Nieznany sprawca włamał się do dwóch komputerów w biurze rady powiatu. Zamki w drzwiach pozostały nietknięte. Nic nie zginęło.
Zdarzenie miało miejsce w miniony poniedziałek, późnym wieczorem. Nazajutrz pracownica biura nie mogła uruchomić sprzętu. Wezwała więc informatyka, który stwierdził, że ktoś chcąc dostać się do danych na dysku, zerwał plombę na urządzeniu i odgiął tylną ściankę. Obiektem zainteresowania włamywaczy były informacje zgromadzone w komputerze Jana Burzeja, przewodniczącego rady powiatu. Wicestarosta Tadeusz Kołacz wezwał policję, która zabezpieczyła sprzęt komputerowy i zamki.
- Na tych dyskach nie ma ani sensacyjnych, ani rewelacyjnych wiadomości. Są tam m.in. projekty uchwał, baza teleadresowa kilkuset osób: radnych powiatu, gości zapraszanych przez starostwo – mówi Jan Burzej. - To wszystko nie bardzo mi się układa w logiczną całość. Raczej mało prawdopodobne, by osoba z zewnątrz mogła dostać się do urzędu po godzinach pracy – dodaje.
W poniedziałki starostwo pracuje do godz. 17. W dniu, w którym nastąpiło włamanie, w sąsiedztwie biura rady obradowała od 17.30 komisja statutowo regulaminowa i etyki.
- Nikt z nieupoważnionych nie ma dostępu do kluczy. Otrzymują je jedynie pracownicy urzędu. Przy pobraniu kluczy wpisuje się w dzienniku podawczym ich numer oraz godzinę pobrania. Podobnie jest w przypadku zwrotu – zaznacza Marzena Oczkowska, dyrektor powiatowego wydziału organizacyjnego.
Kim był sprawca? Czy udało mu się „ściągnąć” lub wykasować jakieś informacje? To wykaże policyjne śledztwo.
- Powołamy biegłego, który ustali, czy doszło do ingerencji w dane na komputerze – zapowiada Dariusz Pogoda, rzecznik prasowy policji. Zważywszy na metody, które zastosował włamywacz, trudno przypuszczać, iż był to haker. Na razie biuro rady ma do dyspozycji laptopa.