Dwie kilkuletnie yamahy służą libiąskim strażnikom miejskim do patrolowania gminy.
Henryk Kapcia, komendant straży, zaznacza, że motory są w użyciu wyłącznie w pogodne dni i nigdy w zimie. Yamahami zajmuje się czterech oddelegowanych strażników.
- Dużo na nasze motorki nie wydajemy, palą niewiele – podkreśla komendant.
Działalność libiąskiej straży miejskiej, nie tylko w temacie używania motocykli, zaciekawiła ostatnio radnych. Tadeusz Bogacz z Żarek nie krył oburzenia z powodu kosztów funkcjonowania jednostki, które, jego zdaniem, wynoszą 500 tys. zł.
- Strażników mamy dziecięciu. Łatwo policzyć, ile kosztuje gminę utrzymanie jednego funkcjonariusza. A ja, jako sołtys, lepiej od nich wiem, co dzieje się w mojej miejscowości. Wsiadam na rower i objeżdżam całe Żarki – zdradzał T. Bogacz.
Komendant Kapcia kiwał tylko głową:
- Roczne utrzymanie straży miejskiej wynosi około 470 tys. zł. W Żarkach jesteśmy bardzo często i to na pieszych patrolach. Ujawniliśmy we wsi dziesięć dzikich wysypisk – przypominał sołtysowi.
Radny Tadeusz Kozub ubolewał natomiast nad znikomymi, jego zdaniem, kompetencjami strażników miejskich:
- Wasze uprawnienia nie są dużo większe niż możliwości zwykłych obywateli. Czy nie lepiej byłoby kosztem strażników miejskich zwiększyć w gminie liczbę policjantów? – wysunął śmiałą propozycję.
- Libiąski komisariat posiada jeden radiowóz, brakuje mu funkcjonariuszy. Nie wiem, jak przy obecnym stanie poradziliby sobie z dodatkowymi obowiązkami, które obecnie wypełnia straż miejska – zwracał uwagę komendant Kapcia.