Nie masz konta? Zarejestruj się

Sądowy wątek prezesa Zrywu

12.05.2004 00:00
Przed chrzanowskim sądem toczy się postępowanie w sprawie złamania zasad rozliczania i wydatkowania publicznych pieniędzy przez radnego powiatowego Tomasza Kiklę, byłego prezesa LKS Zryw Żarki.
Przed chrzanowskim sądem toczy się postępowanie w sprawie złamania zasad rozliczania i wydatkowania publicznych pieniędzy przez radnego powiatowego Tomasza Kiklę, byłego prezesa LKS Zryw Żarki.
Jedna sprawa dotyczy niejasności wokół wykonania gminnej dotacji na funkcjonowanie klubu, druga – dofinansowania z Powiatowego Funduszu Ochrony Środowiska, zaplanowanego na uporządkowanie terenu wokół boiska.

Polityczny kontekst
W 2002 roku gmina Libiąż przeznaczyła 20 tys. zł na statutową działalność LKS-u. Pieniądze miały zostać wypłacone w ośmiu transzach: po 4 tys. i 1 tys. zł. Warunkiem przyznania kolejnej „raty” było rozliczenie się z poprzedniej.
Oskarżony zaznaczył, że rzadko gminne transze wpływały na konto Zrywu w wyznaczonym terminie. Jednocześnie klub realizował bieżące zadania, a pojawiające się zobowiązania regulował z opóźnieniem, nie wskazując przy końcowym rozliczeniu, na co wydatkowano publiczne fundusze, a na co pieniądze prywatnych sponsorów. Sytuacja taka – zdaniem Kikli – była akceptowana przez libiąski magistrat.
Tymczasem dziesięć dni przed samorządowymi wyborami miejscy urzędnicy dokonali kontroli w klubie. Kikla uważa, że ówczesna „akcja” miała polityczny kontekst, bowiem oskarżony startował na burmistrza Libiąża. Dopatrzono się niezapłaconych rachunków: 580 zł za wynajem sali w libiąskim Zespole Szkół i 490 zł za ubezpieczenie zawodników.
- Faktura za korzystanie z sali wpłynęła w marcu 2002 roku. Nie została wówczas uregulowana, ponieważ nie starczyło środków z pierwszej transzy. Polisy, również z marca, nie zapłaciłem w terminie, bo złamałem nogę. Zwykłe przeoczenie – tłumaczył były prezes LKS-u.
Według Kikli całe zamieszanie zostało spowodowane nieprecyzyjnymi zapisami w umowie, które dawały możliwość płacenia faktur z pewnym poślizgiem.

Rozumiał jako robociznę
W przypadku dofinansowania z PFOŚ w wysokości ponad 11 tys. zł zarzucono Kikli, że wziął publiczne pieniądze, nie dysponując – zgodnie z przepisami – 70-procentowym wkładem własnym.
Kikla wyjaśnił, że pojęcie „posiadanych środków własnych” rozumiał jako robociznę członków i sympatyków klubu, jednocześnie przyznając, że wówczas nie miał żadnej gotówki.
- Na przykład LKS Tempo Płaza rozliczyło się z powiatowej dotacji, „operując” zaangażowaniem ludzi, nie finansami – argumentował Tomasz Kikla.
Kikla poinformował, że dofinansowanie z PFOŚ poszło na zapłacenie specjalistycznych usług, bo jedynie takie prace mogły być zafakturowane.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 19 (631)
  • Data wydania: 12.05.04

Kup e-gazetę!