Nie masz konta? Zarejestruj się

Nauka wszędzie taka sama?

26.01.2005 00:00
Jak radzą sobie wyższe uczelnie i szkoły policealne w powiecie chrzanowskim
Tradycyjnym ośrodkom akademickim w Krakowie i Katowicach kilka lat temu wyrosła konkurencja w postaci wyższych uczelni na prowincji. Jedną z nich jest chrzanowska Wyższa Szkoła Zarządzania i Marketingu. Jak wygląda studiowanie w Chrzanowie?
- Studiuję tutaj, bo nie tracę czasu i pieniędzy na dojazdy do Krakowa. Poza tym, uczyć trzeba się wszędzie tak samo – zapewniali nas rozmówcy, studenci z Chrzanowa.
Dzisiaj młody człowiek po ukończeniu średniej szkoły ma do wyboru kilka rozwiązań: próbować szczęścia na uczelniach w Krakowie, Katowicach i dalej lub wybrać naukę na miejscu, w rodzinnym mieście. W Chrzanowie zamiejscowy ośrodek dydaktyczny prowadzi Politechnika Krakowska. W sąsiednim Libiążu, przy Zespole Szkół działa AGH. Szkoły wyższe i policealne uruchomiło kilka lat temu Towarzystwo Oświatowe Ziemi Chrzanowskiej. Wydaje się więc, że jest w czym wybierać.

Kryzys u marketingowców
W Chrzanowie najbardziej znaną jest Wyższa Szkoła Zarządzania i Marketingu, która dzisiaj przeżywa kryzys. Nic dziwnego, marketing i zarządzanie już dawno przestały być topowymi kierunkami. Poza tym, jak słusznie zauważył Zbigniew Braś, wiceprezes Towarzystwa Oświatowego, marketingu nie wykłada się jeszcze tylko w szkole teatralnej. Absolwentów tego kierunku jest dużo więcej, niż czekających na nich miejsc pracy.
- Proponowaliśmy, aby uruchomić w Wyższej Szkole Zarządzania i Marketingu dodatkowe kierunki kształcenia, zwłaszcza pedagogiczne. Niestety ani rektor, ani senat uczelni nie zgodzili się na to – wspomina Zbigniew Braś, który kiedyś był dyrektorem administracyjnym Wyższej Szkoły. Po jego rezygnacji na tym stanowisku zastąpił go Ryszard Zieliński, były burmistrz Chrzanowa.
Zdaniem wiceprezesa Brasia, Wyższa Szkoła będzie się cieszyć coraz mniejszym powodzeniem wśród młodzieży, która doskonale wyczuwa koniunkturę na rynku pracy i wie, że marketingowiec nie jest obecnie najbardziej poszukiwanym zawodem. Jednocześnie liczna kadra wykładowców i pracowników administracji generuje coraz wyższe koszty funkcjonowania placówki.
- Wpływy od studentów maleją, wydatki rosną. Przed szkołą rysuje się nieciekawa przyszłość – prorokuje Z. Braś.
Nietrudno się domyśleć, że stosunki między Wyższą Szkołą a założycielem, czyli Towarzystwem nie układają się najlepiej.
- Władze uczelni uważają, że Towarzystwo przeszkadza w działaniu Szkoły. Doszło nawet do próby zmiany jej statutu tak, aby założyciel nie miał już nic do gadania. Próba ta na szczęście nie powiodła się – opowiada wiceprezes Braś.

Konkretny fach w ręku
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w innej założonej przez Towarzystwo Oświatowe Ziemi Chrzanowskiej szkole: Społecznym Collegu Biznesu i Języków Obcych. Władze tej szkoły zrobiły coś, na co nie może zdecydować się Wyższa Szkoła Zarządzania i Marketingu: rozpoczęły kształcenie w kierunkach, które dają szansę na znalezienie pracy.
- Nie jesteśmy szkołą wyższą – zaznacza na początku dyrektor Renata Bębenek – Trafiają do nas ludzie, którzy nie mają matury, ale chcą zdobyć konkretny zawód. Są też i tacy, którzy ocenili własne szanse na studiowanie na akademii czy uniwersytecie i uczciwie odpowiedzieli sobie: nie dam rady.
College kształci przyszłych ochraniarzy, pracowników administracji, ekonomistów, kosmetyczki, pracowników socjalnych. Wszyscy kończą trzyletni tok nauczania z tytułem technika danej specjalizacji. Niektórzy decydują się na kontynuowanie nauki w wyższych uczelniach (zdarza się, że wcześniej muszą zdać maturę). Inni rozpoczynają własną działalność gospodarczą.
- Staramy się dostosować do potrzeb rynkowych. Jeszcze kilka lat temu, w roku szkolnym 2001/2002 przeżywaliśmy kryzys. Kształciliśmy wtedy tylko techników ekonomistów. Trzeba było podjąć decyzję: co dalej? Słuchaczy nie przybywało, było coraz ciężej. Odważyliśmy się uruchomić nowe kierunki kształcenia, co okazało się strzałem w dziesiątkę – wspomina dyrektor Bębenek.
College współpracuje z Powiatowym Urzędem Pracy. Obie instytucje wspólnie sondują rynek pracy i starają się, aby oferta szkoły była do niego dostosowana. Ile kosztuje zdobycie zawodu? Miesięczne czesne w Collegu wynosi 90 zł lub, w przypadku ochroniarzy i kosmetyczek odpowiednio 140 zł i 150 zł.
- Nasze ceny są konkurencyjne w porównaniu z innymi, podobnymi szkołami – podkreśla Renata Bębenek.

