Pięciu radnym z Libiąża zamarzył się nowy system wypłaty diet i zwrot kosztów podróży służbowych. Ma dotyczyć radnych i sołtysów.
Projekt uchwały w tej sprawie trafił do programu ostatniej sesji, ale ostatecznie zdjęto go z porządku obrad. Nieoficjalnie mówi się, że zaproponowana regulacja była faktycznie podwyżką wysokości diet i trzeba ją jeszcze przedyskutować.
Stefan Drabik, Tadeusz Kozub, Robert Saternus, Włodzimierz Spitzer, Józef Sibik, Wiesław Zywar – uznali, że dotychczasowy system wynagradzania społecznej pracy radnych się nie sprawdza.
„ Praca radnego nie ogranicza się tylko do uczestnictwa w sesjach i komisjach rady, ale też wymaga bieżącego kontaktu przez cały miesiąc z wyborcami oraz załatwiania spraw i problemów ich nurtujących” – napisali w uzasadnieniu.
Zaproponowali wprowadzenie diet dla radnych i sołtysów w formie ryczałtu (obecnie obowiązują w Libiążu stawki za udział w posiedzeniu komisji i sesji; jedynie przewodniczący i wiceprzewodniczący rady otrzymują wynagrodzenia ryczałtowe). Dodatkowo domagają się też wprowadzenia zwrotu kosztów podróży służbowych prywatnymi samochodami według stawek określanych w rozporządzeniu ministra transportu.
Pomysłodawcy nowej regulacji gratyfikowania radnych nie wskazali na żadne płynące z tego tytułu oszczędności. Znaleźli natomiast sposób, aby oprócz zryczałtowanej diety „dorobić” na ryczałcie samochodowym. Ustawa o samorządzie terytorialnym mówi zaś, że to dieta ma rekompensować radnemu koszty związane ze sprawowaniem mandatu.

Na marginesie, dziwnym wydaje się fakt, że radny chce się kontaktować z wyborcami jeżdżąc do nich samochodem. Przecież wyborcy radnych to w praktyce ich sąsiedzi.