Nie masz konta? Zarejestruj się

Rzucona na głęboką wodę

16.11.2005 00:00
Rozmowa z Wandą Stępień, długoletnią kierownik Urzędu Stanu Cywilnego w Trzebini.
Mija 30 lat, odkąd została Pani szefową Urzędu Stanu Cywilnego w Trzebini. Z początkiem przyszłego roku zamierza Pani odejść na emeryturę. Trudno będzie się pożegnać z pracą urzędnika?
- Decyzja nie była łatwa. Już kilka lat temu rozważałam taką możliwość, ale dopiero podczas tegorocznych wakacji, gdy doszło mi szereg dodatkowych obowiązków, doszłam do wniosku, że nadszedł czas, by oddać pałeczkę młodszemu pokoleniu. Nie zamierzam jednak tak do końca żegnać się z urzędem. Nadal będą służyć innym moim doświadczeniem. Niewykluczone, że zostanę, na przykład, na pół etatu. Burmistrz mi to zaproponował.
Marzyła Pani kiedyś o pracy kierownika USC?
- Z wykształcenia jestem ekonomistą. Rozpoczynając w 1968 roku pracę w urzędzie nie spodziewałam się, że za parę lat przyjdzie mi kierować urzędem stanu cywilnego. Nominację, początkowo na zastępcę kierownika USC, wręczono mi niespodziewanie w 1973 roku, gdy szef był na urlopie. Nikt nie pytał się mnie nawet o zdanie. Pamiętam, że byłam przerażona, gdy nagle w sobotę musiałam udzielić kilku ślubów. Od razu rzucono mnie na głęboką wodę. Dopiero po chrzcie bojowym, pojechałam na kurs do Zakopanego.
Teraz, z perspektywy czasu wiem, że była to praca dla mnie. Pełniąc tę funkcję, jeśli nie kochać ludzi, to przynajmniej trzeba ich lubić. A tak jest właśnie ze mną.
Pani największy sukces zawodowy?
- Otrzymuję od ludzi wiele pisemnych podziękowań za to, co robię. I to jest chyba obiektywna ocena mojej pracy.
Podczas mojej 30-letniej kariery nie zdarzyło się, by uchylono którąś z moich decyzji. Nigdy nie było na mnie także żadnych pisemnych skarg, co też uważam za osobisty sukces. Poza tym, jestem chyba jedyną osobą w urzędzie, która przez ostatnie 10 lat nie przechorowała ani jednego dnia.
W życiu zdarzają się również porażki. Czy ma Pani jakąś na swoim koncie?
- Oczywiście. Największą jest ta, że mimo moich usilnych starań, nie udało mi się przenieść urzędu stanu cywilnego do Dworu Zieleniewskich. W budynku urzędu miasta nie ma takiego klimatu, jak w Dworze. Gdy uda się zrealizować ambitne plany budowy trzebińskiego centrum administracyjnego, doczekamy się pewnie pięknej sali ślubów.
Podczas tych 30 lat pracy udzieliła Pani około dziesięciu tysięcy ślubów. Czy któraś uroczystość utkwiła Pani szczególnie w pamięci?
- Było wiele wzruszających, śmiesznych, a nawet mrożących krew w żyłach momentów. Pamiętam pana młodego, który był tak zdenerwowany, że nie wiedział, na który palec powinien założyć żonie obrączkę. Przez chwilę szamotał się, aż w końcu wziął moją rękę i zaczął nakładać na palec pierścionek. Śmiechu było sporo.
Trudno było utrzymać powagę także podczas ślubu trzebinianki z obywatelem Niemiec. Otóż, świadek pana młodego był wyjątkowo tęgim mężczyzną. Gdy nadszedł moment składania przysięgi, nie mógł wydostać się z krzesła. Kręcił się, wiercił, wstawał razem z krzesłem i nic. Szczególnie tłumacz przysięgły, który towarzyszył mi podczas udzielania ślubu, nie mógł powstrzymać śmiechu, przez co cała ceremonia się przeciągała.
Z kolei inny mężczyzna, gdy nic na to nie wskazywało, nagle, gdy miał właśnie podpisać akt ślubu, nagle zemdlał. Był tak rosły, że sama nie mogłam go utrzymać i zaczęłam krzyczeć, by ktoś mi pomógł.
Była też pani, która zaczęła rodzić podczas udzielanego jej ślubu. Znieśliśmy ją do karetki na krześle, bo biedna nie mogła już nawet chodzić o własnych siłach.
Z kolei jeden pan o mało, co nie stracił oka przy otwieraniu szampana. Korek uderzył go tak mocno, że potrzebna była operacja
Można by książkę napisać...
- Niewykluczone, że gdy znajdę w końcu trochę wolnego czasu, właśnie tym się zajmę. Zachęcano mnie bym napisała pamiętnik urzędnika. Rękę do pisania mam, brakuje tylko wydawcy.
A jakie są Pani plany na przyszłość?
- Od lat związana jestem z TRS Niezależność. Aktywnie angażuję się w działalność organizacji, gdzie pełnię też funkcję kronikarza. Udzielam się społecznie. Więc myślę, że po odejściu na emeryturę, na pewno nie będzie mi się nudzić. Tym bardziej, że rozważam możliwość kandydowania na radną, by nadal móc uczestniczyć w życiu miasta.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 46 (709)
  • Data wydania: 16.11.05

Kup e-gazetę!