Nie masz konta? Zarejestruj się

Mija czas festynów

28.07.2004 00:00
Zwłaszcza kawalerka chodziła dawniej na wiejskie zabawy. A takich, co nie tańczyli, żadne panny nie chciały. Dzisiaj festyny jakby się postarzały...
Zwłaszcza kawalerka chodziła dawniej na wiejskie zabawy. A takich, co nie tańczyli, żadne panny nie chciały. Dzisiaj festyny jakby się postarzały...
- Widzi pan tego gościa...? – Henryk Latko, sołtys Piły Kościeleckiej, pokazuje około 30-letniego mężczyznę. – Jak był kilka lat młodszy i nie miał żony, bywał na każdym festynie. Szalał do białego rana.
Sobotni wieczór otulił dawną wartownię wojskową, gdzie obecnie mieści się Dom Kultury w Pile Kościeleckiej. Coraz bardziej szarzejące niebo przyciąga okolicznych mieszkańców. Grupka nastolatków okupuje stolik. Od ul. Zielonej roztacza się stepowa panorama, upstrzona pojedynczymi krzakami i resztkami zachodzącego słońca.
- Jeszcze dziesięć lat temu, kiedy po długiej przerwie zaczęliśmy jako sołectwo na nowo organizować zabawy wiejskie, przychodziło do nas tyle ludzi, że brakowało miejsc do siedzenia. Krzesła trzeba było pożyczać z sąsiedniego Bolęcina. Teraz inne czasy: ta telewizja, grillowanie na ogródkach i w ogóle każdy sobie. Ale może się jeszcze zejdą... – sołtys jest dobrej myśli.
Dorośli pomału się schodzą. W tle słychać „Wakacyjną miłość”, wygrywaną przez dwuosobowy zespół z Olkusza. Młodzież podjeżdża najczęściej pożyczonymi od rodziców autami, ale raczej na chwilę. Tak na jedno piwko i dalej w trasę, gdzieś na dyskotekę albo do modnego pubu. Tam można spotkać „ziomków” i posłuchać hip-hopu.
- Pierwszy festyn, a było to jakieś 10 lat temu, przygotowaliśmy przy pomocy trzebińskiego MGOKSiR-u i żołnierzy, którzy jeszcze wtedy tutaj stacjonowali. Był drewniany podest do tańczenia i ludzi tyle, że palca nie było gdzie wcisnąć – mówi sołtys Latko.
- Tańczyło się i polkę, i różne walczyki. Żadnej dziewczynie się nie przepuściło... – śmieje się Alfred Kuciel.
Kawalerka piła. Czasem poszedł litr na głowę, czasem więcej. Poderwało się jedną czy drugą pannę, bo jak tu być na festynie i nic nie poderwać.
- Nieraz doszło między chłopakami do bitki. O pannę i o różne tam. Jak to na zabawie wiejskiej... – ucina pan Alfred.
Dzisiaj festyny jakby się skurczyły, bo ludzie jakoś nie garną się do siebie. A i spoważniały trochę, bo teraz jak już przychodzą, to rodzinnie na dwie, trzy godziny: posiedzieć, pogadać. Może tak i lepiej, ale na pewno inaczej.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 30 (642)
  • Data wydania: 28.07.04

Kup e-gazetę!