prawda cabańskie rody były silnie związane z Chrzanowem, ale nie wynikało to tylko z sentymentu i poczucia przywiązania. Wszyscy cabani, mieszkając w tym mieście, jednocześnie w nim pracowali. Poza tym, opuścić miasto mogła osoba wybitna, a większość cabanów była prostymi rzemieślnikami, nie mającymi szans na odniesienie większego sukcesu w świecie. Zresztą, na tym punkcie mieli kompleksy.

Mit
- Cabani kojarzą mi się z ludźmi, którzy mocno identyfikują się z Chrzanowem. Są w stanie powiedzieć: to jest moje miasto i chcę dla niego zrobić coś dobrego. Dla mnie każdy, kto obecnie tak myśli, może się mienić cabanem. Sama też uważam się za cabankę – mówi Romana Rusek, córka Piotra Ruska.
Faktem jest, że związana z cabaństwem duma współczesnych wypłynęła całkiem niedawno. Czy jest to jednak przejaw mitologizowania rzeczywistości?
- Cabaństwo, oprócz pewnego systemu wartości, ale też języka, obrzędów, zabobonów i sporej dawki kiczu, przejawiało się w tych polach uprawnych, których już nie ma, w tych koniach, w tej cabańskiej biedzie. Jeśli ktoś, kto z dumą nazywa się cabanem, miałby dzisiaj, tak jak dawniej, dwie obsrane krowy na krzyż i pusty garnek, nie mówiłby głośno o swoim cabaństwie. Jeśli natomiast jeździ luksusowym autem, to sprawa wygląda zupełnie inaczej – stwierdza Kępiński. – Mówienie o cabaństwie w kategoriach pięknych i wyłącznie w kontekście wielopokoleniowej tradycji oraz przywiązania do Chrzanowa stanowi kompletne odrzucenie historii. Przy takim podejściu, cabanem rzeczywiście może być każdy – dodaje.

Na zdjęciu: cabanka w odświętnym stroju (zdj. z 1916 r. ze zbiorów E. Kępińskiego)

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 15 (729)
  • Data wydania: 12.04.06

Kup e-gazetę!