Mateusz, uczeń PG nr 1 w Trzebini, uczestniczył w sobotniej akademii szkolnej. Śmiał się, jeździł na swoim motorku, zagadywał dziewczyny. W niedzielę rano kolega znalazł go martwego. Wisiał na drzewie.
24 września wieczorem był ostatni raz w domu. Następnego dnia, o godz. 7.50, jego zwłoki odkryto w lesie, 200 metrów od ul. Prostej w Trzebini (os. Krze). Obok leżał motorek marki Jawa. Chrzanowska prokuratura wszczęła w tej sprawie postępowanie. Wstępnie wykluczono udział osób trzecich.
- Nigdy nie przeżyłam śmierci swojego ucznia – Krystyna Wojtas, dyrektor PG nr 1 w Trzebini, kryje twarz w dłoniach.
Mateusz właśnie zaczął drugą klasę. Pedagog Mirosława Kołacz mówi, że był osobą bardzo dynamiczną i wesołą, zawsze miał wokół siebie kolegów. Pochodził z dobrej rodziny. W nauce nie był orłem, ale dawał sobie radę. W wakacje zdał poprawkowy egzamin z matematyki, więc w nowy rok szkolny wszedł z uśmiechem na ustach. Dlaczego popełnił samobójstwo?
- Przyczyny są bardzo złożone, mają charakter społeczno-środowiskowy. Na pewno wątek uczuciowy nie był powodem tej tragedii – zapewnia dyrektor Wojtas.
- Okres gimnazjum i liceum należy do najtrudniejszych, bo młody człowiek przeżywa tak, jak dorosły, ale nie jest psychicznie przygotowany, żeby radzić sobie samemu w skomplikowanych sytuacjach – dodaje pedagog Mirosława Kołacz.
Szkoła stanęła na wysokości zadania. Gdy tylko dyrekcja dowiedziała się o śmierci Mateusza, poprosiła o natychmiastową pomoc pracowników poradni psychologiczno-pedagogicznej. W poniedziałek nie było lekcji, psychologowie rozmawiali z koleżankami i kolegami czternastoletniego samobójcy. W korytarzu, zaraz za drzwiami wejściowymi do szkoły, samorząd uczniowski powiesił na tablicy zdjęcia Mateusza. Nad nimi ostatnie słowa: „Jak sercu powiedzieć: nie płacz, kiedy rozpacz serce pożarła”.