Nie masz konta? Zarejestruj się

Jagiełło stracił panowanie?

11.05.2005 00:00
Nawet kilka milionów złotych może stracić gmina Krzeszowice na przymusowej sprzedaży akcji spółki Magro.
Nawet kilka milionów złotych może stracić gmina Krzeszowice na przymusowej sprzedaży akcji spółki Magro.
Krakowska spółka powstała w celu organizowania w Małopolsce sieci giełd warzywno-owocowych. Największa z nich miała się znajdować w okolicach Zielonek.
Do grona akcjonariuszy spółki powołanej w 1995 r. Krzeszowice przystąpiły rok później, wykupując sto akcji po 100 zł każda. W tym samym, 1996 r. rada miejska zadecydowała o przekazaniu spółce dodatkowo 18 ha ziemi leżącej na terenie Filipowic (przy głównej drodze biegnącej z Woli Filipowskiej w kierunku Dulowej, gdzie m.in. zlokalizowany jest zaniedbany przez lata parking z zajazdem). W zamian za ziemię gmina otrzymała 2.120 akcji po 100 zł.
- Wtedy wydawało nam się to doskonałym pomysłem. Giełdy rolno-ogrodnicze miały powstawać na terenie całej Polski, w tym na terenie naszej gminy. Wszyscy cieszyliśmy się, że będzie tu prężnie rozwijający się ośrodek handlu, a bezrobotni znajdą pracę – wyjaśniał podczas obrad komisji rozwoju burmistrz Wiesław Jagiełło.
W Krzeszowicach giełda jednak nie powstała.
W grudniu 2004 r. walne zgromadzenie akcjonariuszy, wśród których zdecydowaną większość (ok. 95 proc. udziałów) posiada dziś krakowski przedsiębiorca Sobiesław Zasada, zadecydowało o przymusowym wykupie udziałów od akcjonariuszy mniejszościowych. Wśród nich jest gmina Krzeszowice. Jej akcje wyceniono obecnie na 450 tys. zł (po 203 zł każda) i tyle ma dostać. Jednak wniesiona aportem ziemia jest dzisiaj warta pięć razy więcej. Wyceniono ją na 2 mln 745 tys. zł.
Pod względem prawnym wszystko jest w porządku. Wyceniając bowiem akcje, bierze się pod uwagę wartość spółki, która wynosi 51 mln zł.
Decyzję walnego zgromadzenia spółki z grudnia 2004 r. gmina mogła zaskarżyć w terminie miesiąca, czego nie zrobiła. Radni dowiedzieli się o tym dopiero w ubiegłym tygodniu.
- Dlaczego nie uczestniczył pan w zgromadzeniach akcjonariuszy? Nie zrobił pan w tej sprawie nic. Sprawa wydaje się beznadziejna, bo straciliśmy ziemię, której te pieniądze nie zastąpią. Dlaczego wnieśliśmy aportem grunty, a nie gotówkę? – żądała wyjaśnień od burmistrza radna Marta Sobczyk.
- Nie było po prostu na to funduszy – bronił się Wiesław Jagiełło.
Stwierdził też, że nawet gdyby uczestniczył w zgromadzeniu akcjonariuszy, jego głos jako mniejszościowego udziałowca i tak nie byłby skuteczny. Dodał też, że ubiegłoroczne próby pozbycia się akcji w zamian za zwrot ziemi nie przyniosły rezultatów.
- To jest gangsterstwo! Gdybyśmy te grunty dziś mieli, nasza gmina byłaby znacznie bogatsza – stwierdził radny Roman Żbik, komentując w ten sposób utratę panowania burmistrza nad atrakcyjną działką gminną.
- Musimy przestać myśleć o akcjach jako o ziemi. Ten temat skończył się wraz z jej przekazaniem w 1997 r. i od tej pory po prostu jej nie mamy. Mamy natomiast akcje. Prawnie wszystko jest w porządku – starał się uspokoić sytuację przewodniczący komisji, Jacek Tekieli.
- Grunt jest już stracony. Teraz ważne jest, by coś na nim powstało – powiedział burmistrz.
Na razie na części tej atrakcyjnej działki przy parkingu rozlokowali się obwoźni sprzedawcy, oferujący pieczone kiełbaski z przenośnego grilla i handlarze miodu. O giełdzie rolno-ogrodniczej pewnie trzeba zapomnieć.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 19 (682)
  • Data wydania: 11.05.05

Kup e-gazetę!