Nie masz konta? Zarejestruj się

Bereta windykator

21.12.2004 00:00
Rozmowa z Józefem F. pseud. Bereta
Dotarła do mnie informacja, że rozpoczął pan pracę w firmie windykacyjnej. Ponoć całkiem nieźle Pan zarabia na tym etacie. Wieść gminna niesie, że kilka tysięcy złotych miesięcznie…
- Ile zarabiam, to moja sprawa. Poza tym nie mam w tej firmie etatu, ale pracuję na umowę zlecenie.
Co to za firma? Słyszałam, że ma siedzibę w Bielsku-Białej.
- Nie powiem pani.
Pewien gość jest mi dłużny trochę pieniędzy. Może skorzystałabym z usług tej firmy, jeśli jest skuteczna?
- (Śmiech). Ta firma obsługuje teren całej Polski. Jest z Raciborza, ale nazwy nie podam. Chcę zaznaczyć, że firma działa legalnie – żadnych wymuszeń – wszystko na podstawie papierów. Przy kilku zleceniach policja nas sprawdzała, ale żadne ich przypuszczenia nie potwierdziły się.
W jaki sposób zdobył pan tę pracę?
- Sami do mnie przyszli z firmy.
Pana koledzy, np. Ćmaga, też tam pracują?
- Nie.
A jak uzbrojony chodzi pan na odbiór długów?
- (Śmiech). Nie chodzę uzbrojony. Wystarczy, że usiądę na krześle.
Może to dzięki temu, że w ostatnim roku było o panu głośno w mediach? Że „marka” - Bereta stała się znana?
- Nie sądzę, by była to zasługa tego, co przeczytano o mnie w gazetach. Zresztą markę wyrobiłem sobie już wcześniej.
Czyżby dzięki nowej pracy stać było pana na autko, którym ostatnio pan jeździ? Chodzi mi o tę czarną „beemkę”…
- To nie mój samochód, ale mojej mamy.
Rozmawiała Agnieszka Filipowicz


Zewsząd trąbią, że pracy jak na lekarstwo, a wielu może tylko pomarzyć o zajęciu, nawet kiepsko opłacanym. Wydawałoby się, że w naszych realiach zdobycie zatrudnienia przez kogoś z kryminalną przeszłością to marzenie ściętej głowy. A tu proszę - firma sama się prosi, by Józef F. był łaskaw z nią współpracować! To się nazywa mieć fart! – ktoś pomyśli w pierwszej chwili. Ale chyba to nie fart, lecz chłodna kalkulacja firmy zajmującej się egzekwowaniem długów. Wszak z takim windykatorem jak Bereta konkurencja pozostaje w tyle! Wyobraźmy sobie sytuację – w drzwiach dłużnika (zwłaszcza takiego z Chrzanowa) zjawia się windykator Józef F. Wystarczy, że powie – „Jam ci Bereta”. Założę się, że po takim dictum gość, choćby nie wiem jak zadłużony, od razu wyskakuje z kasy. Nawet nie trzeba mu perswadować (werbalnie czy innymi sposobami), że dżentelmeni swe długi spłacają. Tym razem wierzę Józefowi F - starczy, a nawet będzie aż nadto, gdy takowy windykator usiądzie na krześle. Cel uświęca środki – tę zasadę już w XVI wieku potrafił docenić Machiavelli. Jak widać, współczesne firmy windykacyjne opanowały ją do perfekcji.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 51 (663)
  • Data wydania: 21.12.04

Kup e-gazetę!