Nie masz konta? Zarejestruj się

Zapachniało Hollywoodem

07.07.2004 00:00
Niektórym z nas zapachniało Hollywoodem – Jan Rychlik nie kryje dumy z powstania filmu, w którym zagrało wielu mieszkańców Alwerni i okolic.
Niektórym z nas zapachniało Hollywoodem – Jan Rychlik nie kryje dumy z powstania filmu, w którym zagrało wielu mieszkańców Alwerni i okolic.
Na premierę „Alwerni” w reżyserii Konrada Szołajskiego zjechali mieszkańcy z całej gminy. Bo oto na dużym ekranie pojawiły się znajome twarze, niezwiązane z aktorstwem, a których umiejętności i ukryte talenty wykrzesali twórcy filmu. Wielkimi brawami doceniono Kubę Biela z Alwerni, w którym aktor Andrzej Grabowski dopatrzył się podobieństwa do samego siebie sprzed lat. Po seansie czternastolatek czuł się nieco zażenowany, kiedy musiał tłumaczyć swoim fankom: „Ależ ja nie będę podpisywać autografów, bo nie jestem gwiazdą”.
- To dzieło szczęścia, że się tu znalazłem. Niczym przecież szczególnym się nie zasłużyłem, by grać w filmie i niczym się nie wyróżniam – przekonywał skromnie publiczność Kuba.
Z podobną skromnością do „Alwerni” podchodzi drugi bohater, bez którego całe przedsięwzięcie nie doszłoby do skutku – ojciec Leoncjusz Cyronik. Zakonnik w charakterystyczny sposób odsłania w filmie karty historii miejscowości, w której dane mu było bronić klasztoru Bernardynów. Nazywa Alwernię „mistycznym miasteczkiem” i szybko dodaje: „Alwernia zawsze miała wyobrażenie, że jest miastem. Tutejsze panny nie oglądały się nawet za chłopcami z innych wsi.”
Fabularyzowany dokument o Alwerni opowiada o dzieciństwie braci Grabowskich: Mikołaja i Andrzeja. Szkoda, że nie dojechali na premierę w rodzinnej miejscowości. Konrad Szołajski pokazuje życie młodych chłopców, którzy służą do mszy, spowiadają się, mają pierwsze doświadczenia seksualne, psocą.
- W tamtych czasach ministranci byli wybrańcami, stanowili elitę młodzieży. Próbowałem tych młodych czymś konkretnym zająć, więc jeździli ze mną do teatru, kosili trawę. Gdyby nie mieli zajęcia, to myśleliby tylko o Karolce (w filmie urodziwa służąca – przyp.aut.) – relacjonuje na ekranie o. Leoncjusz, zwany przez reżysera ojcem scenariusza.
Konrada Szołajskiego Alwernia zainteresowała już dawno.
- Kiedyś Mikołaj Grabowski przywiózł mnie tutaj i wtedy zrozumiałem, że właśnie w tym miejscu narodził się jego teatr – wspomina Szołajski i dziękuje wszystkim, którzy przyczynili się do powstania filmu.
Pomogli druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej w Alwerni, Samorządowy Ośrodek Kultury, Urząd Miejski w Alwerni i wielu innych.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 27 (639)
  • Data wydania: 07.07.04

Kup e-gazetę!