Nie masz konta? Zarejestruj się

Sprostali wyzwaniu

30.03.2005 00:00
Czujemy się osieroceni – przyznał Leszek Tylutki, dyrektor ds. produkcji i sprzedaży w Bumar Fablok S.A.
Prawie dwa tygodnie temu bramy Fabloku opuściły dwa maleństwa, jak pieszczotliwie nazywa je prezes Piotr Majcherczyk, najnowocześniejsze i najmocniejsze w Polsce lokomotywy spalinowe zmodernizowane tu dla LHS sp. z o.o. w Zamościu. Modernizacja obu maszyn trwała niewiele ponad rok. Kontrakt między Fablokiem a LHS został podpisany w styczniu zeszłego roku. Poprzedziły go trzyletnie rozmowy i negocjacje.
- Pod koniec stycznia zeszłego roku do Fabloku przyjechał kompletny złom, który przez ostatnie lata stał w Zamościu bezczynnie pod płotem – wspomina Andrzej Smolana, dyrektor ds. marketingu i rozwoju w Fabloku.

Zbudowali prototyp
Lokomotywy o symbolu ST 44 pochodzą z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. W Fabloku przeprowadzono ich gruntowną modernizację. Ze starych maszyn pozostały jedynie ramy nośne i wózki jezdne, które również wymagały dodatkowej modernizacji.
- W przypadku obu maszyn możemy tak naprawdę mówić o zbudowaniu zupełnie nowych lokomotyw, które ponadto są prototypami – wyjaśnia prezes Majcherczyk.
Prototypem jest m. in. zastosowana w lokomotywach prądnica wyprodukowana w Niemczech. Urządzenie było specjalnie przygotowywane do modernizowanych w Chrzanowie maszyn.
- Budowa prototypu zawsze sprawia nieco większe problemy. Wymaga szeregu testów i prób, a i tak może na końcu zaskoczyć konstruktorów – podkreślają fablokowcy.
Fablok na etapie projektowania współpracował z Instytutem Pojazdów Szynowych Tabor z Poznania, instytucją, która od 50 lat wspomaga chrzanowską fabrykę w projektowaniu. Specjaliści z Fabloku opracowali koncepcję oraz założenia konstrukcyjne, które następnie uszczegółowili fachowcy z poznańskiego Instytutu.

Uczyć się od nowa
Dwa najważniejsze urządzenia w lokomotywach, czyli silnik i prądnica zostały wyprodukowane za granicą. Silnik powstał w Stanach Zjednoczonych w firmie CAT, a prądnica w Niemczech. Duża część innych elementów obu maszyn również pochodzi spoza Polski, m. in. z Włoch i Czech.
- Współpracowaliśmy z niemal całą Europą – zaznacza dyrektor Tylutki.
Osoby odpowiedzialne za zaopatrzenie miały wyjątkowo trudne zadanie do wykonania. Musiały znaleźć najlepszych dostawców (zakupiono ponad 3,5 tysiąca różnych części na każdą z lokomotyw), ale również uporać się z tym zadaniem w wyjątkowo krótkim czasie.
- Nie było łatwo. Wielu rzeczy musieliśmy uczyć się od nowa. Ostatnia wyprodukowana przez Fablok lokomotywa opuściła bramy zakładu dziesięć lat temu. Od tego czasu wiele się zmieniło, pojawiły się nowe technologie – mówi Grzegorz Kosobudzki, szef marketingu.

Niespodzianki na finał
Większość swego pobytu w Chrzanowie lokomotywy spędziły w najstarszej fablokowskiej hali W 4. Tam odbywał się ich montaż.
- Prace trwały jednocześnie przy obu maszynach. Zaangażowanych w nie było co najmniej sześćdziesięciu pracowników – wymienia Władysław Dyląg, główny konstruktor Fabloku, osoba, która o ST 44 wie najwięcej.
- Najtrudniejsze chwile przeżyliśmy podczas ostatnich prób, kiedy jednego dnia lokomotywy „odpaliły” bez problemu, a drugiego coś się stało i nie chciały ruszyć – wspomina teraz już z uśmiechem W. Dyląg.
ST 44 są już w Zamościu. Tam przejdą testy, które potrwają około miesiąca.
Pozostała pustka, ale...
Lokomotywy sterowane są komputerowo, spełniają wszelkie normy dotyczące emisji spalin. Kabina maszynisty bardziej przypomina miejsce pracy pilota samolotu. Znajduje się na niej m. in. duży wyświetlacz, na którym pojawiają się komunikaty dotyczące pracy maszyny. Kabina jest wyciszona i klimatyzowana. Fablokowcy zapewniają, że stanowi wygodne i bezpieczne miejsce pracy.
- Wiele będzie zależeć od osób, które zajmą się eksploatacją lokomotywy. Nie ukrywamy, że czeka je sporo nauki. „Podręcznik” maszynisty liczy ponad osiemdziesiąt stron – przypomina dyrektor Smolana.
- Dziwnie w Fabloku bez tych maszyn. Pozostała jakaś pustka. Przez ponad rok naprawdę wszyscy żyliśmy tym zleceniem – wspomina dyrektor Tylutki.
Tymczasem prezes Majcherczyk już myśli o kolejnych modernizacjach lokomotyw dla LHS.
- Ta spółka ma duży tabor, który wymaga odnowienia. Teraz liczymy na kolejne osiem lokomotyw – wyraża nadzieję szef Fabloku.

Zarząd, konstruktorzy, inżynierowie i wszyscy pracownicy Fabloku nie kryją dumy i wzruszenia z faktu, iż ich fabryka wróciła do swych korzeni, czyli produkcji lokomotyw. „Oddajemy tym samym hołd starym fablokowcom, którzy przez lata pracowali przy lokomotywach. Dzisiejsza załoga firmy kontynuuje tę piękną tradycję” - mówi prezes. Pierwsza lokomotywa wyjechała z Fabloku ponad osiemdziesiąt lat temu. Kilka tygodni temu Chrzanów opuściły dwie supernowoczesne maszyny – dzieło fablokowców. To dobra nowina dla całej społeczności.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 13 (676)
  • Data wydania: 30.03.05

Kup e-gazetę!