Nie masz konta? Zarejestruj się

Emigracja krakowska

11.08.2004 00:00
- Trzebinia to chore, wegetujące miasto. Możesz się tu bawić, uczyć, ale po dwudziestce trzeba uciekać, bo roboty tu nie znajdziesz. Ile ludzi jest w stanie zatrudnić jedna Rafineria?
- Trzebinia to chore, wegetujące miasto. Możesz się tu bawić, uczyć, ale po dwudziestce trzeba uciekać, bo roboty tu nie znajdziesz. Ile ludzi jest w stanie zatrudnić jedna Rafineria? – uważa Marek (26 lat). Jest wciąż jednym z nielicznych, którzy z sukcesem szukali pracy w Krakowie.
Marek ma skończoną zawodówkę elektromechanika w Sierszy, technikum ze specjalnością maszyny i aparaty elektryczne w Fabloku i odsłużony rok wojska. W przerwach między tymi zajęciami pracował na czarno i na umowy, pobierał bezrobocie i zdobywał różne „fuchy” – był m. in. sędzią piłkarskim. Konkluzja wynikająca z tych doświadczeń jest prosta:
- Wszędzie liczą się znajomości.
Tylko jeden zakład w powiecie odpowiedział na jego podanie. I to odmownie. Postanowił więc szukać pracy w Krakowie.
- Tam nie jest tak, jak tutaj, że kiedy pytasz o pracę, dyrektora nigdy nie ma i musisz rozmawiać z kadrową, która się na niczym nie zna, i w końcu i tak nic ci nie powie. W swojej nowej pracy mam kontakt z kierownikiem, koordynatorem, inspektorem. Współpraca układa się bardzo dobrze, ludzie są w porządku, tylko pieniądze małe.
Po dwóch umowach na czas określony ma teraz umowę o pracę na okres próbny – 2 miesiące. Dostaje firmowy garnitur, słuchawki, mikrofon i nadajnik. Można go spotkać przy wyjściu w krakowskim „Empiku” . Marek został ochroniarzem.
Krótka piłka
Firmy ochroniarskie, których przybywa obecnie jak grzybów po deszczu, są jednym z nielicznych biznesów, które wciąż prowadzą przyjęcia. Tak np. agencja ochrony „Justus” w Krakowie przyjmuje co miesiąc 40 nowych osób, z czego 80 proc. to ludzie przed trzydziestką. Przy czym „Justus” wcale do potentatów nie należy. Na rynku istnieje jeszcze co najmniej kilkanaście agencji tego rodzaju. Przyczyny tak wielkich rotacji są wielorakie
„Justus” częste zwolnienia argumentuje brakiem przygotowania młodych ludzi. Do ochrony przyjeżdżają jak na wakacje, tymczasem praca wcale do najlżejszych nie należy.
- Stój sobie 13 lub 16 godzin z dwoma 20-minutowymi przerwami – mówi Marek.
Do tego zachować należy jeszcze pełną koncentrację i wciąż obserwować klientów. Odpowiadać i wysyłać sygnały przez krótkofalówkę. Interweniować tylko w przypadkach koniecznych.
- To jest krótka piłka. Przechodzi klient przez bramkę i albo alarm się odzywa, albo nie. Jak się odzywa, to albo go łapiesz, albo ci ucieka. Ja na trzech uciekających złapałem dwóch. Trzeci uciekł mi do Kościoła Mariackiego, gdzie akurat była jakaś uroczystość, więc go zgubiłem. Ale towary odzyskałem, zostawił je na ławce – opowiada.

