Nie masz konta? Zarejestruj się

Szafa gra, ale nie do końca

07.09.2005 00:00
Gdy z głośników ogródka piwnego po raz „enty” popłynął „Parostatek” Krzysztofa Krawczyka, ktoś nie wytrzymał i wyłączył wtyczkę od szafy grającej.
Gdy z głośników ogródka piwnego po raz „enty” popłynął „Parostatek” Krzysztofa Krawczyka, ktoś nie wytrzymał i wyłączył wtyczkę od szafy grającej.
Od czerwca na odnowionym chrzanowskim Rynku działa ogródek piwny. Oprócz możliwości napicia się różnych napojów, klienci mogą też posłuchać przebojów z szafy grającej. Wrzucając monetę, wybiera się utwór i po chwili z głośników wydobywa się miły sercu przebój. Jednak kilku młodych chrzanowian, którzy w sobotnie popołudnie przyszli do ogródka na piwo, nie zastanawiało się nad wyborem repertuaru. Chcieli słuchać tylko jednej melodii – „Parostatku” Krzysztofa Krawczyka.
- Ta piosenka przywołuje w nas miłe wspomnienia. Złotówkę kosztuje puszczenie jednego utworu. Najpierw wrzuciliśmy 9 złotych. Ale było nam jeszcze mało, więc chcieliśmy piosenki posłuchać kolejne 17 razy. Niestety, nie umożliwiono nam tego. Już wcześniej pani stojąca za barem przyciszała piosenkę. Podburzała też ludzi siedzących przy stolikach, by wyrażali niezadowolenie z tego, że ciągle szafa gra jedno i to samo. W pewnym momencie brutalnie wyciągnęła wtyczkę i odwróciła się na pięcie. Mimo naszych protestów, nie udało nam się usłyszeć do końca tego, co zamówiliśmy. Właściciel ogródka, który zjawił się w międzyczasie, wziął stronę swoich pracownic. Chciał nam zwrócić pieniądze, ale nie chcieliśmy. Faktem jest jednak, że kilka dni potem kolega odebrał 16 złotych, jakie wrzuciliśmy za drugim razem do szafy – opowiada jeden z miłośników „Parostatku”, Paweł Odynokow.
Pracownice ogródka nieco inaczej opisują przebieg zajścia.
- Panowie siedzieli u nas dość długo. W tym czasie trochę wypili. Zachowywali się dość niegrzecznie. Choć w ogródku jest samoobsługa, chcieli być obsługiwani przy stoliku. Tamtej soboty było u nas mnóstwo klientów. Początkowo jakoś znosili jednostajną melodię. Potem jednak zaczęli się niecierpliwić. Zaczęło się od głośnych pytań, kiedy ten parostatek wreszcie dopłynie. Potem o mało co nie doszło do bójki. Bo klienci zaczęli się już szarpać z miłośnikami Krawczyka. Niektórzy usiłowali nawet wrzucać monety, byle tylko zmienić melodię. Nic to nie dało, bo najpierw muszą zostać przegrane te piosenki, które już zostały zamówione. Początkowo szafa grała na pełny regulator. W takim hałasie nie słyszałam nawet, co mówią do mnie klienci. Tym bardziej, że byłam już zmęczona po całym dniu. Dlatego przyciszyłam pilotem dźwięk. W pewnym momencie jeden z klientów nie wytrzymał i wyciągnął wtyczkę z gniazdka – mówi barmanka Anna.
- Odkąd szafa stoi, nigdy nie było żadnych problemów. Choć piosenki wybierali w niej zarówno młodzi, jak i starsi. Wiem, że mężczyźni zapłacili za te wszystkie piosenki, ale wytrzymałość klientów też ma swoje granice – dodaje druga pracownica - Magda, która również była świadkiem zajścia.

Zwykle, określenie „szafa gra” było synonimem tego, że wszystko jest w porządku. Jednak w tym przypadku szafa nie do końca grała. Dosłownie i w przenośni. Pewnie rozwiązaniem byłoby ustalenie jakiegoś regulaminu korzystania z urządzenia. Albo takie jego przeprogramowanie, by niemożliwa była zbyt długa sekwencja tych samych „kawałków”. Obie strony w zasadzie mają rację. Bo umowy (nawet te zawierane przy pomocy monety wrzucanej do szafy grającej) powinny być dotrzymywane. Z drugiej strony, istnieje też coś takiego, jak zasady współżycia społecznego.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 36 (699)
  • Data wydania: 07.09.05

Kup e-gazetę!