Nie masz konta? Zarejestruj się

I po ogórkach

24.08.2005 00:00
W akcie protestu, sołtys Podłęża i miejscowy radny nie zorganizowali kalwaryjek.
W akcie protestu, sołtys Podłęża i miejscowy radny nie zorganizowali kalwaryjek.
Dlaczego nie odbyły się w tym roku? – pytam sołtysa, Mariana Kubielę.
- Kalwaryjki niech robią ci, którzy tylko szumieć i narzekać potrafią na sołtysa i radnego. A zresztą, w tym roku jest żałoba po śmierci Ojca Świętego – usłyszałam.

Uderz w stół
W „Przełomie” ukazało się kilka tekstów na temat sporów wiejskiej społeczności w Podłężu. Wszystko zaczęło się od kwietniowej wypowiedzi radnego Kazimierza Barana, który mówił o kłótliwym środowisku („P” nr 16). Zgodnie z porzekadłem: uderz w stół, a nożyce się odezwą, reakcja na tę opinię była natychmiastowa. Do redakcji zgłosiło się kilku mieszkańców Podłęża, którzy nie zgadzają się z radnym Baranem.
I tak się zaczęło. Na naszych łamach mieszkańcy oraz przedstawiciele lokalnego samorządu żonglowali swoimi racjami przez kilka miesięcy. Podczas lipcowej sesji Rady Miejskiej w Alwerni zniecierpliwiony radny Baran przyznał nawet publiczne, że „od pewnego czasu obserwuje nagonkę medialną na swoją osobę”.
Nastał sierpień, a wraz z nim czas kalwaryjek – święta miejscowej społeczności, któremu mieszkańcy hołdowali od bardzo dawna.
Wiele lat temu, pielgrzymi powracający z uroczystości w Kalwarii Zebrzydowskiej w dzień Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, byli witani przez mieszkańców Podłęża kiszonymi ogórkami i muzyką. A potem bawiono się w karczmie tuż przy promie, który przeprawiał podróżnych przez Wisłę.

Sześć lat pyskówki
Z biegiem lat charakter imprezy uległ pewnej modyfikacji, ale przesłanie pozostało: trzeba się bawić i radować do białego rana. Tak też było w ubiegłym roku. Sołtys i rada sołecka przygotowali piękną biesiadę, a dodatkowo przybyłym rozdawali ogórki. I tego wszystkiego w tym roku zabrakło. Zaskoczeni byli wszyscy, włącznie z burmistrzem Alwerni i pracownikami Samorządowego Ośrodka Kultury w Alwerni, którzy sporządzili nawet stosowne informacje o nadchodzących kalwaryjkach.
- Sześć lat się angażowałem. Teraz niech mnie zastąpią ci, którzy tylko ciągle pyskują. Zobaczą wtedy, ile to wysiłku i pieniędzy kosztuje. Przecież za wszystko trzeba zapłacić z własnej kieszeni: za transport, przywóz parasoli, za towar itd. Potem dopiero przychodzi się do gminy z rachunkami i czeka na zwrot gotówki. I za to nawet słowa dziękuję nie usłyszałem – mówi sołtys Marian Kubiela.

Nie podoba się?
To nie ma!

Ale czy sołtysowi nie szkoda, że kalwaryjek nie było?
- Przynajmniej odpocząłem. Nikt mnie nie będzie rozliczać i pytać, ile zarobiłem na festynie! Przy okazji dodam, że z ubiegłorocznej zabawy też złotówki zysku nie było, a tylko straty. Przykładem prąd, który czerpaliśmy z mojego domu przez 48 godzin – dodaje Kubiela.
Sołtys się obraził. Ma także za złe niektórym mieszkańcom, że narzekają na obskurne centrum wsi. Stoją tam ławy – pamiątka po ubiegłorocznym festynie. Fakt, że nie prezentują się zbyt okazale.
- To niech zrobią ładniejsze – kwituje sołtys. – Dla mnie wyglądają naturalnie. Nie malowaliśmy ich.
Sołtys Podłęża i radny Kazimierz Baran trzymają się razem. I razem podjęli protest. Dokąd potrwa i dlaczego cierpi na tym tradycja?

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 34 (697)
  • Data wydania: 24.08.05

Kup e-gazetę!