Nie masz konta? Zarejestruj się

Cienka niebieska linia

13.07.2004 00:00
Policjanci nie są na ogół twardzielami, bardziej zwykłymi ludźmi. Niektórzy wariują po przepracowaniu kilkudziesięciu lat, inni zaczynają się bać.
Policjanci nie są na ogół twardzielami, bardziej zwykłymi ludźmi. Niektórzy wariują po przepracowaniu kilkudziesięciu lat, inni zaczynają się bać. Szukają pomocy u psychologa, nierzadko idą do księdza.
Łódź. Prewencja strzela do tłumu z ostrej amunicji. Mówi się o fatalnej pomyłce. Bartoszyce. Mąż zabija żonę, „patrolówka” nie interweniuje. Funkcjonariusze tłumaczą, że na miejscu zgłoszenia był spokój... Chrzanów. Słychać o rzekomych układach pomiędzy „drogówką” a lokalnymi holownikami.
Każdy z przypadków został medialnie nagłośniony, każdy nadszarpnął autorytet policji jako „firmy” czuwającej nad bezpieczeństwem obywateli, każdy zaaplikował stróżom prawa sporą dawkę stresu.
- Funkcjonariusze, wykonujący służbowe czynności, są często straszeni telewizją lub prasą – twierdzi Marek Gorzkowski, komendant Komendy Powiatowej Policji w Chrzanowie.
Czy gazety winny zatem z całą dosadnością opisywać policyjne afery?
- Prasa ma obowiązek ujawniać nieprawidłowości. Dziennikarze muszą jednak rzetelnie sprawdzać wszystkie informacje. Po ostatnich publikacjach „Przełomu” przychodzą na Komendę ludzie i pytają, czy na przykład zegar, który wisi na ścianie, pochodzi od braci W. – wyjawia nadkomisarz Gorzkowski.
Faktem jest, że kiedyś prasa nie ważyła się pokazywać organów ścigania w negatywnym świetle. Faktem jest również to, że kiedyś panowała wszechobecna cenzura, o której dzisiaj można zapomnieć.

Lekceważony mundur
- Jeden facet, mieszkaniec chrzanowskiego osiedla Północ, zaczepia ludzi i wyłudza pieniądze. Akurat byłem świadkiem, jak uderzył przechodnia w twarz. Podczas policyjnej interwencji krewki mężczyzna zamachnął się, celując pięścią w mój policzek – opowiada młd. asp. Tomasz Tylicki, przewodnik psa tropiącego.
Podobne sytuacje nie należą do rzadkości. Najbardziej drastyczny przypadek czynnej napaści na funkcjonariuszy miał miejsce początkiem ubiegłego roku w Libiążu. Grupa wypitych młodzieńców odbiła swojego kompana po tym, jak został zatrzymany przez zmotoryzowany patrol. Jeden ze stróżów prawa, kopany przez wyrostków, doznał poważnych obrażeń ciała.
- Kiedyś obywatel nie miał nic do powiedzenia... I nagle przyszła upragniona wolność, którą młodzi ludzie pojmują jako samowolkę – uważa ks. Jan Molanda, policyjny kapelan.
- Jest to na pewno koszt demokracji, zauważany nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach, które wyszły z totalitarnego systemu władzy – ucina komendant Gorzkowski.

Obawa przed służbą
Gdy dwa radiowozy wyruszają do akcji, zaczyna się „ściganie”. Byle szybciej! Kiedy zbliżają się do celu, rodzi się niepokój. Żaden patrol nie chce bowiem iść na pierwszy ogień. Wszak nie wiadomo, co można zastać: zwykłą bójkę, czy śmierć?
- Do dzisiaj śni mi się po nocach pewna sytuacja – opowiada komisarz Dariusz Pogoda. – Byłem z kolegą na patrolu w Myślachowicach, bo mieliśmy zgłoszenie o kradzieżach motorowerów. Nagle wyjechał młody chłopiec, poruszający się motorowerkiem. Nie zatrzymał się do kontroli. Ruszyliśmy za nim. Uciekając, nie zauważył nadjeżdżającej bagażówki. Pamiętam kałużę krwi na ulicy. W takiej chwili człowiek myśli sobie: gdybym nie pojechał za tym dzieckiem, nie doszłoby do wypadku. Z drugiej strony, jako policjant musiałem wykonać służbowe czynności.
- W takich chwilach funkcjonariusze często nie wytrzymują napięcia. Wtedy udają się do duchownego: czasem wyspowiadać się, nierzadko po prostu pogadać – przyznaje ks. Molanda. – Pewnego razu przyszedł do mnie policjant z krakowskiej sekcji kryminalnej. Widziałem w jego oczach dziwną obawę... Może przed kolejnym dniem służby...
Jak policjanci odreagowują stres?
- Mamy psychologów, jednak wiem, że dla wielu „lekarstwem” jest alkohol – przyznaje komendant Gorzkowski.
Niektórzy, wracając do domu, wyżywają się na rodzinie. Potem jeszcze bardziej zagubieni walczą z kolejną dniówką. Wtedy popełniają błędy.
- Interweniujący policjant ma kilka sekund na podjęcie decyzji, tymczasem sąd rozpatruje tę samą sprawę nierzadko całymi latami – zauważa Gorzkowski.
Praca funkcjonariuszy przypomina chodzenie po cienkiej lini. Jeden krok za mało i mamy niedopełnienie obowiązków, jeden za dużo i pojawia się zarzut przekroczenia uprawnień.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 28 (640)
  • Data wydania: 13.07.04

Kup e-gazetę!