Nie masz konta? Zarejestruj się

Syndrom jarmarcznych ślepców

22.09.2004 00:00
Chuligani niszczą samochody, okradają sklepy, dokonują rozbojów. Nierzadko mieszkańcy wiedzą, kim są napastnicy, ale milczą. Boją się mówić, a może mają to gdzieś?
Chuligani niszczą samochody, okradają sklepy, dokonują rozbojów. Nierzadko mieszkańcy wiedzą, kim są napastnicy, ale milczą. Boją się mówić, a może mają to gdzieś?
- W Libiążu wzrasta przestępczość. Oznacza to, że nasza policja jest słaba – uważa radny Tadeusz Kozub.
Podinspektor Marek Gorzkowski, komendant powiatowy policji, zaprzecza. Wylicza kontrargumenty: libiąski komisariat ujawnia najwięcej sprawców, może się pochwalić najlepszą wykrywalnością w powiecie (68,8 proc.), odznacza się dużą skutecznością działań mierzonych stosunkiem skradzionego i odzyskanego mienia.
Tymczasem przysłowiowy Kowalski ma zakodowany negatywny obraz Libiąża, nierzadko poparty przykrym doświadczeniem. Co proponują radni? Niektórzy chcą, by zwiększyć liczbę patroli. Może w ten sposób problem zostałby częściowo rozwiązany, jednak zaledwie około 15 proc. wykrywanych przestępstw to dzieło mundurowych. Reszta zależy od dobrej woli obywateli, a tej brakuje. Statystyczny Polak, myśląc o wspólnym bezpieczeństwie, przypomina jarmarcznego ślepca, który widzi to, co chce zobaczyć.
- Ostatnio byłem zdumiony, kiedy dowiedziałem się, że pod chwilową nieobecność właściciela posesji złodziej wszedł na ogród pełen psów. Nikt nie widział sprawcy – mówi komisarz Bogdan Matusik, komendant libiąskiego komisariatu.
- Gdyby żona sąsiada dopuściła się zdrady, wiedziałaby o tym cała okolica – wiceburmistrz Jacek Latko kwituje mentalność Polaka.
Tymczasem anonimowość życia, ułatwiająca przestępcom działanie, jest najlepiej widoczna na osiedlach. Nikogo nie powinno zatem dziwić, że najwięcej przypadków łamania prawa występuje na terenie blokowisk.
Inna sprawa to skuteczność działania funkcjonariuszy. Coś musi być na rzeczy, skoro podczas spotkań dzielnicowych z mieszkańcami można usłyszeć opis podobnej sytuacji. Lokatorzy dzwonią po policję, bo pod klatką słychać hałasy, brzęk szkła, niecenzuralne słowa. Po kilku minutach podjeżdża radiowóz. Policjanci nie wychodzą na zewnątrz, lecz obserwują, co się dzieje. Towarzystwo uspokaja się, nikt nie jest złapany na gorącym uczynku.
- Zrobię wszystko, by policjanci nie siedzieli w samochodach. To niedopuszczalne! Funkcjonariusze mają zostawiać auta i chodzić po ulicach – podkreśla Marek Gorzkowski, zapowiadając walkę z „opieszałymi” stróżami prawa.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 38 (650)
  • Data wydania: 22.09.04

Kup e-gazetę!