Nie masz konta? Zarejestruj się

Domowe zoo

25.02.2004 00:00
Bogusław Kowalski i Teresa Kopeć z Libiąża mają w domu 300 myszy, 100 szczurów, 50 papug, tchórzofretki, wiewiórki afrykańskie, chomiki, przyjacielskiego dobermana.
Bogusław Kowalski i Teresa Kopeć z Libiąża mają w domu 300 myszy, 100 szczurów, 50 papug, tchórzofretki, wiewiórki afrykańskie, chomiki, przyjacielskiego dobermana.
Tak naprawdę jednak fascynują się życiem płazów i gadów. Spędzają godziny na obserwacji. Hodowli płazów i gadów podporządkowana jest hodowla pozostałych zwierzaków. Część z nich trafia do innych hodowców. Zdobyte w ten sposób pieniądze idą na potrzeby zmiennocieplnych pupilków. Jedno jest pewne hodując węże, żabki, kameleony, gekony i agamy, nie można mieć węża w kieszeni.
- To nie tyle pasja, bo pasją jest zbieranie znaczków. To raczej bezgraniczne zamiłowanie. Nie interesuje nas kolekcjonowanie egzotycznych zwierząt. Mamy naturę ekologów. W pewien sposób przyczyniamy się do ochrony zagrożonych gatunków, bo hodujemy je i rozmnażamy. Nie są to zwierzęta, które można wziąć do ręki i pogłaskać. Ale czy to ważne? Cały czar hodowli płazów i gadów tkwi w podpatrywaniu ich życia – mówi Bogusław.
Postawił na hodowlę płazów i gadów, bo lubi robić rzeczy trudne i nieszablonowe. A niemało trudu potrzeba, by stworzyć zwierzętom warunki zbliżone do naturalnych.
Terrarium to dla urodzonych w niewoli żabek, jaszczurek i węży cały świat. Hodowcom zależy, by był on bezpieczny i przyjacielski. Stąd cała skomplikowana automatyka, oświetlenie imitujące naturalne światło, termostaty działające z dokładnością do 0,5 stopnia Celsjusza, systemy zraszania. Brak prądu może skończyć się dla delikatnych zwierząt katastrofą – zbiorową śmiercią.
Małe dusiciele
Jedno z pomieszczeń domu Bogusława i Teresy to królestwo 30 węży. W kilkudziesięciu terrariach wyścielonych korą i mchem żyją gady. Są wśród nich małe dusiciele. Najbardziej efektownie wyglądają sinaloe o czarno-czerwonej skórze. Teresa zręcznym ruchem wyjmuje z pojemnika wijącego się gada. Ten oplata jej dłoń. Wygląda jak barwna elastyczna bransoletka.
- Nie ma się czego bać. Nie jest jadowity – uśmiecha się głaskając gada po błyszczącym grzbiecie.
- Wiele niegroźnych węży upodabnia się do gatunków śmiertelnie jadowitych. To dla własnego bezpieczeństwa. Gdzie nie da się siłą, można sposobem – żartuje Bogusław.
Kilka węży nie tak dawno zrzuciło skórę. Na mchu zostały tylko przypominające pergamin wylinki.
- Wąż pozbywa się starej skóry bardzo szybko. Wystarczy mu zaledwie godzina. Gdy rośnie może zrzucać skórę nawet dwa razy w miesiącu. Sygnałem, że się do tego przygotowuje są niebieskie oczy – tłumaczy hodowca.
Najciekawsze są jednak wężowe gody. By przebiegały jak należy, muszą być dwa rywalizujące ze sobą samce. Samce rozpoczynają bezkrwawe walki. Prężą się, robią świecę. Chcą się pokazać w całej okazałości. W kulminacyjnym momencie dochodzi do zapasów.
- Węże mają po kilka partnerek. Warto podkreślić, że natura obdarzyła samczyki nader hojnie. Mają po dwa narządy rozrodcze – zaznacza Bogusław.
