Nie masz konta? Zarejestruj się

Niewykorzystana Alwernia

26.05.2004 00:00
Alwernia to jurajska gmina z malowniczymi widokami i jednocześnie najbardziej ,,uśpiony” region w naszym powiecie.
Alwernia to jurajska gmina z malowniczymi widokami i jednocześnie najbardziej ,,uśpiony” region w naszym powiecie.
- Panie, na każdym kroku można spotkać jakiś drogowskaz turystyczny – ironizuje starszy facet, zagadnięty na alwerniańskim rynku.
Przynajmniej wiadomo, gdzie iść. Klasztor Bernardynów wznosi się na zboczu Czarnej Góry od ponad 350 lat. Nie ma urzędowego folderu, w którym nie byłby pokazany jako perełka gminy. Szkoda, że nie błyszczy pełnym blaskiem. Czasem zajedzie przed świątynię autokar wyładowany młodzieżą, która zakończyła właśnie zwiedzać Małopolskie Muzeum Pożarnictwa, jednak jak szybko przyjechał, tak szybko znika. Na co dzień drzwi kościoła są bowiem zamknięte na cztery spusty, a na zewnątrz tylko święta cisza. Tymczasem parter XVIII-wiecznej opatówki prosi się o adaptację. Mogłaby tam powstać, jak w Czernej, kawiarenka z sezonowym ogródkiem. Wówczas klasztor by ożył, a i zakonnikom byłoby weselej. Nieopodal dawnego mieszkania opata stoją gospodarcze zabudowania – równie urokliwe, co pozostawione samopas. Przypominam sobie niedawną rozmowę z czerniańskim karmelitą.
- Ludzie przyjeżdżają do nas, ponieważ mają co zjeść i mają gdzie postawić samochód – przekonywał ojciec Grzegorz Irzyk.
Do Alwerni także by przyjeżdżali, bo miejsce jest piękne. Wszakże bernardyni powinni zadbać o turystów. Swoje trzy grosze mogłaby też dołożyć gmina. Musi tylko mieć pomysły, których ostatnio brakuje lokalnym samorządowcom.
Nieopodal klasztoru rozłożył się prostokątny rynek. Wokół czuć atmosferę uśpionego miasta, które jak chochoł z dramatu Wyspiańskiego, śni o swojej wiośnie i za każdym razem, gdy się budzi, widzi walącą się ruderę przy zachodniej pierzei. Między starymi dębami prześwituje pasmo Beskidów i jedyny sklep spożywczy w promieniu kilometra. Można tu kupić coca-colę i paczkę papierosów, a potem pozostaje tylko pojechać dalej...
Dwudziestoparoletniego mężczyznę pytam o stary kamieniołom melafiru w Regulicach. Pokazuje drogę przez las. Po kilku minutach jazdy wyłania się ogromne wyrobisko, a nad nim martwa cisza, okraszona widokiem sterty butelek, papierów i zużytego eternitu.
Sołectwo Brodła i tamtejsze Skały Gaudynowskie – kolejna atrakcja alwerniańskiej gminy i kolejne nieporozumienie. Miejscowi zapewniają, że w weekendy do tutejszego źródełka ustawiają się tłumy, które ściągają nie tylko z całego powiatu chrzanowskiego, ale również z Krakowa. Woda, wypływająca z wąwozu, jest bowiem wyborna i – jak niektórzy dopowiadają – ma lecznicze właściwości. Szkoda tylko, że turysta, odwiedzający Skały Gaudynowskie, zobaczy powywracane płyty betonowe. Tymczasem gdy ktoś uda się na przykład do Doliny Kobylańskiej (gm. Zabierzów), zostanie przywitany schludnymi ławkami, dobrą kawą, smacznym jedzeniem. Posiedzi, pogada i – co najważniejsze dla lokalnego biznesu – wyda pieniądze.
Dlaczego Alwernia, która śmie się mienić turystyczną gminą, nie wykorzystuje swoich walorów? Dlaczego drobni przedsiębiorcy nie interesują się zagospodarowaniem ciekawych miejsc? Czy mamy do czynienia z jakimś fatum, czy marazmem lokalnych władz samorządowych, które ograniczają się do realizowania swoich statutowych zadań. Wszak nie o to chodzi!

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 21 (633)
  • Data wydania: 26.05.04

Kup e-gazetę!