Groził, że podpali restaurację. Ostatnio poniósł za to karę – sąd skazał go na półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Mowa o Piotrze Rz. z Chrzanowa, który w maju tego roku zjawił się pijany w Kuchni Armeńskiej. Gdy wskutek awantury wyproszono go z lokalu, groził, że go podpali. Kilka dni później rzeczywiście w restauracji doszło do pożaru.
Minął tydzień i jeden dzień, odkąd mieszkający od 12 lat w Polsce Armen Mnatsakanyan wraz ze szwagrem otworzył początkiem maja tego roku restaurację Kuchnia Armeńska. Ogień pojawił się nocą. Właściciel restauracji wraz z żoną i dwójką dzieci spali wtedy na piętrze, w mieszkaniu znajdującym się nad lokalem. Nie mieli pojęcia, że na dole płonie restauracja. Pożar ugasił się zresztą samoistnie z braku dopływu powietrza. Jednak zdążył poczynić spustoszenie – zniszczył drzwi wejściowe, wykładzinę, drewniany podest, wentylator, elewację. Szczęście w nieszczęściu, że kuchnia była zamknięta i tam ogień się nie dostał. Gdyby pożar dotarł do instalacji gazowej, szkody byłyby nieporównywalnie większe.
Od początku wiele wskazywało na to, że w tym przypadku chodzi o podpalenie. Ktoś prawdopodobnie wrzucił butelkę (tzw. koktajl Mołotowa) przez wentylację znajdującą się nad drzwiami restauracji.
Na razie policyjne dochodzenie w tej sprawie zostało zawieszone do czasu wydania opinii przez biegłych.
Właściciel restauracji uważa, że pożar nie był przypadkowy.
- Wątpię jednak, by moją restaurację podpalił mężczyzna skazany za groźby karalne. Myślę, że stał za tym ktoś inny – powiedział w rozmowie z „Przełomem”.