Papier to nie wszystko
Czy absolwenci faktycznie znajdują pracę po ukończeniu szkoły? Nie odkryjemy Ameryki stwierdzając, że wiele zależy od szczęścia i znajomości. Nie można jednak zapominać o znaczeniu wiedzy, kompetencji i pożądanych cech charakteru.
- Aby być dobrym marketingowcem, trzeba mieć pewne umiejętności. Dyplom, najlepszej nawet uczelni nie wystarczy. Znam firmę, która za naszym pośrednictwem długo szukała specjalisty od marketingu i niestety, nikogo nie znalazła. Młodzi ludzie, zwłaszcza dziewczyny, wyobrażają sobie, że praca w dziale marketingu to spokojna dniówka w ciepłym biurze. Tymczasem pracodawcy oczekują od kandydatów pełnej dyspozycyjności, gotowości do wyjazdów, kreatywności – wymienia Barbara Babijczuk, dyrektor PUP w Chrzanowie.
Jej słowa potwierdzają pracodawcy.
- Papier ukończenia danej szkoły to jedno, a umiejętności to drugie. Dlatego też pracodawcy, nim zdecydują się kogoś zatrudnić, sprawdzają, co dany kandydat faktycznie sobą reprezentuje – twierdzi Piotr Majcherczyk, prezes Fabloku, który jednocześnie przyznaje, że magia uczelni czasami działa.
- Nic dziwnego, że absolwenci Szkoły Głównej Handlowej są rozchwytywani. O tym, co naprawdę potrafią, pracodawcy przekonują się dopiero po jakimś czasie – dodaje prezes Majcherczyk.
Na to, jaka uczelnia wydała dyplom, baczną uwagę zwraca Witosław Sobieraj, dyrektor Górki Cement w Trzebini.
- Nie ufam prywatnym, istniejącym od kilku lat uczelniom. To nie jest oczywiście zasada, ale sądzę, że w takich szkołach dyplom można po prostu kupić – dzieli się swoimi spostrzeżeniami dyrektor Sobieraj.
Okazuje się więc, że magia uczelni działa, chociaż nie na wszystkich w równym stopniu. Jaką więc mogą mieć szansę absolwenci Wyższej Szkoły Marketingu i Zarządzania w Chrzanowie? Nie kończą znanej, szacownej uczelni, a ich specjalizacja nie jest obecnie najbardziej pożądaną przez pracodawców.

Dobre studia na miejscu
Wydaje się, że na marketing decydują się często osoby, które nie mają pomysłu na życie zawodowe. Inaczej wygląda studiowanie na uczelniach technicznych, które otworzyły swoje zamiejscowe ośrodki w Chrzanowie i Libiążu.
<@img=pce.jpg,left@> Ośrodek dydaktyczny Politechniki Krakowskiej w Chrzanowie powstał w 2000 roku. Zabiegała o to dyrekcja Powiatowego Centrum Edukacyjnego.
- Uważaliśmy, że absolwenci naszej szkoły powinni mieć możliwość kontynuowania nauki na miejscu. Od kilku lat mogą zdobywać wiedzę na wydziale mechanicznym. Do Chrzanowa przyjeżdżają ci sami wykładowcy, którzy uczą w Krakowie. Nie ma mowy o drugim garniturze nauczycieli – opowiada Mariusz Wacławek, dyrektor Powiatowego Centrum Edukacyjnego.
Dyrektor nie obawia się, że nauka w ośrodku zamiejscowym może odbywać się na niższym poziomie.
- To solidna uczelnia, która nie pozwoliłaby sobie na taką plamę - przekonuje.
Studenci chwalą sobie to rozwiązanie.
- Nie wydaję na dojazdy do Krakowa. Nauka nie różni się niczym od studiowania w Krakowie – mówi 29-letni Marek, student czwartego roku.
Marek od kilku lat pracuje w dużym zakładzie przemysłowym. Odpowiada mu więc nauka w systemie zaocznym. Dyrektor Wacławek uważa, że takie łączenie pracy zawodowej i nauki będzie z roku na rok coraz popularniejsze.
- Pracodawcy oczekują, że kandydat będzie młody, z wyższym wykształceniem i kilkuletnim doświadczeniem zawodowym. Jedyna szansa, by temu sprostać to zaoczne studia i praca jednocześnie – mówi M. Wacławek.

Wiedzą,czego chcą
Studia w ośrodkach zamiejscowych wybierają też nieco starsi ludzie, których firma postawiła przed faktem: albo zrobisz studia, albo pożegnasz się ze stanowiskiem.
- Osoby po trzydziestce i starsze, mające za sobą kilkanaście lat pracy, doskonale wiedzą, czego chcą i po co idą na studia. Skupiają się na nauce, nie zaniedbują zajęć. To bardzo solidni studenci – zachwala Jan Pająk, dyrektor Zespołu Szkół w Libiążu przy którym działa ośrodek AGH (wydział inżynierii środowiska).
Dla takich osób szkoła na miejscu jest idealnym rozwiązaniem. Zazwyczaj nie zależy im na magii uczelni: oni pracę już mają i chcą jedynie uzupełnić swoje wykształcenie.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 4 (667)
  • Data wydania: 26.01.05

Kup e-gazetę!