Nie masz konta? Zarejestruj się

Konfrontacja

24.05.2005 00:00
Najbardziej znani przedstawiciele lokalnego półświatka mają już prawomocne wyroki za zniszczenie mienia i udział w pobiciu podczas pamiętnej burdy w grudniu 2002 r. w restauracji Cyganeria w Chrzanowie.
Najbardziej znani przedstawiciele lokalnego półświatka mają już prawomocne wyroki za zniszczenie mienia i udział w pobiciu podczas pamiętnej burdy w grudniu 2002 r. w restauracji Cyganeria w Chrzanowie.
Teraz okaże się, czy byli również winni popełnienia innych dwóch czynów, o które są oskarżeni: rozboju i gróźb karalnych. To efekt wniesionej apelacji od wyroku sądu I instancji do Sądu Okręgowego w Krakowie.
Dlaczego oskarżeni nie przyznają się do winy?
Na rozprawę Ćmaga przyjechał w asyście policjantów. Przywieziono go z zakładu karnego.
W przeciwieństwie do swego kompana, Bereta przebywa na wolności (obecnie leczy się psychiatrycznie) i pracuje za 800 zł miesięcznie. Tak przynajmniej powiedział w sądzie.
Oprócz oskarżonych, na rozprawie zjawili się też świadkowie, choć nie wszyscy. Nie przybył właściciel restauracji Roman K. oraz Jerzy K., którego feralnego dnia dotkliwie pobito (miał rozbitą głowę i połamane żebra). Rozpoznająca sprawę sędzia Janina Płonka za nieusprawiedliwioną nieobecność świadków nałożyła na nich po 1 tys. zł kary.
Ani Bereta, ani Ćmaga nie przyznali się do popełnienia rozboju. Obaj odmówili składania wyjaśnień, podtrzymując swe wcześniejsze zeznania. Czyli – że byli w restauracji, pili alkohol i potem trochę narozrabiali, bo z równowagi wyprowadziła ich zła, podobno, obsługa. Zwłaszcza Ćmagę, który jak zeznał, bardzo źle znosi alkohol i miewa po nim zaburzenia osobowości.
W efekcie rozbiło się trochę szkła, ktoś rzucił krzesłem. Przy okazji oberwało się solidnie barmanowi, który potem trafił do szpitala w Oświęcimiu. Odwiedzili go tam, owszem, ale nie po to, by zastraszyć pokrzywdzonego, lecz go przeprosić. Bo poczuwali się do winy.
Do rozboju się nie przyznają, bo żadnych cudzych pieniędzy nie żądali, tylko swoich – zwrotu 20-30 zł napiwku.

Świadek się gubi
Jako pierwsza na czwartkowej rozprawie zeznawała barmanka, Andżelika J.
Podobnie jak podczas wcześniejszych rozpraw utrzymywała, że nie była do końca świadoma tego, co mówi, gdy zeznawała na komendzie bezpośrednio po zajściu (potem zasadniczo zmieniła zeznania).
Te złożone w komendzie poważnie obciążały Beretę i Ćmagę. Te zmienione mogły wskazywać, że tego wieczoru oskarżonym rzeczywiście chodziło tylko o zwrot napiwku. Skąd tak znaczące różnice?
Andżelika J. tłumaczyła, że tuż po zajściu była zbyt zmęczona, by zeznawać.
- Powiedziano mi jednak, że muszę – wyjaśniała.
Podpisała co prawda protokół ze swych zeznań, ale dziś twierdzi, że nie wiedziała, pod czym składa swój podpis. Zresztą liczyła, że będzie mogła je wycofać, bo o tym rzekomo poinformowali ją policjanci.
- Czy to ma znaczyć, że świadek myślała, iż może zeznać nieprawdę? – dopytywała sędzia.
Pod obstrzałem pytań Janiny Płonki, Andżelika J. zaczęła się gubić w swych odpowiedziach. Decyzją sędzi, wcześniejsze jej zeznania odczytano zdanie po zdaniu. Niektóre Andżelika J. podtrzymała, inne nie. Wiele szczegółów nie pamiętała.
- Nie wiem, wszystko jest możliwe – stwierdziła w pewnym momencie.

Rozbieżne wersje
Jak łatwo zgadnąć, inną wersję dotyczącą składania zeznań na komendzie przedstawili kolejni dwaj świadkowie – policjanci z chrzanowskiej komendy, którzy prowadzili czynności w tej sprawie.
Decyzją sędziego dokonano zatem konfrontacji świadków: Andżeliki J. i policjantów. Każdy obstawał jednak przy swoim.
Kolejny termin rozprawy wyznaczono na lipiec.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 21 (684)
  • Data wydania: 24.05.05

Kup e-gazetę!