Nie masz konta? Zarejestruj się

Kto oprze się presji?

09.11.2004 00:00
Czasami ostatnią deską ratunku jest anonimowa skarga, chociażby do gazety. Presja grupy jest zbyt duża i zbyt wiele ma się do stracenia, by wykrzyczeć swoje żale patrząc innym prosto w oczy.
Czasami ostatnią deską ratunku jest anonimowa skarga, chociażby do gazety. Presja grupy jest zbyt duża i zbyt wiele ma się do stracenia, by wykrzyczeć swoje żale patrząc innym prosto w oczy.
Do redakcji „Przełomu” przyszedł pocztą anonim, list napisany na komputerze. Autor postanowił poruszyć sprawę szczególnie drażliwą: stosunki panujące między dziećmi, rodzicami i nauczycielami w jednej z klas Szkoły Podstawowej w Zagórzu. Anonimowy nadawca pisze o presji wywieranej przez niektórych rodziców na resztę klasy w kwestii wysokości składek klasowych na okolicznościowe prezenty dla nauczycieli, oszukanych wyborach do samorządu klasowego, podziale na „lepszych” (bogatszych) i „gorszych” (biedniejszych) uczniów. Spotkaliśmy się z dyrekcją szkoły i przedstawiliśmy jej treść listu. Pani dyrektor była zszokowana. Nie zdziwiła ją jednak wiadomość, o którą klasę chodzi. „Tam ciągle są jakieś kłopoty” – stwierdziła. Zaniepokojona, zwołała zebranie rodziców.

Kwiaty to nie obowiązek
Uczestniczyliśmy w nim. Rodzice stawili się w pełnym składzie (brakowało jednej osoby przebywającej za granicą). Pani dyrektor odczytała na zebraniu treść listu, odnosząc się jednocześnie do zawartych w nim zarzutów. Mówiła o tym, że wszelkie skargi czy żale powinny trafiać w pierwszej kolejności do niej, że jej drzwi są zawsze otwarte, a ona skora do rozmowy, nawet najtrudniejszej. Dobitnie zaznaczyła również, że nauczyciele nie wymagają i nie zależy im na prezentach od uczniów z okazji Dnia Nauczyciela czy zakończenia roku szkolnego (wedle autora anonimu, na te właśnie cele szły wysokie składki klasowe).
- Ostrzegłam nauczycieli, by nie przyjmowali już nic od uczniów, nawet kwiatów – podkreśliła pani dyrektor.
Winny niech się przyzna
Część rodziców nie kryła swojego oburzenia treścią listu. Tchórz, chorobliwie zazdrosna, złośliwa osoba, wstyd nam za nią – takie określenia padały pod adresem autora listu. Ktoś zaproponował zebranie podpisów pod oświadczeniem o następującej treści: „Niniejszym oświadczam, że nie zgadzam się z treścią anonimu, który został przesłany do redakcji „Przełomu”. Lista przeszła po klasie, a pod oświadczeniem podpisali się wszyscy. Przedstawiciele trójki klasowej wyjaśniali sprawę składek:
- Nikt nie zmusza dzieci do wyższych składek. Uczniowie dają, ile mają. Niektórzy w ogóle się nie składają – mówiła jedna z matek.
Wychowawczyni klasy tłumaczyła, że wybory do samorządu klasowego odbyły się zgodnie z przyjętymi zasadami i dzieci są zadowolone z wyboru. Na poparcie swych słów przedstawiła pisemne opinie uczniów na temat samorządu.
W trakcie burzliwej dyskusji co jakiś czas padało: „Domyślamy się, kto jest autorem anonimu”, „Ta osoba miesza już w naszej klasie od dawna”. Zarówno rodzice, jak i dyrekcja sprawiali wrażenie, jakby wiedzieli, kto jest autorem dramatycznego listu do redakcji. Padło nawet stwierdzenie, że ta osoba jest na sali...
- Proponuję, by autor listu wstał i się przyznał. Niech nam wszystkim powie, na czym, jego zdaniem, polega problem w klasie – powiedziała dyrektor szkoły.
Nikt nie zareagował. Anonim pozostał anonimem.

Brudy we własnym domu
Na następny dzień po zebraniu w redakcji zjawiła się delegacja rodziców.
- Nie życzymy sobie, by ta sprawa wychodziła na zewnątrz. Cała wieś będzie huczeć od plotek i domysłów. Nasze dzieci już są całą sprawą bardzo przejęte. To zamieszanie wokół anonimu może im tylko zaszkodzić. Z klasy i szkoły niezadowolona jest tylko jedna osoba – przekonywali.
Brudy należy prać we własnym domu... To hasło wciąż wracało w dyskusji. Zdaniem rodziców, problemu nie ma. Czy na pewno?
Autor anonimu pozostał nieznany, przynajmniej dla redakcji. Nic dziwnego, któż odważyłby się przyznać mając przeciwko sobie silną, wpływową grupę?

O tym trzeba dyskutować
Faktem jest jednak, że nie wszystkich stać nawet na 10-złotowe składki. Wyjazdy do kina, teatru, na zielone szkoły są niewątpliwie potrzebne, ale jednocześnie kosztowne. Trudno przetłumaczyć dziecku, że rodziców nie stać i będzie musiało zostać w domu, zamiast bawić się na wycieczce z całą klasą. Podobnie rzecz ma się ze składkami na prezenty. Nauczyciele zarzekają się: nam kwiatki nie są do niczego potrzebne. Która klasa odważy się wyłamać z obowiązującej od lat tradycji i nic nie kupić ich swojej pani na Dzień Nauczyciela czy koniec roku szkolnego?
Oburzeni na autora anonimu rodzice i nauczyciele nie rozumieją, a raczej nie chcą zrozumieć potęgi presji środowiska, zwłaszcza szkolnego. Rodzice z zaciśniętymi zębami wysupłują z kieszeni kolejne pieniądze, aby tylko nie zaszkodzić swojemu dziecku. Żeby nie śmiali się z niego koledzy. Opisany przypadek jest jednym z wielu. Rodzic posłużył się anonimem i, jak rzadko, jest to wyjątkowo zrozumiałe. Czy ma we wszystkim rację – nie podejmujemy się oceniać. Emocje z pewnością odegrały wielką rolę i być może przerysowały całą sprawę. Zasygnalizowany problem podziału dzieci na lepsze i gorsze, niekoniecznie w oczach nauczycieli, ale w oczach społeczności klasowej, jest jednak bardzo poważny i prowokuje do szerszej dyskusji.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 45 (657)
  • Data wydania: 09.11.04

Kup e-gazetę!