Nie masz konta? Zarejestruj się

Ukryty nerw miasta

31.03.2004 00:00
Po dwudziestej drugiej pustoszeją ulice Chrzanowa. Jakby miasto zmawiało wieczorną modlitwę, a potem kładło się spać. Nic bardziej mylnego.
Po dwudziestej drugiej pustoszeją ulice Chrzanowa. Jakby miasto zmawiało wieczorną modlitwę, a potem kładło się spać. Nic bardziej mylnego.
Statyczny obraz zmienia się, kiedy spojrzeć nań policyjnym okiem. Wówczas widać podskórne życie, które budzi się o różnych porach nocy i w różnych miejscach: kradnie złom, pijane siada za „kółkiem”, zdradza żonę na tylnym siedzeniu samochodu. Czasem dostaje ataku szału i zabija. Funkcjonariusze żartują, że gdy wieje silny wiatr lub księżyc jest w pełni, z ukrycia wychodzą świry.
Czwartek. Godz. 20. W jednostce – bo tak stróże prawa nazywają macierzysty komisariat, zaczyna się nocna zmiana. Potrwa do czwartej nad ranem. Osiem patroli: cztery zmotoryzowane i cztery piesze. Za oknami marcowa plucha, że psa z kulawą nogą żal wygonić.
- Pokręcimy się po mieście. Zobaczy pan, jak to wygląda – rzuca Dariusz Pogoda, zastępca naczelnika sekcji prewencji i ruchu drogowego.
W „patrolowych” statystykach pierwsze skrzypce gra młodzież, w ciepłe dni pałętająca się po ulicach lub wznosząca toasty na osiedlowych ławkach. Tymczasem sypie śnieg z deszczem, zimno jak diabli, więc podejrzewam, że będzie spokój.
- Nie ma reguły. Wszystko może się zdarzyć – gasi mój optymizm młodszy aspirant Krzysztof Spyt.

Sprzątanie złomu
Po kilku minutach jest zgłoszenie. Dwie nastolatki zatrzymano na ul. Zielonej. Przed chwilą skorzystały z dzikiego przejścia przez tory. Zapłacą 50 zł mandatu. Akurat miały pecha, bo przekraczanie kolejowej trasy Trzebinia-Oświęcim, na wysokości supermarketu Albert, to codzienność. Niestety, niektórzy chrzanowianie nie pamiętają o podziemnym tunelu.
- Ludzka głupota nie zna granic – kwituje komisarz Pogoda.
Jedenastoletni volkswagen passat, którym przemierzamy miasto, należy do najstarszych radiowozów na wyposażeniu chrzanowskiej komendy. Jest szansa, żeby sprawdzić silnik z czterystutysięcznym przebiegiem. Nieoświetlony ford eskort przecina skrzyżowanie ulic: Grunwaldzkiej i al. Henryka. Zaczyna się pościg. Krótki, ponieważ kierowca escorta nie ryzykuje ucieczką. Dwudziestopięciolatek jest zaskoczony. Trójka pasażerów zastanawia się, skąd nagła obecność mundurowych.
Sprawę przejmuje „drogówka”. Ruszamy dalej. Ulicą Berka Joselewicza dwóch gości ciągnie złom. Twierdzą, że dostali go w prezencie.
– Taki pan Karol robi porządki i dał nam te rupiecie – pokazują na pobliską kamienicę.
Dochodzi wpół do dziesiątej. Na wózku jakieś 40 kilo zardzewiałej stali, około 16 zł gotówki.
Mężczyźni, przemoknięci do suchej nitki, nie mają dowodów tożsamości. Tłumaczą, że mieszkają dwa kroki stąd. Na chwilę wyszli z domu, żeby przytargać ładunek.
- Skocz po papiery! – starszy pogania młodszego.
Sprzedajecie ściekowe kratki albo kanalizacyjne studzienki? – zagaduję złomiarza, wygląda na 60-latka.
- Dzisiaj nie chcą skupować takich rzeczy – zapewnia. - Żeby pociąć je na kawałki, trzeba mieć palnik, a to się nie opłaca – szepce.
Zjawia się młodszy z dowodami osobistymi. Ma raptem 26 lat, a jego kompan – jak się okazuje – 45. Widać: zniszczeni ludzie! Na pytanie, czy posiadają stałe zatrudnienie, patrzą, jakby chcieli mi powiedzieć, że spadłem z księżyca. Legalna praca to dla nich abstrakcja. Tymczasem rzekomy właściciel złomu, Karol N., przepadł jak kamień w wodę. Policjanci obiecują, że nazajutrz spróbują ustalić źródło pochodzenia żelastwa. Spisani mężczyźni znikają w ciemnościach.

