Jak podkreśla Ryszard Kosowski, jego obowiązkiem jest szukanie dochodów dla gminy, dlatego zamierza pozbywać się tego, co ich nie daje.
Z pomysłem sprzedaży targowiska przy ul. Szpitalnej wystąpiliśmy w „Przełomie” przed tygodniem. Na oficjalne reakcje nie trzeba było długo czekać. Jak pisaliśmy, skoro decyzja radnych okazała się nietrafiona, bo ten plac nie przyciąga ani kupujących, ani sprzedających, to oznacza, iż gmina nie powinna ani więcej, ani dłużej, bawić się w organizatora handlu na wolnym rynku.
Na tę kontrowersyjną budowę zaciągnięto w 2002 roku kredyt w wysokości 2,5 mln zł. Koszt całej inwestycji, obejmującej uzbrojenie terenu, wykonanie drogi, chodników, parkingu, utwardzenie samego placu (6633 m kw.) oraz postawienie zadaszenia - zamknął się kwotą 2,7 mln zł.
Roczny dochód z dzierżawy targowiska wynosi zgodnie z umową 138 tys. zł. Jak łatwo obliczyć, potrzeba aż dwudziestu lat, by zwróciły się wtopione tu gminne pieniądze.
- Jeden sąsiad, właściciel CH Max, zagrodził od swojej strony dostęp do naszego targowiska. Drugi, właściciel firmy spożywczej, chce budować konkurencyjne centrum handlowe. A gmina co? Ma tylko sprzątać i patrzeć, jak miejski plac funkcjonuje zaledwie jeden dzień w tygodniu? – pyta burmistrz Ryszard Kosowski.
- Miasto jest żywym organizmem. I skoro życie się zmienia, a wraz z nim otoczenie, nie możemy pozostawać w tyle – odpowiada sam sobie burmistrz. – Gmina ma stwarzać warunki do handlu, a nie brać się za niego sama. Dlatego uważam, że najlepiej ten plac sprzedać. Komuś, kto ma pieniądze i je tu zainwestuje w coś, co będzie atrakcyjne dla mieszkańców i dla miasta.