Nie masz konta? Zarejestruj się

Groźba dobrego ducha

25.02.2004 00:00
Kiedyś był medykiem, lecz poszedł na kopalnianą produkcję – na większe pieniądze. Gdy zaczęło brakować wolności, odnalazł swoje miejsce w życiu jako twórca. Kiedy miał wszystko, stracił najcenniejsze...
Kiedyś był medykiem, lecz poszedł na kopalnianą produkcję – na większe pieniądze. Gdy zaczęło brakować wolności, odnalazł swoje miejsce w życiu jako twórca. Kiedy miał wszystko, stracił najcenniejsze...
Władysław Tomczyk najbardziej lubi przebywać w pracowni. Tutaj sprawne ręce próbują uwiecznić w drewnie to, co ważne.
- W sztuce każdy widzi własny świat, bo każdy z nas doświadczył innych problemów. Sztuka zdaje egzamin wtedy, gdy zatrzymujesz się koło rzeźby lub obrazu i dumasz. Potem przychodzisz do domu i dalej dumasz. Czujesz bowiem, że artysta pokazał jakąś drogę, ale to ty musisz wybrać, czy nią pójdziesz i czy jest ci ona w ogóle potrzebna – rozmyśla.
W okna rozświetlone popołudniowym słońcem wpatruje się lipowa madonna z dzieciątkiem. Niczym żona, która towarzyszyła artyście w codziennych zmaganiach.
- Wszystko, co osiągnąłem, to jej zasługa. Ona inspirowała mnie do wybudowania pracowni, do pracy nad sobą jako rzeźbiarzem... – przyznaje.

Świętość z Bolęcina
Niebawem lipowa madonna spocznie w ściennej wnęce przy alwerniańskim rynku – w kamienicy, gdzie niegdyś mieszkali bracia Grabowscy. Przed laty stała tam podobna figurka, ale zniknęła...
Zanim ktokolwiek zdążył się połakomić na boską świętość z prowincjonalnego miasteczka, artysta poznał ją – pierwszą i ostatnią miłość. Jeździli pociągiem do tej samej szkoły – chrzanowskiego ogólniaka dla dorosłych. On wsiadał w Regulicach, ona – w Bolęcinie. Któregoś dnia przemógł nieśmiałość i zaczął rozmowę. Na imię miała Bernadeta.
- Wciąż czuję jej obecność; jej dobrego ducha, który cały czas mnie inspiruje. Gdybym nagle odrzucił dłuto, to pewnie, będąc teraz w niebie, pogroziłaby mi palcem. Więc rzeźbię, a ręka sama każe zrobić draperię, którą małżonka lubiła; narzutkę, którą przywdziewała; czasem grymas, który nosiła na twarzy – przyznaje.

...zaakceptowała wolny świat
Swoje dzieła zostawił w wielu miejscach – także we Francji, dokąd pewnego dnia pojechał zbierać winogrona.
- Prace, które ofiarujesz drugiej osobie, są jak przekazana pamięć. Nie jest zatem bez różnicy, co komu dajesz – uważa artysta.
Zaczął rzeźbić, gdy pracował jeszcze w górnictwie. W kopalni zajęcie brudne, lecz dochodowe, a młodemu małżeństwu pieniądze były potrzebne. Jednocześnie dorabiał w przychodni i pogotowiu ratunkowym, mając za sobą „zmilitaryzowaną” szkołę medyczną. Przez pewien czas szefował wojskowej izbie chorych.
- Nie leżało mi to wszystko. Z jednej strony był marzec 1968 roku i czarny węgiel, z drugiej – sztuka i powiew wolności. Wdzięczny jestem żonie, że zaakceptowała moje odejście z górnictwa, gdzie zostawiłem duże pieniądze, wybierając posadę biednego instruktora plastyki – mówi.
Niebawem los się uśmiechnął. Został prezesem Krajowego Klubu Twórców Kultury Wsi. Jeździł po całym kraju – wszędzie tam, gdzie organizowano regionalne przeglądy artystyczne, wystawy, koncerty. Poznawał nowych ludzi. Czuł, że znalazł się w swoim żywiole. Po latach pokazuje setki zdjęć z czasów szalonych eskapad.
- Tutaj jestem z Władysławem Hasiorem. To był twardy facet i mój przewodnik duchowy – patrzy na czarno-białą fotografię.

...i zniknęła
Od pewnego czasu chodzi artyście po głowie pomysł zrobienia przystanków Męki Pańskiej przy drodze na regulicką Grzmiączkę.
- Nie dla sławy, ale dla tych, którzy kiedyś podali mi pomocną dłoń – ucina.
Na jednej ze ścian pracowni widnieje kilka zdań: „Są ludzie, których życie przypomina spieniony, wartki potok, bez którego krajobraz byłby martwy, statyczny, senny. Są ludzie otwarci jak książka, z której można brać do woli i nie lękać się, że kiedyś zabraknie na gęsto zapisanych stronicach miłości, pogody i wiary”.
Mimo śmierci żony potrafi wciąż znaleźć czas dla innych.
- Najciekawsze jest to, że dopiero po latach widać, iż każdy ma zapisane miejsce w świecie. Czasem tylko, również z powodów materialnych, błądzi, nim osiągnie cel. Równie trudno zobaczyć za życia, jak wspaniałego człowieka ma się obok siebie. Dopiero, gdy on zniknie, słyszy się jego słowa i dobre rady – snuje refleksje rzeźbiarz.
Łukasz Dulowski

W kwietniu ma się odbyć promocja książki Jerzego Skrobota – krakowskiego dziennikarza, w której zostaną zamieszczone portrety 25 osób zasłużonych dla rozwoju polskiej kultury. W szacownym gronie znajduje się Władysław Tomczyk.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 8 (620)
  • Data wydania: 25.02.04

Kup e-gazetę!