Nie masz konta? Zarejestruj się

Wędkowanie marzeń

07.07.2004 00:00
Niektórzy dziwią się, jak można w oczekiwaniu na rybę sterczeć kilka godzin w zaroślach. Tajemnica tkwi w świętym spokoju, dobrej zabawie, czasem w ładnych kobietach.
Niektórzy dziwią się, jak można w oczekiwaniu na rybę sterczeć kilka godzin w zaroślach. Tajemnica tkwi w świętym spokoju, dobrej zabawie, czasem w ładnych kobietach.
Sobotnie popołudnie. Kilkadziesiąt rodzin, wpatrzonych w wędki, rywalizuje na terenie rozkochowskiego starorzecza Wisły. Są sandacze, szczupaki, okonie, płocie, liny, karasie, karpie. Wszystkie okazy przykryte niebiesko-zieloną taflą wody.
- Dzisiaj mamy zawody, więc każdy stara się coś wyciągnąć. Jednak tak naprawdę wędkowanie nie sprowadza się do łapania wielkich okazów. To sposób na oderwanie się od rzeczywistości – przekonuje Jan Halbina, prezes miejscowego koła wędkarskiego Karaś i naczelnik OSP Rozkochów.

Ryby pływają
Prezes kreśli kontury zielonej wyspy, oddalonej jakieś 50 m od brzegu, na której znajdują się gniazda czterech gatunków mew. Skrzydlatymi mieszkańcami wiślanych rozlewisk są również ślepowrony. Podlegając szczególnej ochronie, nie mogą się opędzić od katowickich i krakowskich ornitologów.
- Przychodzą dni, kiedy potrzebuję świętego spokoju. Wówczas idę nad wodę, zarzucam wędkę i słucham śpiewu ptaków – rozmarza się prezes Halbina.
A co z rybami?
- Niech pływają, nie są wtedy najważniejsze – śmieje się.
Elżbieta Gawrońska traktuje wędkarstwo jako relaks:
- Oglądam chmury, przybierające przedziwne kształty, i marzę... Czasem wspominam różne chwile z mojego życia, a przede wszystkim oczyszczam umysł z domowych problemów – wyznaje.
Wzdłuż ponadkilometrowej linii brzegowej ciągną się „rybackie przyczółki”. Jedni patrzą na drgające żyłki, drudzy czytają książki albo gazety, trzeci opowiadają dowcipy, popijając żarty zimnym piwem. Nie brakuje kobiet, które – jak Iwona Andrzejczak – raz po raz celują spławikiem w jeziorną toń.
- Jednego razu złapałabym wędkarza stojącego po drugiej stronie rzeki. Teraz umiem już zarzucać... – zapewnia.
Trzeba tylko uważać na pałętających się gapiów, bo mogą przypadkiem stratować wędki.
- A sprzęt nie jest wcale tani – zauważa Jan Gawroński, przyszły teść Iwony.
Jakby na potwierdzenie słów pana Jana, zastępca wójta Babic nie może się wyplątać z żyłki, której nie dostrzegł w porę...

Wędkarze lornetują
Zza krzaków wyłaniają się żółte podkoszulki z napisem Dusza. W sportowych czapeczkach siedzą: Stanisław Dusza, wiceburmistrz Chrzanowa, i jego córka Iwona. W siatce mają jakieś rybki.
- Nie jest źle. Przynajmniej nie zajmiemy w zawodach ostatniego miejsca – cieszy się pan Stanisław i przebiega wzrokiem falującą wodę.
Od godziny nic nie bierze.
- Za wyjątkiem nerwów na widok spławika. Mógłby już zniknąć – narzeka wiceburmistrz Dusza.
O czym pan myśli, kiedy przez pół dnia siedzi nad wodą i wędkuje...?
- Będąc dyrektorem chrzanowskiej „piątki”, jechałem na ryby, żeby zastanowić się nad organizacją pracy poszczególnych nauczycieli. Ostatnio, jako wiceburmistrz, dumałem nad obsadą stanowisk w zarządzie szkół i przedszkoli. W takich chwilach patrzę bezwiednie na spławik i nie interesują mnie ryby. Nawet stanowią problem, gdy zbyt często biorą – przyznaje.
Niektórzy wędkarze zabierają ze sobą lornetki, a potem obserwują opalające się kobiety. Tymczasem szczupaki łapią się na haczyki i uwalniają, znowu się łapią i znowu uwalniają. Tak w kółko.
- Chęć spotkania się z kolegami, pogadania przy piwku stanowi częsty pretekst do wyjazdu na ryby – wtrąca Jan Halbina.

Wędki znikają
Słyszę historyjkę o dwóch wędkarzach, którzy wybrali się nad Chechło. Wokół noc, zimno jak diabli, więc panowie zaczęli się rozgrzewać mocniejszym trunkiem. Przed północą ktoś obudził „rybaków”, przypominając czujność przed złodziejami. Tymczasem usłyszał, że może sobie zabrać wędki, jeśli chce. O świcie wędkarze zerwali się na dźwięk dzwonów w pobliskim klasztorze Salwatorianów. Sprzęt zniknął. Po pewnym czasie przypomnieli sobie wizytę nieznajomego...
Tylko Tadeusz Pająk, zapalony wędkarz, kręci głową, bijąc się w pierś:
- Kiedy wędkuję, nie myślę ani o żadnej pracy, ani o żadnych kobietach... Jedynie o tym, żeby poczuć słodki opór ryby na wędce.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 27 (639)
  • Data wydania: 07.07.04

Kup e-gazetę!