Nie masz konta? Zarejestruj się

Łapanka na widza

09.02.2005 00:00
Pełne sale w domu kultury to dzisiaj rzadkość
W Trzebini niektórzy martwią się zbyt małymi rozmiarami sali widowiskowej w rozbudowywanym właśnie Sokole (230 miejsc). Tymczasem w Chrzanowie mają zgoła odmienny problem. Mianowicie brakuje tu kameralnego pomieszczenia do organizowania imprez kulturalnych przyciągających mniejszą publiczność.
Gdy ponad 20 lat temu Teresa Wojciechowska rozpoczynała pracę w domu kultury, nie było tygodnia, by w Chrzanowie nie zorganizowano jakiegoś koncertu albo występu kabaretowego. Bilety na tego typu imprezy okoliczne zakłady pracy skupowały „na pniu”. W pamięci utkwiło jej zwłaszcza „Spotkanie z balladą”. Bilety na trzy popołudniowe występy rozeszły się w mig. Trzeba było namawiać artystów, by pojawili się na chrzanowskiej scenie również przed południem. Pojawili się, ale by dotrwać do wieczora i dać aż cztery spektakle jednego dnia, w przerwach „wzmacniali się” w pobliskiej restauracji „Tęczowa”.
Dzisiaj tego rodzaju opowieści brzmią wręcz egzotycznie. Chrzanowska sala widowiskowa ma po remoncie mniej miejsc niż wcześniej (kiedyś było ich ponad 700, obecnie wraz z balkonami – 596), mimo to z jej zapełnieniem bywają spore problemy. Blisko 500 widzów, czyli cały parter plus przynajmniej część balkonu, zdołał zgromadzić w zeszłym roku program kabaretowy Marcina Dańca (950 widzów na dwóch występach). Bilety sprzedawały się również dobrze na koncert Anity Lipnickiej i Johna Portera, na „Wakacjuszkę” Emilii Krakowskiej, koncert Michała Bajora, spektakl baletowy „Dziadek do orzechów”.

Zakłady nie kupują
W przypadku pozostałych imprez, organizatorzy (nie zawsze jest to MOKSiR, lecz także współpracująca z nim agencja artystyczna) musieli się nieźle nagimnastykować, by przyciągnąć publiczność. Np. namawiano na kupno biletów zakłady pracy. Te jednak nie zawsze tak ochoczo jak przed laty sięgają do swego funduszu socjalnego.
Ostatnio agencja artystyczna dwukrotnie próbowała zorganizować w chrzanowskim domu kultury koncert zespołu Raz.Dwa.Trzy. Najpierw udało się sprzedać tylko 100 biletów (po 35 zł), więc koncert odwołano. Przy drugim podejściu było jeszcze gorzej – tylko 61 chętnych.
- Na koncert takiego zespołu trzeba by sprzedać przynajmniej 300 biletów, by zwróciły się koszty – mówi Teresa Wojciechowska.
Ostatecznie więc artyści z Raz.Dwa.Trzy nie zaśpiewali w Chrzanowie.
Chyba nic tak nie obrazuje zasobności kieszeni społeczeństwa, jak widownia w salach domów kultury. Dzisiaj nawet znane nazwisko przestało być gwarancją zgromadzenia licznej publiczności.

To rzadkość
Znamiennie brzmią słowa Ryszarda Rynkowskiego, który nie tak dawno występował w Krakowie przy licznej widowni. Nie krył swego zadowolenia. Powiedział, że pełna sala to dzisiaj rzadkość.
- Odczuwamy brak mniejszej, kameralnej sali. Artysta czuje się bowiem nieswojo, gdy wychodzi na scenę i widzi rzędy pustych krzeseł – tłumaczy Wojciechowska.
W kameralnej sali można by np. zorganizować koncert zespołu Stare Dobre Małżeństwo. Z góry wiadomo, że nie przyciągnie on rzeszy fanów. Sala na ponad 500 miejsc jest dla niego za duża.
I odwrotnie – sprowadzanie gwiazdy większego formatu do kameralnego pomieszczenia mija się z celem. By koszty się zwróciły, cenę biletów trzeba by tak skalkulować, że pewnie nie zniosłaby tego kieszeń przeciętnego Kowalskiego. Narzucenie zbyt wysokiej ceny zniechęciłoby do przyjścia tych, którzy na koncert znanego artysty są skłonni wyłożyć 35-40 zł, ale już nie zapłacą 70 czy 80 zł. I tak koło się zamyka.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 6 (669)
  • Data wydania: 09.02.05

Kup e-gazetę!