Pół miliona złotych dostaną główne placówki kulturalne w gminie Alwernia, jeżeli nie pojawi się niespodziewana dziura budżetowa. Wystarczy na wynagrodzenia i skromne zakupy.
Mowa o Miejsko-Gminnej Bibliotece Publicznej i Samorządowym Ośrodku Kultury – jednostkach, które sprawiają, że Alwernia nie pogrąża się w całkowitym letargu. Zarówno bibliotekarze, jak i pracownicy SOK-u mają chęci do poszerzania oferty, jednak na przeszkodzie staje głównie brak pieniędzy. Pomimo że finansową mizerię widać gołym okiem, nie narzekają na tegoroczny projekt budżetu. Wszak mogło być gorzej.

Napływ mam
Dla M-GBP zaplanowano kwotę 264 tys. zł, z czego 174 tys. zł pochłoną wydatki na pensje (7,25 etatu, bez ZUS-u). Na zakup książek, czyli najważniejszą część bibliotecznej działalności, pójdzie tylko 10 tys. zł. Niestety, nie starczy na dalszą informatyzację placówki.
- Obecnie mamy pełną bazę komputerową, pozwalającą sprawdzić, czy dana książka jest w naszych zbiorach. Myśleliśmy o programie Libra, który kosztuje 6 tys. zł. Wówczas czytelnik mógłby się dowiedzieć, czy wybrana pozycja znajduje się na półce, czy też została wypożyczona – wyjaśnia dyrektor Elżbieta Jarczyk.
Elżbieta Lewicka, przewodnicząca rady, sugerowała, by wszystkie sołectwa dołożyły się do oprogramowania. Dobra myśl, ale kontrowersyjna, gdyż zakupiona licencja znalazłaby wyłączne zastosowanie w głównej bibliotece w centrum Alwerni.
- Każde stanowisko komputerowe musi posiadać licencję – przypomina dyrektor Jarczyk.
Aktualnie biblioteka pracuje na bezpłatnym programie ISiS. Niebawem powstanie elektroniczna kartoteka regionalna. W maju lub czerwcu jest spodziewana odpowiedź z Ministerstwa Kultury, gdzie alwerniańska M-GBP złożyła projekt „Książka najlepszym przyjacielem dziecka”.
- Pozyskane pieniądze chcielibyśmy przeznaczyć między innymi na utworzenie kącika malucha, organizowanie cyklicznych spotkań rodziców dzieci z psychologiem, uruchomienie internetowej strony propagującej literaturę dla najmłodszych – wylicza Elżbieta Jarczyk. – Ostatnio obserwujemy wzmożony napływ mam z małymi dziećmi. W porównaniu do 2003 r. liczba naszych czytelników wzrosła o 131 osób – dodaje.

Ruch Rychlika
Władysław Tomczyk, dyrektor Samorządowego Ośrodka Kultury, będzie prawdopodobnie dysponował rocznym budżetem w wysokości 250 tys. zł. Jak podzieli pieniądze?
- 110 tys. zł wydam na opłacenie pracowników (3,25 etatu), drugie 110 tys. zł na organizację imprez, 30 tys. na sprzęt. Muszę na pewno kupić komputer, drukarkę i konsolę, bo stara może wytrzyma dwa, trzy koncerty – przyznaje.
20 tys. zł ma zostać przeznaczone na dalsze ożywianie Domów Ludowych w Kwaczale, Okleśnej, Grojcu i świetlicy w Nieporazie. Do niedawna wiejskie placówki kulturalne, wbrew zapewnieniom niektórych radnych, straszyły martwą ciszą. Obecnie dzieci i młodzież mogą zagrać w szachy czy ping-ponga lub uczestniczyć w zajęciach plastycznych. Dodatkowo w Okleśnej jest Internet, a w Grojcu siłownia. Wyjątek stanowi kwaczalski dom ludowy, gdzie są okazjonalnie organizowane dyskoteki (budynek zajmuje m.in. Stowarzyszenie Sympatyków i Przyjaciół Kwaczały oraz Koło Gospodyń Wiejskich).
- Prawdziwe ożywienie domów ludowych wiąże się z uzyskaniem większych środków finansowych i zatrudnieniem instruktorów różnych kół zainteresowań. Obecnie cztery osoby pracują na umowę zlecenie w Okleśnej, Grojcu i Nieporazie.
Władysław Tomczyk lansuje pomysł utworzenia artystycznej kawiarni w piwnicach SOK-u. Zgromadził pełną dokumentację, którą przesłał burmistrzowi. Do niego należy bowiem następny ruch, czyli wyłonienie dzierżawcy.