Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby po likwidacji „Trzebionki” jej obecni pracownicy znaleźli nowe zajęcie – deklaruje Jan Pisula, prezes Zakładów Górniczych Trzebionka S.A.
„Trzebionka” za kilka lat przestanie istnieć. Skończą się jej zasoby. Kiedy dokładnie nastąpi kres wydobycia – nikt nie jest w stanie określić.
- Oby stało się to jak najpóźniej – mówi prezes Pisula, który jednak nie pozostawia złudzeń: zamknięcie „Trzebionki” to kwestia kilku najbliższych lat.
Sześć lat temu w przedsiębiorstwie rozpoczęła się głęboka restrukturyzacja. Wydzielony został majątek Zakładów i na jego bazie utworzonych zostało sześć spółek. Zatrudnienie znaleźli w nich pracownicy „Trzebionki”.
- Mam nadzieję, że po likwidacji kopalni, spółki będą dalej funkcjonować na rynku. Już dzisiaj są niezależnymi podmiotami gospodarczymi – tłumaczy prezes Pisula.
Restrukturyzacja firmy polegała również na redukcji zatrudnienia. Jeszcze kilka lat temu w „Trzebionce” pracowało ponad półtora tysiąca osób. Obecnie załoga liczy 690 pracowników. Jednocześnie produkcja utrzymuje się na porównywalnym poziomie. W firmie działa sześć organizacji związkowych. Mimo tak wyraźnej obecności związkowców w Zakładzie, nie ma co myśleć o podwyżkach pensji.
- Trzebionka przede wszystkim szykuje się do zamknięcia – zaznacza prezes zakładów.
Dwa lata temu akcje ZG Trzebionka sprzedał nieistniejący już NFI Hetman. Obecnie 25 proc. akcji spółki pozostaje w rękach Skarbu Państwa.