Nie masz konta? Zarejestruj się

Dobry rok dla cynku

16.11.2005 00:00
Na filmach fantastycznych kursują w mrocznym kosmosie potężne maszyny. Podobny, ale podziemny kosmos mamy pod naszymi stopami: 400 km splątanych tuneli kopalni „Trzebionka”.
Na filmach fantastycznych kursują w mrocznym kosmosie potężne maszyny. Podobny, ale podziemny kosmos mamy pod naszymi stopami: 400 km splątanych tuneli kopalni „Trzebionka”.
- To jest dobry rok dla cynku. Dzięki światowej koniunkturze na metale oraz restrukturyzacji zakładu osiągnęliśmy niewielki zysk – Bogusław Włodarczyk, kierownik ruchu i naczelny inżynier „Trzebionki” zaprasza na wycieczkę w głąb ziemi.

Szczęść Boże
W szatni dostaję, jak w każdej kopalni, gumowce, onuce, flanelową koszulę i ubranie robocze. Ale tu spodnie ogrodniczki i kurtkę wykonano z bardzo dobrej bawełny. Dodatkowo, opatrzono odbijającymi światło paskami.
- Na dole kursuje tyle pojazdów, że każdy musi być doskonale widoczny w świetle ich reflektorów – tłumaczy inżynier Włodarczyk i prezentuje trzymaną w ręku laskę. To nie tylko symbol dozoru, pomaga również utrzymać równowagę, gdy brodzi się po kałużach w mrokach podziemi. Albo służy jako młotek geologiczny, kiedy trzeba wydłubać ze ściany próbkę rudy.
Na koniec jeszcze hełm, pochłaniacz gazów, krótka instrukcja obsługi lampy górniczej i obowiązkowy wpis do księgi ewidencyjnej. Wcześniej już przeżegnałem się pod obrazem św. Barbary i zostałem pouczony na wszelki wypadek, że na dole mówi się nie „dzień dobry” a „szczęść Boże”.

Podziemne miasto
Prawie 200 m w dół zjeżdżamy terenowym land roverem, po długiej na 1500 m upadowej. Kierujący pojazdem sztygar Michał Jarczyk zatrzymuje się na chwilę pod niewielką bramą. Pracownik ochrony zapisuje kto i gdzie jedzie. Za masywnymi drzwiami zaczyna się czeluść, skąpo oświetlona neonówkami. Reflektory auta zaledwie rozpraszają mrok, ślizgając się po zabezpieczonych stalową siatką ścianach tunelu.
Równolegle do upadowej, którą jedziemy, ciągnie się druga. Tam potężny transporter taśmowy wydobywa na powierzchnię urobek już wstępnie rozdrobniony przez kruszarki szczękowe, zainstalowane pod ziemią.
Po drodze mijamy wiadukty, pokonujemy mosty, zupełnie jak w wielkim mieście, nasyconym infrastrukturą. Na skrzyżowaniach tuneli wprawdzie nie ma sygnalizacyjnych świateł, ale są znaki podporządkowania i stopu, identyczne do tych, które obowiązują 200 metrów wyżej. Nic dziwnego, tu także królują maszyny: wozy wiertnicze, transportowe, ładujące i odstawcze.

Królestwo byka
Do maszyny TORO trudno podejść inaczej, niż z respektem. Ten wóz ładująco-odstawczy jest niski, lecz długi i niesamowicie silny. Jego diesel ma 330 koni. Potrafi zabrać jednorazowo 20 ton pokruszonej skały i przetransportować ją kilkaset metrów dalej do zbiornika rozdrabnialni.
Kabina tego potwora przypomina pokład rakiety. Jest klimatyzowana, ma aparaturę muzyczną i joystick zamiast kierownicy.
- Właśnie słucham Budki Suflera – zatrzymuje byka (toro znaczy w języku finskim byk) jego operator, Artur Jopek.
Stojąc przy rurze wydechowej, w ogóle nie czuć spalin silnika, tylko ciepło i wilgoć pary wodnej.
- Te maszyny to światowa czołówka w swojej klasie. Zarówno jeśli chodzi o techniczne możliwości jak i parametry oczyszczania spalin. Niemniej dostarczamy na dół tyle świeżego powietrza, aby przypadało go, zgodnie z normami, minimum 2 kubiki na każdego pracownika i 4,2 kubika na każdego konia mechanicznego uruchomionych maszyn – informuje inż. Włodarczyk.

Korekty z satelity
Odchodzimy bocznym tunelem, by zobaczyć pokłady rudy. W wysokich na kilka metrów ścianach korytarzy srebrzą się cienkie pasemka. To ołów przerastający z rzadka skały. Faktycznie, widać gołym okiem, że tego metalu nie może być więcej jak 1,5 proc. Cynk tak nie rzuca się w oczy, bo nie błyszczy. Tylko doświadczony górnik potrafi odkryć w gamie barw (od żółtej do brunatnej) rudę cynku – blendę.
- Pokłady się wyczerpały. Kopiemy w cztery strony świata od siedziby zakładów i nic nowego tam nie ma. A każde wyrobisko trzeba zabezpieczyć podsadzką z piasku, bo przecież ziemia nie może się zawalić na przykład pod Rafinerią w Trzebini, czy pod torami kolejowymi, prowadzącymi z Krakowa do Katowic – tłumaczy dalej mój przewodnik.
Podsadzka wypełnia także wyrobiska pod osadnikiem. Ta wielka hałda górniczych odpadów mineralnych, zlokalizowana pomiędzy Chrzanowem a Trzebinią, stanowi najbardziej widoczny znak działalności zakładów. Jej ruchy obserwują z kosmosu satelity, bo tak ogromna masa ziemi (ponad 30 mln ton) nie może nagle się osunąć. Te pomiary umożliwiają dokonywanie odpowiednich korekt podczas usypywania kolejnych wałów i dolewania kolejnych porcji płuczki.

Co daje nadzieję
Już na powierzchni, w gabinecie szefa ruchu ZG „Trzebionka” rozmawiamy o ich kondycji.
- Koniunktura na cynk jest dla nas jak zbawienie. Na giełdzie w Londynie tona tego metalu wzrosła od połowy roku 2003 ponad dwukrotnie, bo z 730 USD za tonę do 1500 USD. Podobnie jest z ołowiem, który z 450 USD za tonę podrożał aż na 950 USD. Te ceny, po przeprowadzonej restrukturyzacji zakładów, generują u nas niewielki zysk. Jeśli tak będzie na rynkach światowych dalej, to jeszcze utrzymamy się dwa albo trzy lata – uważa inż. Włodarczyk.
Pytam, co daje taką nadzieję, Londyn?
- Nie, Chiny, które nakręcają światową koniunkturę. Potrzebują dużo cynku do produkcji materiałów budowlanych przed olimpiadą. Ołów z kolei potrzebny jest np. w aparatach elektrycznych – wyjaśnia rozmówca.
I dodaje, że ani Londyn, ani nawet Chiny „Trzebionce” by nie pomogły, gdyby nie gruntowne przemiany spółki. Obecnie zatrudnia ona tylko 640 osób, z czego 460 to górnicy pracujący pod ziemią.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 46 (709)
  • Data wydania: 16.11.05

Kup e-gazetę!