Nie masz konta? Zarejestruj się

Wiesza się na nas psy

27.10.2004 00:00
Ten adres w Trzebini każdy zna: baraki w Górce, przy ul. Tysiąclecia. Ich mieszkańcy wzbudzają strach, gdyż piją, kradną, mordują...
Ten adres w Trzebini każdy zna: baraki w Górce, przy ul. Tysiąclecia. Ich mieszkańcy wzbudzają strach, gdyż piją, kradną, mordują...
- Wiesza się na nas psy, bo widać tylko tych nieporządnych lokatorów. A my, normalni, wstydzimy się podawać adres. Tak nas urządziły władze Trzebini, kwaterując do zakładowych kiedyś bloków ludzi z marginesu. I jeszcze im po demolkach remontują mieszkania – żalą się ci, którzy pamiętają dawne, dobre czasy.
Te, w których stojący nieopodal, rozszabrowany dziś Dom Kultury, wabił imprezami. Zupełnie innymi, niż urządzają sobie lokatorzy komunalnych mieszkań, skierowani tu z namaszczenia burmistrza.

Stanisław od zawsze
- Gdzie ja w życiu mieszkać nie mogłem: w Katowicach, Sosnowcu, Chrzanowie. Ale wybrałem Trzebinię, bo to moje miasto, chociaż pochodzę aż z Dukli – opowiada pan Stanisław.
Z żoną i siedmiorgiem dzieci zajmują lokal na parterze piętrowego bloku od 33 lat, czyli „od zawsze”. Mają najdłuższy staż mieszkania „na barakach”. I są szczęśliwi w tym domu. Wszystkie dzieci wyszły „na ludzi”, zaś małżonkowie żyją nieodmiennie w zgodzie.
- A że morderstwa się u nas zdarzają... Wszędzie, nawet w pałacach są czarne owce... Nam je tu przysyła burmistrz. To i nie dziwota, że czasem komuś coś okrutnego po pijanemu strzeli do głowy. Wtedy zabija – pan Stanisław zakrywa w rozpaczy twarz.
- Kocham większość swoich sąsiadów, a oni kochają mnie. I jeszcze najbardziej czule wspominam Polskę Ludową, co to do takiego dziadostwa z gospodarką lokalami, jak u nas teraz dzieje się w bloku, nie dopuszczała!

Andrzej z wysokiego
Zdanie pana Stanisława w pełni popiera jego sąsiad z piętra bloku, zwanego tu wysokim barakiem.
- Kto wyjdzie do telewizji, gdy tu przyjadą kręcić program o tym ostatnim morderstwie? Żaden porządny człowiek się przed kamerą nie pokaże, bo będzie wstyd. Wyjdą za to te pijaki, które wiecznie się awanturują i na klatce paskudzą. Więc jaki będzie obraz mieszkańców? Właśnie taki. Dziękujemy panu, panie burmistrzu, że zafundowano nam tu slumsy – stwierdza nie bez ironii pan Andrzej.
Na dowód swoich słów przywołuje lokatorkę mieszkającą na parterze.
- Co ja się każdego dnia nasłucham, co się po cudzych odchodach nachodzę idąc do ubikacji... Strach i bezsilność ogarnia człowieka. A kiedyś tak tu było spokojnie – prawie płacze pani Ewa.
Gdy tak mówią, Justyna, córka pana Andrzeja, zerka co chwilę na korytarz przez judasza w drzwiach kuchni.
- Musimy sytuację stale kontrolować, bo to nigdy nie wiadomo, czy ktoś nie podsłuchuje – wyjaśnia gospodarz.

