Nie masz konta? Zarejestruj się

Koszmar we mgle

19.01.2005 00:00
Był pierwszym strażakiem, który zaczął organizować działania ratownicze na obwodnicy w Krakowie, gdzie w poniedziałek doszło do potężnego karambolu z udziałem ponad 60 samochodów.
To cud, że wyszedłem z tego cało. Chyba czuwała nade mną opa-trzność - mówi Jacek Woch, naczelnik OSP w Myślachowicach.
W ten poniedziałkowy ranek naczelnik myślachowickiego OSP udał się służbowym fiatem ducato do serwisu w Krakowie. Było przed ósmą, gdy wjechał na obwodnicę.
- Mgła była niesamowita, nigdy takiej nie widziałem. Na wszelki wypadek zwolniłem - opowiada.
Wtem na jezdni, spośród kłębów mgły, dostrzegł machających rękami ludzi. Najwyraźniej ostrzegali, że coś się stało na jezdni. Zaczął hamować. Zatrzymał samochód, włączył „koguty” i światła awaryjne.
- To dzięki przytomności ostrzegających nie zostałem kolejnym uczestnikiem karambolu - mówi.
Gdy chwilę później zobaczył, co stało się z samochodami na kilkusetmetrowym odcinku obwodnicy, natychmiast zaalarmował służby ratownicze. Numer 997 był zajęty, więc wykręcił 998. Dodzwonił się do Miejskiego Stanowiska Kierowania w Krakowie. Jako strażak poczuł się w obowiązku podjąć działania ratownicze. Założył kurtkę służbową, rozdał znajdujący się w ducato podręczny sprzęt - łom, ciężki topór, kilof.
W jednym z samochodów - cinquecento lub seicento zostały uwięzione trzy osoby. Na fiata zwalił się renault kangoo. Wraz z innymi kierowcami, którzy nie odnieśli poważniejszych obrażeń w karambolu, zepchnął „renówkę” z przygniecionego samochodu. Ale karoseria zakleszczyła pasażerów fiata. W najgorszym stanie zdawał się być jeden z nich - młody mężczyzna, przygnieciony fotelem. Trzeba było jednak czekać na służby ratownicze. Przybyły po ok. 20-30 minutach
- Ten czas wydawał się trwać strasznie długo. Zaniepokoiło mnie rozlane paliwo. Na wszelki wypadek odłączyliśmy akumulator. Kierowcom przekazałem moją gaśnicę i poleciłem, by pilnowali samochodu. Ja zaś postanowiłem udrożnić ruch na drugim pasie. Ogarnęła mnie złość, gdy zobaczyłem, że jadący po przeciwnej stronie kierowcy, zamiast przejechać i zwolnić pas, gapili się na to, co się stało. Krzyczałem na nich. Bezmyślność niektórych porażała. Jedna z uczestniczek karambolu, w pierwszym odruchu po wyjściu z samochodu sięgnęła po papierosa. „Nie pal” - wrzasnąłem w jej stronę - opowiada naczelnik OSP.
Wokół pełno było rozlanego paliwa, a w powietrzu unosiły się jego opary. Wystarczyła iskra by wywołać eksplozję.
Nadal nie może mówić o tym koszmarze na obwodnicy ze spokojem, choć w straży pożarnej działa 18 lat i niejedno widział. Wciąż myśli, co stało się z zakleszczonym w fiacie, nieprzytomnym chłopakiem, którego potem zabrał helikopter. W jakim stanie są inni pasażerowie, których nazwisk nie zna, a którym jako pierwszym udzielał pomocy? Wciąż rozważa, co byłoby, gdyby jechał chwilę wcześniej, albo trochę szybciej. Albo gdyby na czas nie ostrzegli go ludzie, którzy wybiegli na jezdnię. I dziękuje opatrzności, że nad nim czuwała.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 3 (666)
  • Data wydania: 19.01.05

Kup e-gazetę!