Nie masz konta? Zarejestruj się

Przybrane dziecko

01.09.2004 00:00
Na ulicy Tenczyńskiej, będącej granicą między Wolą Filipowską a Dulową, zapatrzony w rozciągający się przed nim krajobraz, stoi Mieczysław Czubin.
Na ulicy Tenczyńskiej, będącej granicą między Wolą Filipowską a Dulową, zapatrzony w rozciągający się przed nim krajobraz, stoi Mieczysław Czubin. Ta droga, wiodąca w głąb lasu, jest dla niego, podobnie jak dla jego ojca, złośliwym zrządzeniem losu.
- Od wielu lat staram się załatwić, by ten około 15–hektarowy kawałek gruntu na powrót przyłączyć do Dulowej, bo przecież z Wolą tak naprawdę nic nas nie łączy, prócz podatku gruntowego. Jesteśmy tu traktowani jak przybrane dziecko, w zasadzie nikogo nie obchodzi, że mamy z tym same kłopoty – żali się pan Czubin.
W kilkunastu domach, na gruntach geodezyjnie przynależnych do gminy Krzeszowice, administracyjnie zaś do Trzebini, mieszka ponad trzydzieści osób. Całe życie związani codziennymi sprawami z Dulową, gdzie mają rodziny i przyjaciół, od dłuższego czasu mają spore kłopoty.
- Formalności związane z gruntami musimy załatwiać w Krzeszowicach lub w Krakowie. Obsługuje nas Urząd Skarbowy w Chrzanowie, podobnie ZUS i inne instytucje. Zupełnie bezsensowny układ. O ileż prościej byłoby nam wszystkim, gdybyśmy należeli do Dulowej – uważa Mieczysław Czubin.

I tu, i tam

Wracający z grzybobrania Marian Majcherczyk śmieje się z tej sytuacji:
- To zabawne, ale mimo tych chorych podziałów, grzyby wszędzie są jednakowo robaczywe – mówi rozbawiony.
Pan Marian, mimo pogody ducha, ma nie lada problem gruntowy. Część jego ziemi leży w Dulowej, część zaś w Woli Filipowskiej. Podatek gruntowy musi więc płacić w dwóch gminach.
- 7 arów w Dulowej, 46 w Woli. Niby mieszkam w Woli, a praktycznie gdzie indziej. Nigdy nie nawiązywaliśmy sąsiedzkich kontaktów z mieszkańcami Woli, bo po pierwsze to za daleko, a po drugie, ze względu na bliskość Dulowej, z tutejszymi jesteśmy bliżej – mówi pan Marian.
Od centrum Woli Filipowskiej do ostatnich zabudowań na granicy z Dulową jest spory kawał drogi. Co dziwniejsze, po przeciwnej stronie głównej ulicy, wiodącej na Kraków, na wysokości terenów geodezyjnie przynależnych gminie Krzeszowice, daleko, daleko ciągną się jeszcze tereny trzebińskie. I tak, dom Mieczysława Czubina leży w Woli Filipowskiej, a oddalona o kilkaset metrów w stronę Krzeszowic hurtownia drobiu Koko leży w Dulowej.
- Niby nie ma wielkiego problemu, bo co tam granice. I tak nasze codzienne życie związane jest z Dulową, dzieci tu chodzą do szkoły, tu mamy parafię, znajomych. Tyle tylko, że gdy pojawiają się sprawy gruntów, zaczynają się kłopoty. To trochę komplikuje życie – mówi Mieczysław Czubin

Czy wrócą do Trzebini?

Od niedawna rozpoczęto starania, by ułatwić życie mieszkańcom Dulowej. Pan Mieczysław zebrał kilkadziesiąt podpisów mieszkańców spornego terytorium i złożył wnioski do obydwu gmin.
- Trzeba to w końcu załatwić. Przecież nie będziemy żyć w takim zawieszeniu. Odkąd sobie przypominam, z tą granicą były same kłopoty. Mój ojciec, gdy jeszcze żył, próbował to załatwiać. Wtedy jednak się nie udało, może teraz będzie odpowiedni moment? – zastanawia się pan Czubin.
Sprawa powoli ruszyła. Trzebinia podjęła już działania zmierzające do rozwiązania problemu. Wahają się jeszcze Krzeszowice. Miejscowi radni obawiają się, że mogą stracić trochę pieniędzy, oddając sąsiedniej gminie grunty, z których przecież gmina pobiera podatki. Sprawa może trochę potrwać, decyzje będzie musiało podjąć Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 35 (646)
  • Data wydania: 01.09.04

Kup e-gazetę!