Nie masz konta? Zarejestruj się

Kto nam pomoże?

01.09.2004 00:00
Nikt nie chciałby być na miejscu mieszkańców kamienicy przy ul. Jagiellońskiej 4 w Chrzanowie. Dlaczego? Bo lubimy czyste korytarze, ciszę w nocy i dyskretnych, uśmiechniętych sąsiadów.
Nikt nie chciałby być na miejscu mieszkańców kamienicy przy ul. Jagiellońskiej 4 w Chrzanowie. Dlaczego? Bo lubimy czyste korytarze, ciszę w nocy i dyskretnych, uśmiechniętych sąsiadów. Tego wszystkiego brakuje mieszkańcom z Jagiellońskiej.
Kamienica oznaczona numerem 4 generalnie jest pechowa. Rok temu spłonęło mieszkanie na drugim piętrze. Tragicznie zginął jego mieszkaniec. Sąsiedzi przeżyli horror. Strażacy pożar ugasili, policja i prokurator zakończyli swoje czynności, ale problem pozostał: potworny smród spalenizny i brudna klatka schodowa. Zarządca budynku, ZBK, w końcu wyremontował korytarz, odnowił również mieszkanie.

Znosi dziadostwo
Kilka miesięcy temu rozpoczął się następny horror na Jagiellońskiej. Mieszkanie zajęła starsza, ponad 70-letnia kobieta, wyeksmitowana wcześniej z dwupokojowego, parterowego lokalu po drugiej stronie ulicy. Razem z nią wprowadziły się trzy psy i, jak zarzekają się sąsiedzi, myszy, robaki i wszelkie „dziadostwo”.
- Widzieliśmy, jak ją eksmitowali z kamienicy naprzeciwko. Boże, ile w tym mieszkaniu było śmieci! Ona to znosi ze śmietników. Jakieś stare szmaty, pudła, worki... Z całym tym majdanem kobieta przyszła mieszkać do naszej kamienicy – opowiadają sąsiedzi.
Mieszkanie, które zajmuje właścicielka psów, jest maleńkie i ma standard lokalu socjalnego. Znajduje się na samej górze, na drugim piętrze. Na półpiętrze mieści się toaleta.
- ZBK postąpił zupełnie bez sensu umieszczając tę panią aż na drugim piętrze. Ledwo może dojść do swojego mieszkania! Wcześniej mieszkała na parterze. Mogli poszukać jej czegoś podobnego – uważają mieszkańcy.

Wyją dniami i nocami
Nie to jest jednak głównym problemem. Sąsiedzi cierpią przede wszystkim z powodu psów, które, jak zapewniają, ujadają po nocach, skomlą, drapią po drzwiach. Młoda kobieta zajmująca mieszkanie na parterze wskazuje na plamy moczu i zwierzęcych odchodów na schodach.
- Sąsiadka właśnie wychodziła z psem. Proszę popatrzeć, jak napaskudził. Na naszej klatce panuje wieczny syf i smród! Jak długo tak można? – pyta załamana kobieta.
Psami, na wniosek ZBK, zainteresował się Powiatowy Inspektorat Weterynarii. Kamienicę odwiedził Paweł Pytko.
- Nie stwierdziłem, aby psy były głodzone czy maltretowane. Nie mam żadnych przesłanek, by je odebrać właścicielce – zapewnia weterynarz.
P. Pytko przyznaje, że wie o skargach mieszkańców na zabrudzoną klatkę. Widział również mieszkanie kobiety i potwierdza, że „nie jest tam zbyt pięknie”.
Weterynarz informuje jednocześnie, że decyzję o odebraniu kobiecie psów może również podjąć burmistrz, Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami.
- Tym psom naprawdę nie dzieje się krzywda... – przekonuje weterynarz.

Boimy się pożaru
Sąsiedzi uważają, że kobieta stwarza zagrożenie dla całej kamienicy. Zakład energetyczny odciął jej prąd (nie płaciła rachunków), korzysta więc ze świeczek.
- Tylko patrzeć, jak ten cały śmietnik w mieszkaniu zapali się. Znowu będziemy mieć pożar – mówią zaniepokojeni.
Jedna z sąsiadek odwiedziła kilka razy starszą mieszkankę.
- Ta kobieta potrzebuje opieki. Dzieci podobno się od niej odwróciły. Opieka przynosi jej tylko obiady. A w mieszkaniu jest strasznie brudno. Ta pani chyba nigdy nie była u lekarza! Zapomina, że ma łazienkę na półpiętrze i załatwia się byle gdzie, w domu, nawet na korytarzu... – opowiada sąsiadka.
Leszek Zięba, dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej w Chrzanowie, rozkłada ręce.
- Faktycznie, kobieta, o której mówimy, otrzymuje od nas obiady. Nie życzyła sobie jednak żadnej innej formy opieki. Czuje się samodzielna – opowiada dyrektor.

Jesteśmy bezsilni
OPS nie może, jak sugerują to sąsiedzi, umieścić kogoś wbrew jego woli w domu pomocy społecznej.
- Rozumiem pretensje mieszkańców. Kobieta jest uciążliwa, z tego m.in. powodu była eksmitowana z poprzedniego mieszkania. Nic nie możemy jednak zrobić. Nic wbrew jej woli. Ma emeryturę, nie jest ciężko chora. Żyje po swojemu – kwituje dyrektor Zięba.
Bezsilny jest administrator kamienicy, ZBK.
- Nic nie możemy zrobić. Zdajemy sobie sprawę, że postępowanie tej mieszkanki jest co najmniej uciążliwe dla sąsiadów. Może też stanowić zagrożenie. W każdej chwili może zaprószyć ogień. ZBK nie ma jednak prawa ani obowiązku zapewnić mieszkance dostaw prądu. To patowa sytuacja – przyznaje dyrektor ZBK Maria Góra.
- Kto nam pomoże? – pytają bezradni mieszkańcy kamienicy przy Jagiellońskiej.
No właśnie, kto?

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 35 (646)
  • Data wydania: 01.09.04

Kup e-gazetę!