Czekając na lepsze czasy
W innego typu ekstremalnych warunkach pracował Paweł (23 lata), ślusarz-mechanik po zawodówce w Sierszy z odsłużonym wojskiem. Jego system pracy to 24/48, co oznacza dzień i noc pracy, a potem 2 dni odpoczynku. Był ochroniarzem w jednym z ważniejszych krakowskich hoteli.
- Stać koło recepcji, pilnować porządku, robić obchody, kontrolować parkingi – wymienia zakres swoich obowiązków – Niby nic, ale po pracy największym marzeniem było tylko wypić browczyka albo dwa i spać przez cały następny dzień. Do tego były jeszcze buty na twardym obcasie, do których nie mogłem się przyzwyczaić i puchły mi stopy.
- Żeby w Krakowie być na 9.00 wyjechać muszę z osiedla o 7.23. Potem, kiedy kończę pracę o 22.00, muszę czekać na pociąg do 23.05 i jeszcze drałować z dworca na nogach, bo dla ludzi wracających o tej porze nie ma już żadnego autobusu. Potem prześpię się z 6 godzinek i znowu to samo – o problemie dojazdów opowiada Marek.
Zgodnie z artykułem 137 Kodeksu Pracy zatrudnionym w ochronie przysługuje równoważny czas pracy i odpoczynku, co oznacza, że np. po 13 godzinach pracy należy się 13 godzin odpoczynku. Często jednak sami zatrudnieni rezygnują z tego przywileju. Powód jest prosty: zamiast jeździć do Krakowa co drugi dzień lepiej odpracować 3 lub 4 pierwsze dni tygodnia, a resztę tygodnia mieć wolną lub też poświęcić ją na szukanie jakiejś „fuchy”.
Dojazdy, które są wielkim problemem, najbardziej opłacalne są więc w systemie 24/48, bo wtedy jest ich po prostu najmniej. Ich koszty wahają się od 100 do 150 zł.
Natomiast za godzinę agencje ochrony płacą 2,50 – 4 zł. Kwota jest niezmienna bez względu na porę dnia czy nocy.
- Czasami idzie się na doróbki. Na Rynek czy na jakiś odczyt. Wtedy jest już drożej: 5, 8, czasem 12 zł za godzinę. O takiej możliwości informują nas przy ustalaniu grafiku. Masz wolne, to dorabiasz – tłumaczy Marek.
Kwoty wypłat do rewelacyjnych jednak nie należą: 700 – 1000 zł na rękę. Zależne od ilości godzin.
- Na pewno to nie jest szczyt marzeń. Ale jak widzę, jakie oferty są na rynku, to wolę w tej ochronie czekać na lepsze czasy.

Twarde prawo lecz prawo
Jednakże praca wciąż jest niepewna. Paweł o swoim wypowiedzeniu dowiedział się nagle po sześciu miesiącach zatrudnienia mimo, że nigdy wcześniej nie słyszał żadnych zastrzeżeń co do wykonywanej przez niego pracy.
- W umowach na czas określony pracodawca nie musi podawać przyczyn zwolnienia. Inaczej jest w umowach na stałe, w których musi być podany okres wypowiedzenia, a jeśli podana przyczyna zwolnienia nie okaże się prawdziwa, pracownik może zaskarżyć pracodawcę – wyjaśnia Agnieszka Pisarczyk z Państwowej Inspekcji Pracy w Krakowie.
- Ja tam się nie dziwię. Każdy robi tak, aby było dla niego jak najlepiej. A jeśli prawo na to pozwala… – komentuje krótko swoją sytuację Marek.
- Wcześniej pracodawca mógł zawrzeć z pracownikiem dowolną ilość umów na czas określony. Od 1 maja, po dwóch umowach okresowych zobowiązany jest podpisać umowę na czas nieokreślony – dodaje rzecznik PIP Kraków Maciej Piotrowski.

Maleńczuk i znajomości
Paweł mimo utraty pracy podkreśla, że pracowało mu się dobrze.
- Kraków to nie jakaś tam dziura. Pyszne jedzenie z kuchni hotelu, hotel luksusowy, goście z zagranicy. Inny świat.
- Ja tam w „Empiku” widzę prawie całą drużynę Wisły. Radosław Majdan z Dodą, Mann, Kora, Maciej Stuhr się kręcą. Mam autografy od Korzeniowskiego, Dańca, T.S.A. Kiedyś przez bramkę chciał wjechać jakiś wysoki gość na rolkach. Zabroniłem mu, bo takie są przepisy. A potem się okazało, że to był Maleńczuk – o bonusach pracy na bramce opowiada Marek.
Co jednak gdy kolejnej umowy z nim nie przedłużą?
- Ja wiem, że pracuję dobrze. Nikt na mnie nie narzeka. A jakby czasem, to już mam jakieś kontakty, już trochę ludzi się poznało. Gdy chodziłem, szukałem pracy, to był oddźwięk. Po tym jak zatrudnili mnie w ochronie dostałem telefon z „Tesco”, że tam jest praca. Człowiek już ma inne podejście. No i znajomości są.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 32 (644)
  • Data wydania: 11.08.04

Kup e-gazetę!