Lekkie obyczaje
Kolejna interwencja na ul. Stara Huta. Libiążanin, prowadzący fiata cinquecento, ma 31 lat i 1,27 promila w wydychanym powietrzu. Policjanci mówią o takich kierowcach: potencjalni zabójcy.
- Ile pan wypił? – ustalają funkcjonariusze.
- Dwa piwa przy robocie, nic więcej – twierdzi zatrzymany.
Opowiada, że jeszcze dwa tygodnie temu cieszył się, bo policjanci odnaleźli jego samochód. Teraz wsiadł do odzyskanego auta pod wpływem alkoholu. Czy wcześniej zdarzało się panu jeździć „po jednym”? – pytam. Mężczyzna zwiesza głowę, mamrocząc pod nosem, że narobił dziadostwa i że żona go zabije. Laweta zabiera cinquecento, policja – nietrzeźwego.
- Nocami można zauważyć pojazdy stojące na śródleśnych parkingach lub bocznych drogach. Sprawdzamy, czy nie są kradzione – wyjaśnia Dariusz Pogoda, proponując nocną wycieczkę nad Zalew Chechło.
Wokół akwenu jest kilka „dziupli”, gdzie zatrzymują się pojedyncze samochody. Parking przy zaporze. W aucie blondynka z młodym facetem, z przerażeniem patrzą na radiowóz.
- Jakaś parka. Nie legitymujemy – rezygnują policjanci.
Wracamy do centrum Chrzanowa. Za niedługo dobije północ. Potem jest szansa, że miasto pogrąży się w faktycznym letargu. Czy w stolicy powiatu występuje proceder uprawiania prostytucji?
- Nic o tym nie wiemy – kręcą głowami funkcjonariusze.
Tymczasem fama niesie, że panie lekkich obyczajów są „dostępne” w chrzanowskim parku.

Zimowe wypalanie traw
Jeszcze jedno zgłoszenie. Dymi się przy al. Henryka. Jakby płonął śmietnik, jednak czuć swąd palonych kabli.
- Co pan tam robisz!? – policjanci krzyczą w stronę podejrzanego, który, spowity kłębami szaroniebieskiego dymu, wychyla się zza węgła prywatnego domu.
Około trzydziestoletni mężczyzna przekonuje, że wypala trawę – przed północą, w deszczową pluchę. Czuć od niego jakieś dwa promile alkoholu. Jest arogancki. Nie wpuści funkcjonariuszy, bo – jak twierdzi – nie ma kluczy. Odchodzi od ogrodzenia, więc policjanci zdejmują bramę. W taczkach tlą się grube kable miedziane. Kilka innych, równo pociętych, czeka na swoją kolej.
- W skupach złomu nie przyjmują w izolacji, więc trzeba się jej pozbyć – wyjaśnia naczelnik Pogoda.
Skąd ma pan te przewody?
- Przerabiałem domową instalację i zostały po robocie – tłumaczy.
- Miał pan elektrownię w domu czy co... – śmieją się policjanci.
Mężczyzna pracuje na terenie Trzebini. Istnieje podejrzenie, że kable mogły zostać wyniesione z jego firmy.
Kończy się czwarta godzina patrolowania chrzanowskich ulic. Wybija północ. Zaczyna się piątek. Tak wygląda moje miasto nocą.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 13 (624)
  • Data wydania: 31.03.04

Kup e-gazetę!