Mamy tu teraz, jak u Pana Boga za piecem, zapewniają starsze wiekiem mieszkanki osiedla Stella w Chrzanowie.
To miejsce miało dotąd raczej złą sławę, bo pyły z pobliskich zakładów materiałów ogniotrwałych wyżerały ludziom płuca.
- Krzemionkę rozładowywano suwnicami, zrzucając z wysokości bryły na plac. Stąd powstawał pył, przed którym nikt się nie mógł uchronić w całej okolicy. Kiedy choroba już nie dawała żyć i pracownicy szli do lekarza, on mógł tylko poinformować o nieodwracalnym spustoszeniu w organizmie pacjenta. Dlatego najwięcej mieszka u nas wdów - tłumaczy Mieczysław Gądek, przewodniczący Rady Osiedla Stella.
Pan Mieczysław pracował w Stelli 29 lat, więc zna wszystkie ciemne strony zakładów. I wie, jak bardzo polepszyło się teraz, gdy ograniczono szkodliwą dla zdrowia produkcję.
- Powietrze jest lepsze bez porównania. Może tylko czasem czuć trochę komin Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Ale to właściwie nic. Las mamy dookoła. Panuje tu cisza i spokój. Można bezpiecznie spacerować o każdej porze - zapewnia przewodniczący.
Jak informuje, jego osiedle odmładza się. Mieszkający tu emeryci wykupili lokale głównie z myślą o wnukach, których teraz ściągają do siebie. I stąd przybywa pieluch suszących się pomiędzy blokami, bo taki tu panuje zwyczaj.
Przewodniczącego Gądka bolą tylko dwie rzeczy: brak większej troski o porządek ze strony gminy oraz zupełny brak troski starostwa o posiadane tu mienie. Pierwszą sprawę pan Mieczysław ma nadzieję załatwić u burmistrza. Druga natomiast wygląda na beznadziejną.
- Jaki to piękny był budynek - przewodniczący prowadzi pod były Dom Kultury. - Jeszcze można go uratować, ale starostwo nic nie robi w tym kierunku. Pewnie woli ruinę. Tak to jest z gospodarowaniem państwowym mieniem. Lepiej już by go przekazali gminie, wtedy może nie straszyłby przechodniów i przejezdnych.