Czesław z niskiego
- My jesteśmy zorganizowani – mówi o sobie oraz o sąsiadach lokator niskiego bloku, pan Czesław.
Mieszka tu od 20 lat i pełni rolę nieformalnego gospodarza budynku. Doprowadził do tego, że o 22.00 drzwi wejściowe zamyka się na klucz. Nikt obcy nie ma tu nocą czego szukać.
- Spokojnie sobie mieszkamy, nie tak jak ci obok na parterze. Zresztą na piętrze też mają problemy, bo dwóch lokatorów trzyma po kilkanaście kotów i gdy się ten mocz zwierzęcy pomiesza z ludzkim, to nie sposób wytrzymać – uważa pan Czesław.
Jego zdaniem, urzędnicy i policjanci całe zło chcieliby umiejscowić właśnie „na barakach”. Tymczasem, choć tu kwaterują taki podejrzany element, to przecież starsi stażem mieszkańcy niemałym nakładem sił starają się jakoś przybyszów wychować. Przez dłuższy czas obeszło się bez morderstwa. Ostatnie zdarzyło się osiem lat temu, gdy uduszono sznurem od żelazka niejaką Helkę o przezwisku Krzywa Dupa.
Aktualnie pan Czesław zajmuje się wychowywaniem Ludwika, lokatora, pożal się Boże mieszkania, pierwszego z lewej.

Ludwik od wstępowania
Wchodzi się tam waląc nogą w obite dyktą drzwi.
- On wszystko wyłamuje. A jak po 22. nie mógł sobie otworzyć kluczem zamka, to wybił okno i teraz nie ma nawet szyb – wyjaśnia pan Czesław.
Pokazuje, że w mieszkaniu Ludwika nie ma właściwie niczego, prócz wyrka zaścielonego pierzyną. No i samego lokatora, który siedzi po ciemku na jedynym krześle przy jedynym stole.
Gdy oczy przywykną do zmroku, widać z jaką lubością gospodarz polewa sobie do musztardówki wino marki wino.
- Będziesz ty dziś w nocy cicho? – pyta pan Czesław.
- Co mam nie być, wino prawdziwe piję – odpowiada Ludwik.
- No, to żebyś się po północy znów nie wydzierał! – podnosi karcący głos pan Czesław.
- Ale pan o mnie dba, sąsiedzie – przymila się Ludwik.
I już wiadomo, że odstawi koncert jak złoto...
- Potrafi z sobą gadać trzema albo i czterema głosami. Zza ściany to słychać jakby kilku chłopów naraz mówiło, a to diabeł w Ludwika wstępuje. Ale wszyscy się do tego już przyzwyczailiśmy. Nawet dzieci się nie boją – wyjaśnia pan Czesław.

Dzieci od urodzenia
- My się nikogo tu nie boimy, bo na barakach mieszkamy od urodzenia – zapewniają dzieci, przekrzykując jedno przez drugie.
Chętnie pozują do zdjęcia na tle swojej klatki. Właśnie tu, na parterze, popełniono morderstwo.
- Nikt nigdy za nami z nożem nie ganiał. Zresztą potrafimy się obronić – twierdzą stanowczo.
Pokazują ostatni prezent pana burmistrza – wymalowaną po raz pierwszy od 20 lat klatkę schodową i korytarz. Farbę o kolorze brudno-żółtym położono na ścianach w pośpiechu. Tylko tam, gdzie widać, bo już na przykład zejście do piwnic pozostało tak samo brudne jak dawniej.
- To wszystko przed przyjazdem telewizji. Pochlapali pędzlami, jakby dziennikarzom chcieli oczy zamydlić, że tak o nas tu dbają – wyśmiewają się starsze dziewczynki.

Monika od psa
O zmierzchu pod oknami spaceruje Monika, właścicielka psa Łatka. Za szybami, pozbawionymi zasłon, układają się do snu ci dokwaterowani. Starzy lokatorzy mają zaciągnięte firanki.
- Gdybym tylko miała się gdzie przeprowadzić, ani dnia bym tu nie mieszkała – mówi cicho Monika. - Nie dlatego, że ludzie są źli, tylko dlatego, że robi się z nas złoczyńców. Mam tego dość.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 43 (655)
  • Data wydania: 27.10.04

Kup e-gazetę!