Na młode trzeba czekać do kilku miesięcy. Do sześciu tygodni po zapłodnieniu w miejscu ciepłym i wilgotnym samiczka składa od kilku do kilkunastu jaj. Hodowcy zabierają je matce i wkładają do inkubatora, w którym leżą przeciętnie dwa miesiące, po czym z jaj wykluwają się małe wężyki. Niektórym nie spieszy się na ten świat. Już po wylęgu siedzą w skorupce przez długie dni. Może się to skończyć tragicznie – śmiercią głodową. Nader często młode węże to niejadki. Pierwszy w życiu posiłek powinny zjeść dwa tygodnie po wylęgu. Potem jadają dwa razy w tygodniu. Starsze okazy jeszcze rzadziej. Ich przysmakiem są gryzonie. Porą całkowitej głodówki jest czas zimowania. Węże lądują wówczas w chłodziarce, gdzie śpią przez jakieś dwa miesiące.
Żabki zatrutych lotek
Pojemniki z wężami nie są efektowne. Pięknie wyglądają natomiast akwaterraria żabek. Po ściankach spływają kaskady wody. Pełno w nich wodnolubnych roślin, na których przyczaiły się maleńkie płazy.
Hodowla żabek to wyższa sztuka. Jest ona również szczególnie kosztowna. Jedna maleńka żabka z gatunku drzewołazów niebieskich kosztować może nawet kilkaset złotych. Tymczasem libiąscy hodowcy nie ograniczają się tylko do jednej sztuki. By pokojarzyć pary, potrzebują nie mniej niż sześć egzotycznych okazów.
Maleńkie, kilkucentymetrowe drzewołazy to najbardziej niebezpieczne zwierzaki w libiąskiej menażerii. Natura skąpiąc im wielkości, wyposażyła w niebezpieczną broń – śmiertelny jad.
- Nie bez przyczyny nazywa się je żabkami zatrutych lotek. Indianie używają wydzieliny z ich skóry do zatruwania strzał – informuje Bogusław dodając, że toksyczna substancja ma chronić przed pasożytami i grzybami.
Drzewołazy niebieskie nie wchodzą jednak nikomu w drogę. Są raczej płochliwe. Chowają się w gąszczu terrarium tak dobrze, że pomimo intensywnego ubarwienia trudno je dostrzec.
- To również troskliwi rodzice. Są to jedne z nielicznych płazów, które opiekują się swoimi młodymi. Samczyki biorą je na plecy i roznoszą po liściach – opowiada hodowca.
Mistrzyniami kamuflażu są rzekotki zwane chwytnicami czerwonookimi. Przycupnięta na liściu zielona żabka nie chce rzucać się w oczy. Rzekotki to całkowite przeciwieństwo drzewołazów. Ponoć wydzielina z ich skóry może mieć właściwości uspokajające.
- Rzekotki to żabki nocne. W okresie godowym rechoczą tak głośno, że nie można zasnąć. Samczyk wychodzi z założenia, że im głośniej śpiewa tym łatwiej zwabi do siebie samiczkę – twierdzi Bogusław.
Zrelaksowany kameleon
Jedno z terrariów wygląda na puste. To jednak złudzenie. Pomiędzy kępami zielonych liści czają się trzy kameleony. Są to bardzo powolne zwierzęta, ale nie pozbawione refleksu. Gady te są zdolne do błyskawicznych akcji. Chwytając owada wyrzucają jak pocisk swój bardzo długi język na odległość równą długości ciała. Polujące w ten sposób kameleony mogą łowić owady nie ruszając się z miejsca. Muszą jednak umieć je dostrzec. Kameleony mają bardzo dobry wzrok i taką budowę oczu, która pozwala im bez obracania głowy widzieć wszystko wokół.
Choć same łypią ślepiami, niewprawny obserwator łatwo ich nie wypatrzy. Przybierają bowiem kolor niemal identyczny do podłoża, na którym siedzą.
- Słyną z tego, że zmieniają kolorystykę. Nie znaczy to jednak, że mienią się wszystkimi barwami tęczy. Ubarwienie często świadczy o ich nastroju. Zrelaksowany kameleon jest zielony. Im bardziej się denerwuje, tym bardziej jest ciemny – wyjaśnia Bogusław zaznaczając że na płazy i gady krótkotrwały nawet stres działa morderczo.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 8 (620)
  • Data wydania: 25.02.04

Kup e-gazetę!