Nie masz konta? Zarejestruj się

Trafiony, zatopiony

18.02.2004 00:00
Unieważniono ogłoszony 27 października ub. roku przetarg na I etap rekultywacji pomarglowego składowiska ZSO Górka SA w likwidacji.
Unieważniono ogłoszony 27 października ub. roku przetarg na I etap rekultywacji pomarglowego składowiska ZSO Górka SA w likwidacji.
Przetarg dwustopniowy ogłosiła gmina Trzebinia. W pierwszym oferenci mieli wskazać optymalną technologię unieszkodliwienia odpadów, w drugim miał być wyłoniony wykonawca.
Do drugiego etapu zakwalifikowano dwie firmy: polską i czeską. Postępowanie skończyło się jednak kompletnym fiaskiem, ponieważ złożone przez nie oferty były znacznie wyższe niż posiadane pieniądze na podjęcie prac. Teoretycznie zabezpieczał je budżet państwa (12 mln zł na 2003 rok). Ekologiczne fundusze: narodowy i wojewódzki, na których wsparcie liczył burmistrz Trzebini, nie kwapiły się jednak do przekazania dodatkowych środków, dlatego wobec wygórowanych cen ofert gmina nie mogła podpisać umów z wykonawcą. W ubiegłym tygodniu przetarg unieważniono, mimo, że ministerstwo finansów zgodziło się na przedłużenie terminu wydatkowania pieniędzy do kwietnia tego roku.
Czy będące w zasięgu ręki 12 mln zł z budżetu państwa na likwidację ekologicznego zagrożenia w Trzebini uda się ocalić do końca roku? Dziś nikt nie chce na to pytanie odpowiadać, bo tak naprawdę nie wiadomo kto i co konkretnie ma za nie zrobić. W projekcie odziedziczonym po „Górce”, mówiło się o technologii wiązania zasadowej wody z pyłami dymnicowymi. Potem wskazywano na konieczność odpompowania części wody do Wisły i utylizacji reszty z zastosowaniem technologii proponowanej przez firmę, która złożyła najtańszą ofertę (19 mln zł) do unieważnionego właśnie przetargu. Mnożą się technologie, oferenci, a wody w zbiorniku wraz z roztopami śniegu przybywa.
Nieoficjalnie wiadomo, że w Trzebini podjęto starania o zgodę Prezesa Urzędu Zamówień Publicznych na udzielenie zmówienia na wykonywanie prac rekultywacyjnych z wolnej ręki (bez przetargu). Kto miałby je wykonywać, za jaką sumę i według jakiej technologii? Pozostaje pilnie strzeżoną tajemnicą. Dobrze, że jest jeszcze w Krakowie komitet sterujący, który może sprawi, aby sprawą jeziorka zajął się wreszcie ktoś, kogo ona nie przerasta.


Dla ,,Przełomu”
Krzysztof Bolek, prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Krakowie:
Temat staje się denerwujący. Z jednej strony rozumiem starania burmistrza Trzebini, któremu zależy na załatwieniu problemu, z drugiej nie rozumiem czemu mają służyć mnożące się ekspertyzy i badania oferowane przez licznie kręcące się wokół tematu podmioty. Wydano na nie już duże pieniądze, ale wciąż nie określono np. rodzaju zanieczyszczeń na poszczególnych głębokościach, nikt nie zbadał dna zbiornika. Trudno dziś wysondować jaką technologię wybrano w celu usunięcia zagrożenia i załatwienia problemu raz na zawsze, na jakie etapy rozłożono prace. Technologia opracowana przez profesora Fijała, eksperta opłaconego przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska, zakładająca koszty rekultywacji za 8 milionów złotych, nie znalazła uznania. Tymczasem mówi się o kosztach rzędu 50 milionów. Chodzi tu o wydawanie publicznych pieniędzy. Nawiasem mówiąc, płaci je nie ten, kto powinien, czyli sprawca degradacji środowiska – ZSO Górka, której likwidator oświadczył, że go na to nie stać.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 7 (619)
  • Data wydania: 18.02.04

Kup e-gazetę!