Powiatowy Urząd Pracy w Chrzanowie zatrudnia 60 osób, które przyjmują dziennie ponad 400 petentów. A wszystko na powierzchni 600 metrów kwadratowych.
- Ta ciasnota wyklucza wiele możliwych inicjatyw, na które moglibyśmy uzyskać pieniądze z funduszy UE. A przez to bezrobotni tracą swoją szansę. Dlatego nic nie jest pilniejsze w powiecie od nowej, obszernej siedziby dla PUP-u. Takiej, jak na przykład gmach po Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Marketingu – uważa wicedyrektor placówki, Jerzy Kasprzyk.
Atmosfera klitek, w jakich pracują urzędnicy, udziela się również przychodzącym tu, przecież nie dla przyjemności, bezrobotnym. Zatłoczone korytarze, sale, pokoje, działają na wszystkich przygnębiająco. Tak, że od razu myśli się tylko o tym, jak stąd najszybciej wyjść. Przykładem dziennik podawczy na parterze, gdzie do pokoiku o powierzchni 9 m kw. codziennie przychodzi ponad sto osób. A jeszcze zlokalizowano tu ręczną centralę telefoniczną, bo pieniędzy na zakup automatycznej, z wybieraniem tonowym, nie ma. Albo Wydział Pośrednictwa Pracy, który w trzech pomieszczeniach o łącznej pow. 43 m kw., przyjmuje dziennie ok. 150 osób. Jak z nimi dyskretnie rozmawiać? Jak zapewnić normalne warunki dla oczekujących na rozmowę? To dylematy nie do rozwiązania, jak kwadratura koła.
Bezrobotni, stłoczeni w kolejce na korytarzu, mówią bez ogródek: - Współczujemy pracownikom, że urzędują w takich warunkach. I nie możemy zrozumieć dlaczego, skoro budynek starostwa, po sąsiedzku, jest taki przestronny. Może tak zamienić obie te instytucje miejscami?