Nie masz konta? Zarejestruj się

Wujostwo poza układami

04.08.2004 00:00
Zbliża się półmetek burmistrzowskiej kadencji. Po dwóch latach czuje pan zadowolenie, czy niedosyt?
Zbliża się półmetek burmistrzowskiej kadencji. Po dwóch latach czuje pan zadowolenie, czy niedosyt?
- Kiedyś przyrównałem pracę w samorządzie do jazdy rowerem. Jeżeli zboczysz w którąkolwiek stronę, przewrócisz się. Najlepiej jechać środkiem, trzymając równowagę.
Wydaje się, że decyzja o przejęciu od starostwa zbiornika ZSO Górka, zachwiała tą równowagą, obciążając nadmiernie gminną administrację.
- Kompetencyjnie rzecz biorąc, gmina znajduje się na ostatnim miejscu w załatwianiu tego problemu. Jednak zbiornik jest na naszym terenie i trudno, żebyśmy nie interesowali się zagadnieniem. Tym bardziej, że życie pokazało, iż ci, którzy powinni się zająć likwidacją odpadów, zaczęli chodzić bokiem koło tematu. Zwłaszcza starostwo!
Czyli burmistrz Trzebini pokazał się jako dobry gospodarz, biorąc na swoje barki cudzy problem?
- Bezwzględnie tak! Nie chcę jednak występować z imienia i nazwiska jako inicjator przyszłego sukcesu.
Z budżetowego punktu widzenia, gmina nie została obciążona z powodu zaangażowania się w sprawę „jeziorka”, natomiast o mój czas proszę nie pytać... Gminni urzędnicy udowodnili, że potrafią zgodnie z wymogami przygotować i rozstrzygnąć przetarg. To, że ktoś nie chciał dofinansować zadania w wymaganej kwocie, nie stanowi błędu, lecz jest przejawem braku dobrej woli.
Drugi raz podjąłby się pan takiego wyzwania?
- Uczyniłbym to samo, bo kto ma to zrobić? Decyzję o przejęciu zbiornika traktuję jako uwerturę do dalszych działań. Teraz, na podwalinie dotychczasowych doświadczeń, trzeba precyzyjnie dopracować kontakt na szczeblu ministerialnym.
Już napisano nowy wniosek?
- Poprzednia struktura dwustopniowego przetargu zakładała, że oferujący wnosi technologię. Obecnie gmina musi ją zapewnić. Opowiadam się za podzieleniem zadania na etapy: na początek należy usunąć skażoną ciecz, zabezpieczając miasto przed niekontrolowanym wypływem, a następnie pomyśleć o likwidacji źródła skażenia, czyli odpadów. Taki wariant jest dobry, ponieważ pokazujemy, że na tę chwilę zadanie opiewa na ponad 30 mln zł. Gdybyśmy poprosili o całą kwotę (prawie 60 mln – dop. aut.), prawdopodobnie wystraszylibyśmy ministerstwo ochrony środowiska i nic by z tego nie było.
Pod pierwszy etap likwidacji zbiornika pomarglowego ZSO Górka mamy już przygotowaną buchalterię wraz ze wskazaniem stosownej technologii.
Gmina Trzebinia, dotąd uprzemysłowiona, zaczyna nagle być oazą kultury. Nie boi się pan, że uciekną gospodarcze inwestycje?
- Oświata miała swoje pięć minut w poprzedniej kadencji, więc teraz pracujemy w normalnym trybie. Ze sportem jest nieźle. Przyspieszenie czasu obowiązuje w kulturze.
...której jest za dużo.
- Równoważenie gospodarczego i kulturalnego postępu to odrębne sprawy. Jedno jest pewne: stać nas na kulturę w obecnym wydaniu. Nie wiem natomiast, czy w przyszłości budżetowa koniunktura będzie równie dobra, ale na pewno obiekty pozostaną w należytym stanie (osiem domów kultury i rozbudowywany obiekt Sokoła – dop. aut.).
Jeżeli gminę stać na wszystko, to może warto pomyśleć o większych inwestycjach, na przykład poprawić wizerunek miasta, przyciągając inwestorów. Nawet kosztem zaciągnięcia kredytu.
- Nie nadszedł czas kredytu, ponieważ to, o czym pan mówi, możemy sfinansować z własnego budżetu. Jesteśmy w stanie pogodzić i wydatki na kulturę, i upiększenie miasta, i rozbudowę drogowej oraz kanalizacyjnej infrastruktury. Zapewniam, że gospodarcze życie gminy Trzebinia nie odczuje kulturalnych nakładów.
Ma pan hojną rękę, czasami zbyt rozrzutną. Daje pan pieniądze sprywatyzowanemu NZOZ-owi, tłumiąc inicjatywę tamtejszego prezesa.
- Ma pan rację, ale jest to przemyślana strategia. Kiedy pracowałem w chrzanowskiej gospodarce komunalnej, zastałem następujący scenariusz: prawie 300 obiektów do remontu i roczny plan, zgodnie z którym nie widać końca... Zrobiliśmy wszystko w przeciągu jednego półrocza, a na następne udało nam się dostać pieniądze z województwa. Wiedziałem, że gdy przygotuję budynek, to pożyje on długie lata. Politykę taką przeniosłem na trzebińskie obiekty użyteczności publicznej.
Jednak dyrektorzy, zamiast pomyśleć o pozyskaniu pieniędzy na własną rękę, przychodzą do burmistrza Adamczyka. To jest rozpasanie!
- Doświadczyłem tego w strukturze oświaty. Proszę jednak zauważyć, że nie dopłacam do funkcjonowania instytucji, lecz do budynków, które zostały przez gminę przekazane w użyczenie.
A może jest inna przyczyna okazywania hojnej ręki? Są osoby, które zdobyły pańskie zaufanie, a teraz to wykorzystują. Pan zaś tkwi w pewnym układzie.
- Gdyby ktoś zaczął klepać Adamczyka po ramieniu, byłby przegrany. Znajomości nie wchodzą w grę, bo to oznaczałoby, że jestem dobrym wujkiem, który nie wie, na co wydać pieniądze.
Brak kontaktu z prasą musi być dla pana dużym dyskomfortem.
- Dyskomfort to mało powiedziane. Cenię sobie uwagi w „Przełomie”, jeśli są konstruktywne. Jednak nie można komuś wejść butami w życie. Sam czasami reaguję zbyt impulsywnie, ale staram się zawsze przeprosić, gdy nie miałem racji. Nieraz mówię do moich pracowników: jeśli zobaczycie, że syfon palnął mi do głowy, powiedzcie mi to.
Myślę, że nasza rozmowa będzie uwerturą do lepszej współpracy z mediami.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 31 (643)
  • Data wydania: 04.08.04

Kup e-gazetę!