Kierowniczka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Alwerni naskarżyła radnym na swojego szefa. Odważnie, choć radca prawny uważa, że nieprawnie.
Pracodawcą Wiesławy Paw jest burmistrz Alwerni i to on zadecydował o przyjęciu do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej dwóch absolwentów, którzy teoretycznie mają pomagać w wydawaniu świadczeń rodzinnych.
To zadanie, które spadło na gminy w tym roku, narobiło sporo zamieszania w Alwerni. Kierownik MOPS będzie odpowiedzialna za jego realizację. Burmistrz wysłał ją na specjalne szkolenie, podobnie zresztą jak dwóch nowych pracowników, których wydelegował Powiatowy Urząd Pracy w ramach programu „Pierwsza praca”.
- Burmistrz jest powściągliwy w informowaniu mnie o konkretnych ustaleniach. O nowych pracownikach dowiedziałam się na szkoleniu. Nikt nie chce ze mną rozmawiać, choć wiadomo, że przybędzie nam pracy i spraw. Nie jestem zachwycona tą obsadą. Jedna z zaproponowanych osób ma kłopoty zdrowotne i przysługuje jej urlop szkolny. Już wiem, że w momencie największego natężenia pracy pójdzie na urlop, bo będzie się przygotowywać do sesji egzaminacyjnej.
Wolałabym więc nie być uszczęśliwiana na siłę. Apeluję do burmistrza o rozwagę! – wyraziła swoje obawy Wiesława Paw, podczas sesji rady.
Radca prawny Krzysztof Góra nazwał rzecz po imieniu: - Nie miała pani podstaw prawnych przedstawiać skargi radzie miejskiej, bo sprawa dotyczy kierownika MOPS i burmistrza. Skoro burmistrz jest szefem urzędu i podległych mu jednostek, może decydować. Natomiast kierownik, jeśli coś mu się nie podoba, może się zwolnić.
Radni słuchali w milczeniu, choć Wacław Płonka wtrącił: - Powinniśmy osiągnąć jakiś kompromis.
Jan Rychlik nie czuł się zażenowany wywodami kierowniczki. Mało tego, twardo postawił na swoim: - O sprawach kadrowych nie będę się wypowiadał na sesji. To nieodpowiednie forum.
Zatrudnienie absolwentów, według burmistrza, jest optymalnym rozwiązaniem, bo urząd miejski nie musi tworzyć nowych etatów (za bezrobotnych płaci PUP). Ważne jednak aby dobór tańszej siły roboczej był trafny.