Nie ma przesłanek do wszczęcia postępowania przeciwko spadkobiercy nieczynnej kopalni w Sierszy z powodu śmiertelnego wypadku, do jakiego doszło w rejonie szybu Artur w marcu br.
Takie stanowisko zajęła chrzanowska prokuratura, umarzając postępowanie w tej sprawie.
Przypomnijmy: chodzi o śmiertelny wypadek na terenie byłej KWK Siersza, który wydarzył się 23 marca. Poszukiwacze złomu weszli do ponaddwumetrowej dziury. Wtedy ziemia się osunęła, a na nich zwalił się betonowy blok. Trzeba było użyć sprzętu hydraulicznego oraz poduszek ciśnieniowych, by wydobyć dwóch mężczyzn. Jeden z nich już nie żył. Jego młodszy kolega odniósł poważne obrażenia.
Czy można było temu zapobiec? Jak zmusić spadkobiercę zakładu do zadbania o pokopalniane mienie? – te pytania zadawali sobie trzebińscy radni, na których wniosek skierowano pismo do prokuratury.
Prokuratura zresztą już wszczęła postępowanie w sprawie (kwalifikacja prawna dotyczyła art. 155 Kodeksu karnego „Kto nieumyślnie powoduje śmierć człowieka, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”).
Umorzono je w zeszłym tygodniu, ze względu na brak znamion popełnienia przestępstwa. Jak dowiedzieliśmy się od Piotra Kosmatego, zastępcy prokuratora rejonowego w Chrzanowie postępowanie nie wykazało, by właściciel terenu – Spółka Restrukturyzacji Kopalń – dopuściła się jakichś zaniedbań.
Na zoranym przez poszukiwaczy złomu rejonie szybu Artur właściciel umieszczał informacje o zakazie wstępu. Metalowe tablice systematycznie jednak znikały. Napis ostrzegawczy pomalowano więc farbą na jednym z budynków. I to nie pomogło, podobnie jak taśma, którą zabezpieczano teren (SRK dostarczyło do prokuratury stosowną dokumentacją fotograficzną).
Osoby, które wchodziły na teren byłej kopalni, czyniły to więc na własną odpowiedzialność – uznała prokuratura.